Podziękowałem Bogu za możliwość bycia na Mszy św. przed dyżurem. Dzisiaj mam ukazane piękno „Godzinek” po których jest „cicha” Msza św., a lubię, gdy lud śpiewa tylko z kapłanem.

    Dzisiaj Maryja i Józef przynieśli Dziecię do Jerozolimy, aby Je przedstawić Bogu. Wreszcie starzec  Symeon będzie mógł spokojnie umrzeć. Pan Jezus prosi „abyśmy byli jedno".

    Kapłan śpiewa psalm, a serce zalewa świadomość, że nie mam lęku przed śmiercią. Boję się tylko kuszenia i prób przerastających moje siły. Wołam w intencji kapłanów, a w szczególności słabych z małą wiarą i upadających w pokusach.

    W ich intencji przyjąłem św. Hostię i będę się modlił na dyżurze w pogotowiu. Nie zdawałem sobie sprawy, że czeka mnie niespodzianka ze strony szatana

    Nie posłuchałem ostrzeżenia i zacząłem rozmawiać z kolegą racjonalistą, który śnił się w nocy. Nie ma żadnego sensu dyskusja z człowiekiem, który odrzuca nadprzyrodzoność i posiadanie duszy.

    Zdziwiony słucham jego diabelskich pytań:

- Ktoś zabija dziecko w ciąży, ale to może być później drogą do nawrócenia i świętości. To dlaczego zakazywać zabijania nienarodzonych?

- Niepodważalny dowód miłości Pana Jezusa znamy, ale dlaczego tak mało dobra uczynił dla Matki?

- Nie wolno czynić wszystkiego zgodnie z wolą Boga, bo wówczas życie byłoby łatwe! Ponadto jest wolna wola i odpowiedzialność!

    Powiedziałem mu, że rozumowo nie dojdzie do prawdy. Dodałem, że to była nasza ostatnia rozmowa o duchowości i zawołałem do Pana Jezusa, aby dał mu Swoje Światło. Niepotrzebnie straciłem pokój, ale to był dopiero początek udręk.

   Próbowałem modlitw, ale nic nie wychodziło, bo zrywano do pacjentów. Podczas dalekiego wyjazdu medytowałem o Zbawicielu: „Jezus jako Arcykapłan musiał porzucić dla nas Matkę. Tak jest także z kapłanami, którzy zostawiają rodziny, ale ich Prawdziwą Matką staje się Matka Pana Jezusa". Zaczynam modlitwy za kapłanów, a właśnie ujrzałem figurę Niepokalanej przed kościołem.

   Później zdziwiony będę czytał rozważania J. H. Newmana, gdzie kardynał pisze o Panu, że „/../ wyrzekł się pociechy owej wspólnoty serc, Jego serca i serca Maryi, /../ ostatnim dniem ich ziemskiego obcowa­nia było wesele w Kanie  /../ rozstał się z Nią zupełnie, /../ miał być prawdziwym Arcykapłanem /../”.

    Teraz chcę zapisać wszystko, ale po wysokim pokoju lekarskim lata szerszeń oraz napły­wają chorzy: biesiadnicy po udanych imieninach z salmonellozą, złamania, rozbite głowy, zropiały przerzut nowotworowy i próbujący mnie pobić pacjent ze zwichniętym paluszkiem!

    Z kojącej drzemki zerwano na daleki wyjazd. W oczekiwaniu na zabranie chorego stoję na wiejskim podwórku i odmawiam „Pod Twoją obronę", a towarzyszy mi gołąbek siedzący na dachu. Ja bardzo lubię ten znak pokoju. Nic nie wyszło z planu modlitw. Wołam tylko:

Matko kapłanów! Proszę Cię o wstawiennictwo, aby każdy kapłan otrzymał błogosławieństwo od Ojca.

Matko! chroń każdego kapłana przed szatanem.

Spraw Matko, aby każdy kapłan zachował wierność Bogu.

Święta Matko! Tylko Ty wyjednasz tą łaskę.

Matko Pana Jezusa! Matko nasza! Matko każdego kapłana! Zostań z nimi.

    Teraz jestem u dziadka, który nie może umrzeć od 3 lat. Minęła północ, a zrywają do pacjenta, który uciekł! Trafiłem też do „umierającego" na nerwicę, któremu „masowano” serce. Wokół pół wsi, krzyki i przekleństwa.

    Nie wiem czy śmiać się czy płakać? Wzywający wyzwał dyspozytorkę (powiedział jej prawdę)! Nie lubi szatan matki Bożej, kapłanów i takich jak ja.

      W środku nocy włączyłem radio i trafiłem na  „Trójkę pod księżycem", a za oknem pełnia. Tuż, tuż do świtu nowego dnia...      APEL