W środku nocy - z wielką jasnością - zrozumiałem śmiertelny bój duchowy, który toczy się nad nami. Zły działa przy pomocy nienawiści (anty-miłości): z ukrycia, aby nie został ujawniony. Przypomina to działanie złych sił ziemskich, bo łajza i zbrodniarz nie odważy się wejść przez główne drzwi i oświetlone miejsce. Może wejść, ale zasłoni twarz.

   Tak też postępuje Szatan, a dodatkowo jego nie ma, bo zło czynią tylko ludzie. Belzebub jest tylko w głowach zacofanych ciemnogrodzian, bo żaden człowiek mający rozum nie wierzy w bajki straszące dzieci i głupich! Nawet w Kościele Pana Jezusa nie mówią o nim!

    Pan Bóg i Zbawiciel działają jawnie, a Matka nawołuje, aby mówić, że Jest i ujawnia się w objawieniach: „Dzieci Ja Jestem”. Moc energii miłości Matka wykazała w Objawieniach Fatimskich: z Jej dłoni wypłynęła jasność, która w sercach dzieci spowodowała nasilenie Bożej Miłości.  Na szczycie wszystkich miłości jest  c a r i t a s  czyli Boża miłość miłosierna.

   Podczas zasypiania „ukazał” się facet z przepięknymi zębami, ale uśmiech miał satanistyczny i tylko jedną połowę wąsów! Szkoda, że nie zapamiętałem wizji pięknych krzyży, bo to zapowiadało czekający mnie bój duchowy.

   Podczas przebudzenia wzrok padł na krzyżyk, a przez firankę tańczyły cienie liści rzucanych na białe drzwi. Ile różnych pociech jest na ziemi: słońce, wiatr, ptaszki, ale zarazem ujrzałem cierpienia spowodowane brakiem normalnej ludzkiej miłości.

   Napłynęły obrazy samotnych lub porzuconych kobiet. Co dzieje się w takich smutnych duszach? Jakże cierpi z nią Matka Prawdziwa! Ile radości daje miłość u ludzi. Zły wie o tym i przeszkadza. 16-letnia dziewczyna napisała w swoim dzienniku w 1938 r.; „nie pójdę na żaden film, jeżeli nie będę pewna, że nie zaszkodzi mojej duszy”...

    Żona nie widzi tego boju - i w złości na dzieci - kieruje ku mojej osobie. Nie winię jej, ale to wielkie cierpienia. W tej sekundce chce się krzyknąć: Matko Miłości! Włączyłem radio i słuchałem rozważań o Bogu Ojcu, który „mówił przez wszystko", a ja dodam, że "nadal mówi do każdego z nas", a wynika to z zapisów mojego dziennika. 

   Z natchnienia trafiłem do pobliskiego kościoła, gdzie dzieci śpiewały z organistą przed wielkim obrazem Pana Jezusa z Gorejącym Sercem: „Pan Jezus jest tu, zabierzemy Go z sobą do domu, z Nim będziemy lepsi”. Eucharystię przyjąłem w intencji ludzi żyjących bez miłości, a także rodzin żyjących bez miłości.

    Po powrocie do domu okazało się, że żona naszykowała dwie wielkie paczki odzieży dla biednych u których byłem przed trzema dniami. Później, w TV Trwam trafię na program o adopcji duchowej.

    Teraz ważna uwaga. Zły wszystko o d w r a c a. Teraz jestem rozdrażniony, a senno­ść prawie mnie przewala...demon natychmiast podsuwa „natchnienie”, aby jechać na działkę i tam dokonać zapisków (jestem do niczego)! Zawołałem: „Pod Twoją obronę", ale wystarczy zwykły okrzyk „Matko ratuj". Jego atak bardzo łatwo rozpoznasz: narasta rozdrażnienie i naprawdę nie wiesz co robić.

   Zostałem w domu, wyspałem się i wrócił humor, chęć do życia, pisania, modlitwy i wiem, że mam jechać pod krzyż Pana Jezusa. W sercu powstała koronka miłości z zawołaniem „Ojcze Przedwieczny przyjmij przez Niepokalane Serce Matki wszy­stkie cierpienia Pana Jezusa jako przebłaganie za grzechy ludzi żyjących bez miłości”.

   Daję to jako przykład, bo mamy tworzyć własne zawołania do Boga. Na działce wszystko przepisałem, wymieniłem kwiaty na krzyżu i wróciłem do domu "jako syn Boży ". Dzisiaj wreszcie będę mógł spokojnie spędzić ziemski wieczór. Zapomniałem o śmiertelnym boju nad nami.

  Żona poszła pod figurkę Matki Bożej, a ja mimo ostrzeżenia „nie!” wypiłem dwa kieliszki wódki, które wystarczyły do „dyskutowania z córką", bo widzę wszechobecny f a ł s z. Oto redaktorzy i redaktorki, ale żadnego normalnego! Szczekają na religię, a wtóruje im moja córka.

   To śmiertelny bój z Matką i Panem Jezusem. Nikt ich nie pokona, bo to "Egipcjanie" (kochający okupację). Właśnie Wałęsa jest w Egipcie...duże „sukcesy” na zewnątrz, a marność w kraju. Do dyskusji włączyła się żona i atakowała córkę o egzaminy.

   Uciekłem do kuchni i w ciemności wołałem: „Jezu! przecież to moja wina, bo muszę być ponad to wszystko, przecież jestem bardziej obdarowany i więcej wymaga się ode mnie. Wiem o tym, Panie Jezu! Trzeba być w stałej gotowości! Przepraszam Panie Jezu, przepraszam”.

   Trwałem tak z twarzą w dłoniach, a żona wskazała, że teraz (w maju) także zauważyła nasilenie działalności złego, ale nie poddaje się...

                                                                                                                      APeeL