Święto Bożego Miłosierdzia
Tuż po przebudzeniu w sercu pojawiała się postać Syna Człowieczego z przybywającymi do Niego duszami, a w sercu poczułem ogrom Miłosierdzia Bożego! W oddzielnym pokoju zacząłem rozważ moje grzechy... Przy każdym wołałem do Matki prosząc o przebaczanie, a w pewnym momencie krzyknąłem”: „Panie Jezu, przecież ja byłem ślepcem!"
Podniosłem wzrok, a właśnie do kościoła szedł niewidomy z białą laską! Prawie zadrżałem: „Duchu Św. proszę o Twoje Światło...oświeć mnie, niech to wszystko zostanie zmazane".
Chciałem rozmienić pieniądze na tacę, ale ten nie ma, temu się nie chce, a grzeczny barman powiedział, że teraz jest zajęty! „Panie Jezu, przecież ja też taki byłem wielokrotnie dla chorych." Nagle, z wielką jasnością ujrzałem nieskończoność naszych grzechów! Ludzie wiele złych zachowań nie uznają jako grzechy: „Przecież nikogo nie zabiłem, chodzę do kościoła i do Komunii św."... przyjmowanie Eucharystii traktują jako znak swojej świętości!
„Panie Jezu proszę Cię o to, abyś przebaczył mi wszystkie grzechy do czasu pierwszego Sakramentu Pojednania w połowie życia. Daj mi szansę, przecież muszę od czegoś zacząć – spraw Panie, abym zaczął wszystko od nowa (stał się czystą kartą)! Sam zdziwiłem się tym prowadzeniem przez Ducha Świętego, bo nie wpadłbym na ten pomysł.
W drodze do kościoła odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego „za grzechy mojej duszy.” Wzrok zatrzymał popiół po spalonych cierniach, a po uniesieniu głowy zauważyłem duży plakat z Panem Jezusem Miłosiernym!
„Panie Jezu zanurz moją duszę i obmyj ją w Swoich św. Ranach i św. Krwi, a szczególnie w Ranie Twojego Serca...uczyń serce moje wg Serca Twego! Ojcze Przedwieczny...dla Jego Bolesnej Męki...miej Miłosierdzie nad grzechami mojej duszy." Eucharystia była w mojej intencji...pierwszy raz przyklęknąłem i przeżegnałem się przed przyjęciem Ciała Pana Jezusa i tak już zostanie! Jakże Bóg zaskakuje i obdarza ukorzonych.
Proboszcz dziękował wszystkim za uczestnictwo w procesjach, ale nie wspomniał żadnym słowem o Dziele Miłosierdzia. Ważne jest noszenie chorągwi („dobro” czyli celebracja), a - Szatan wykorzystując jego słabość do pięknych procesji, które są dowodem naszej wiary - podsunął mu te podziękowania. Przecież niesienie chorągwi jest łaską naszej wiary.
Pozostałem w kościele z powodu pragnienia podziękowania za wszystko. Napłynęło ostrzeżenie, że Szatan nie lubi takich przemian w duszy i będzie dążył do zniszczenia wszystkiego...właśnie komuszy kościelny zaczął dzwonić kluczami: „wynosić się!"
Postanowiłem pojechać do chorej matki (nadciśnienie), ale podczas otwierania garażu zbiłem aparat oraz zgubiłem klucze do mieszkania. W rozpaczy odmówiłem „Pod Twoją obronę”, odnalazłem klucze i już wiedziałem, że to była pokusa Szatana, a radość Boża wróciła do serca.
Właśnie przybył chory od miesiąca...z obstawą, a ja nie mam gabinetu prywatnego. Powstało zamieszanie. Ja wiem, że jako wierny Bogu Ojcu nie zaznam spokoju ziemskiego do końca życia! Powiedziałem, że „przysłał was Szatan, aby zniszczyć nam pokój, a wam narobić kłopotów!"…
Teraz pod rozgwieżdżonym niebem dziękowałem Bogu Ojcu i Panu Jezusowi, którego ‘fiat’ (łaciński przekład hebrajskiego: amen; "niech się stanie!")...sprawiło moje odkupienie i zbawienie…
APeeL