motto; „ by brat podał bratu przyjacielską dłoń”

    Płyną słowa psalmu: „Biedak zawołał i Pan go wysłuchał /../ Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał i wyzwolił od wszelkiej trwogi /../ Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał i uwolnił od wszelkiego ucisku /../”.

    Dzisiaj jest ostatni dzień na sprawę w Sądzie Administracyjnym (napad na niewolnika przez własny Nierząd Lekarski ). Wpisz w Szukaj: "za chorych na wiarę". Mam wątpliwość…czy kontynuować walkę? Czytaj; dalej szerzyć świadectwo wiary?

   Zaczynam przyjęcia i zapraszam do gabinetu pochyloną i chwiejącą się babcię, która przeprasza chorych i dziękuje. Zaprowadziłem ja do laryngologa, gdzie ją poznano i przyjęto. Zobacz pokorę, uniżenie starszego człowieka i świadomość otrzymanej pomocy. W moim sercu pojawiała się wielka radość.

   Niepełnosprawnego psychicznie kierują na rentę, wszystko kompletuję. Teraz prowadzę zdezorientowanego dziadka…nie trafił do rentgena, załatwiam mu karetkę. Jeszcze 80-latek z wykrytym nowotworem gruczołu krokowego…karetka i pełna informacja o postępowaniu dla rodziny.

   To trwa, ale daje wielką radość z wyciągania pomocnej dłoni. Z telewizji popłynie informacja o człowieku leżącym na ulicy. Wszyscy przechodzili z obojętnością, a 12-latek pomógł mu, wezwał policję. Tak właśnie było teraz, gdy to przepisuję (maj 2019)...przy śmietniku spał po alkoholu "szperający w pojemnikach".

    W nawale pracy i bałaganu z torby lekarskiej „wyciągnął się”…wizerunek Pana Jezusa z Całunu! Pan wprost mówi; „Miłość Moja nie odstąpi od ciebie”…

    Teraz wielki dziadek z wąsami wjeżdża do gabinetu z żoną…była u chirurga, ale chciała mnie odwiedzić, bo mieszkają daleko. Przybyła wprost z Nieba, bo w 30 minut załatwiłem jej wózek inwalidzki, bezpłatnie z dostawą do domu (800 zł ). Napłynęła obopólna radość...odwiozłem ją do windy. Powtarzała tylko; jak się panu odwdzięczę?

   W kopercie reklamującej lek trafiłem na zdjęcie wyciągniętej ręki do potrzebującego, a z kasety popłynie melodia „I’m sorry”...popłakałem się, a serce zawołało;

    „Panie Jezu, Ty powiedziałeś, że nie opuścisz mnie i tak jest! Twoje Słowo to Prawda i Wierność, to Słowność…Ty nigdy nie zawodzisz. Ty Jesteś zawsze ze mną, a ja niepotrzebnie szukam własnej ochrony…grzeszę brakiem ufności i to ja, Twój…Totus Tuus… „Któż jak Bóg”. Niech głoszę Twoją Chwałę Ty, Jezu dajesz…Ty, Jedyny dajesz prawdziwe bezpieczeństwo…daj mi Jezu Twój krzyż, a przejmij moje sprawy.”

   Nagle, o 2.00 w nocy napisałem odwołanie do sądu, a Pan w zadziwiający sposób pomógł dalej; nie było ludzi, dokończyłem pisanie…po godzinie miałem już pismo wysłane. To była wyraźna pomoc Pana...aż kręciłem głową z zadziwienia. 

   Przedstawiciel medyczny wręczył mi książkę o chorobach serca, gdy otworzyłem zobaczyłem zakładkę ze splecionymi dłońmi wielu ludzi. Prawie chciało się krzyczeć…jeszcze róża i wycięta twarz dziecka: napłynęło pragnienie pomocy ciężko poparzonej dziewczynce oraz trzęsienie ziemi w Chinach.

    W ręku znalazła się też wizytówka misjonarza z Paragwaju…

                                                                                                                        APeeL