W środku nocy zadzwoniła jakaś pani i upierała się o przyjęcie chorej matki w moim mieszkaniu. Zaleciłem pogotowie, bo wywiad wskazywał  na niedrożność przewodu pokarmowego. Nie posłuchano mnie i karetkę wezwano dopiero o 8.00, a  lekarz potwierdził „ostry brzuch”.

    Dzisiaj mam dyżur, wstałem wcześniej na Mszę św. a wzrok zatrzymał wizerunek Matki Najświętszej w kwiatach, które postawiła żona. W drodze do kościoła potrąciłem psa, który wpadł na jezdnię, ale zerwał się i pobiegł dalej. Ominąłem też wielki samochód ciężarowy, którego kierowca „złapał gumę”, a właśnie pędziła karetka na sygnałach.

   Podczas czytania wzrok zatrzymywała figura Matki Zbawiciela. „Błogosławiony jesteś Boże teraz i na wieki”, a ja pojękiwałem: „Boże! Tato! Tatusiu!”. Wprost widziałem Pana Jezusa na krzyżu jako Tego, który przyszedł do szukających pomocy i dalej przychodzi do nas.

   To nie jest tak, że dzieło zbawienia zostało zakończone! W moim sercu znalazła się córka i w jej intencji wołałem do Boga. Eucharystia pękła na pół...”My”. Czeka mnie jakieś cierpienie, a Pan Jezus będzie ze mną. Dzisiaj nie było nawału pacjentów, wszędzie wyjątkowa pustka. Przybył syn, bo musi uzyskać zaświadczenie na kurs przewodników, ale lekarz załatwia to w domu.

   Wstąpiłem do koleżanki okulistki, bo prosiłem o wyjaśnienie, a ona zaczęła na mnie krzyczeć i wymawiać złą współpracę. Przeprosiłem i wyszedłem pełen zadziwienia, bo nie wiedziałem o co chodzi. Jaką ja mam współpracę z okulistką? Dla odmiany wpadła do mnie laryngolog, bo w jej gabinecie obca pacjentka doznała niedokrwienia mózgu.

   Oddałem synowi samochód, bo ma załatwić wiele spraw, dałem mu na benzynę i napisałem zaświadczenie. Kolega pyta jak załatwić wózek inwalidzki, a pacjentka prosi o skierowanie do ortopedy, bo zdecydowała się na wstawienie endoprotezy biodra. Ostatnia chora przybyła z kaszlem, który zmusza ją do chodzenia po lekarzach...ustaliłem, że jest to objaw uboczny leku hipotensyjnego.

   Z radia płynie relacja o organizowaniu pomocy medycznej ofiarom wypadków (medycyna ratunkowa) oraz błaganie w imieniu Czeczenii!

    15.00 Do ambulatorium pogotowia wpadł szukający pomocy, ponieważ w samochodzie zasłabł jego sąsiad, a jadą z daleka. Podczas modlitwy na placu zaczepia mnie szukający lekarza, który może wydać zaświadczenie do pracy za granicą i jeszcze słaby staruszek, który krąży z rodziną w poszukiwaniu pomocy.

    Pomogłem mu i spocony wpadłem pod państwowy prysznic, a towarzyszyła mi plastikowa figurka Matki Bożej stojąca na szafie. Normalny człowiek nie zauważyłby tej „mowy”, że oto Jestem z tobą. Zapaliłem ognisko i wołałem w bólu w mojej modlitwie, a przepływał cały świat od biednych, bezrobotnych, ofiar wojen, kataklizmów, b. Jugosławia oraz obecnie Czeczenia.

    Znowu spotkanie z matką Najświętszą, bo trafiłem pod mój dom, gdzie stoi figura. Zasłabła sąsiadka, 91 lat, która od lat szuka pomocy z powodu nerwobólu twarzy, a w ambulatorium pogotowia było złamanie, różne urazy i duszność.

    O pierwszej w nocy zerwano do zatrzymania moczu, które trzeba transportować do szpitala. Znowu spotkałem figurę Matki Bożej, bo przejeżdżaliśmy obok cmentarza. Z radia informowano o walce w USA o rejestrację leku. Jeszcze trafiam do staruszki z bólami brzucha, której brat szuka pracy, a ona jest samotna. Blisko ich domu w ogródku zauważyłem figurę Matki Pana naszego.

    Co z wynika z tej nauki? To jasne, że pomocy mamy szukać u naszej Prawdziwej Matki. Jakże piękny jest każdy dzień życia z Bogiem...

                                                                                                                              APeeL