W śnie spotkałem syna mieszkanki bloku, którego skazano na śmierć. Współczułem mu i obiecałem pomoc modlitewną. Wyszedłem z bloku ciężki i słaby, pocałowałem krzyżyk, a serce zalało pragnienie bycia dobrym.

    Poprosiłem Najświętszego Tatę o pocieszenie żony i załatwienie przez syna zaświadczenia do pracy. Popłakałem się nad tym światem, a to wielka łaska Boga (ujrzenie zesłania). Tak samo płakał Pan Jezus i właśnie napłynęło Jego umęczenie. Rozproszenia, atak komarów, nie docierają czytania, a św. Hostia pękła z trzaskiem. Płacz. To misterium, cud, cud i łaska...”Jezu! och Jezu!”...

   Pracowałem od 7.00 do 18.00! Wszystkim dałem to, co trzeba. Udało się załatwić zaświadczenie dla syna i pożegnać córkę. Pojechałem do kościoła, nie znałem intencji, a ból dalej zalewał serce. Ten ból to fakt, że większość nie zna dobroci Boga, nie pragnie Jego darów, a nawet nie chce, bo nie wierzy. Zacząłem wołać w ich intencji i przepraszać Boga „za tych, którzy nie znają Jego Dobroci”.

    W ręku znalazł się „Rycerz niepokalanej”, gdzie na pierwszej stronie było zdjęcie Matki Bożej przytulającej Dzieciątko, a to oznaczało w języku Boga do nas, że w "Mojej nieskończonej Dobroci dałem Mojego Syna. Kto to może pojąc?”. Padłem umęczony w ciele i duszy...

    Dzisiaj, gdy to przepisuję do edycji (1.00 w nocy 12.05.2019) mam dodać Słowa Boga Ojca z przekazu s. Eugenii E. Ravasio „Bóg Ojciec mówi do Swoich dzieci”, że tysiąc kilogramów naszych grzechów nic nie znaczy wobec naszych aktów miłości (10 kilogramów złota).

    „Dlatego należy przychodzić do Mnie. Jestem tak blisko was! Dlatego trzeba kochać Mnie i czcić, abyście nie byli sądzeni /../ Gdyby moje Serce nie było takie (miłosierne), zgładziłbym świat już dawno /../ Tymczasem jesteście świadkami, że Moja opieka objawia się nieustannie poprzez łaski i różne dobrodziejstwa”...

                                                                                                                                            APeeL