Dzisiaj (21.05.2019), gdy zaczynam to świadectwo wiary wróciło moje czuwanie z młodzieżą przy Grobie Pana Jezusa, gdzie śpiewaliśmy: „Dla ciebie wziął krzyż, dla ciebie wziął krzyż, dla ciebie umarł nań”...i tak wkoło. Popłakałem się po czasie i chciałbym tak wołać do ostatniego uderzenia mojego chorego serca.

    Sam Bóg pokazał mi Swoją Miłość do nas. Jeżeli masz syna to wyobraź sobie, że oddajesz go na śmierć godną bandytom...za najgorszych ludzi, których znasz w swojej okolicy.

    Na tym tle spójrz jaka jest nasza miłość Boga Stwórcy i pragnienie powrotu do Ojczyzny Niebieskiej. Nie zrozumiesz tego bez łaski wiary, ale poproś o ukazanie tego, bo ludzie proszą tylko o zdrowie...

    Po wczorajszym ataku Szatana wielka radość zalała serce, bo od rana nadrabiałem zaległości w przekazywaniu moich przeżyć duchowych, a wiedz, że jest to zadanie mojego życia. Dla wielu jest to choroba, pisanie wciąż o tym samym. Te doznania są potrzebne tym, którzy znajdą się na drodze prowadzącej do wiary prawdziwej.

   W drodze na Msze św. moje serce zalewała miłość do Boga Ojca, a tego nie można przekazać. Trafiłem do kaplicy Miłosierdzia Bożego, namiastki raju na ziemi ze śpiewającymi ptaszkami w otaczającym lesie z sennie płynącą rzeką i kojącym słońcem.

    W tym czasie siostra śpiewała do Matki Bożej: chcę Cię kochać, chcę zawierzyć", a ja dalej trwałem w łączności z Bogiem Ojcem. Tak jest też podczas podczas różnych piosenek o miłości...wówczas chce się głośno krzyczeć: „Ojcze! Ty Jesteś moją miłością”.

   Teraz, gdy zapisuję w ręku znalazła się modlitwa matki Eugenii Ravasio, której Deus Abba, Omnipotens Pater przekazał orędzie: „Bóg Ojciec mówi do swoich dzieci”.

   <<O, mój Ojcze Niebieski, jak jest słodko i miło widzieć, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja – Twoim dzieckiem! / Ojcze, Ty wiesz wszystko, Ty widzisz wszystko, Ty znasz mnie lepiej, niż ja znam samego siebie. / Mój Boski Ojcze, spraw, by Cię poznali wszyscy ludzie / Boski Ojcze, słodka Nadziejo naszych dusz, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!>>

    Od Ołtarza św. z trzema kapłanami i wielką figurą Pana Jezusa popłyną słowa o misji Pawła i Barnaby, którzy zachęcali do wytrwania w wierze, bo do Królestwa Bożego wchodzimy poprzez wiele ucisków.

   W tym czasie psalmista wołał ode mnie (Ps 145/144): „Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu /../ Niech Cie wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła i niech Cie błogosławią Twoi wyznawcy.”

    Natomiast Jan, umiłowany Apostoł Pana Jezusa w Apokalipsie (Ap21, 1-5a) usłyszał donośny głos mówiący od tronu, a Zasiadający na nim rzekł, że: <<Oto czynię wszystko nowe>>. Wg mnie oznaczało to otworzenie Królestwa Bożego, gdzie nie ma łez i śmierci, a trafiamy tam przez pójście za Panem Jezusem.

    Ponownie wróciło czuwanie przy Grobie Pana Jezusa i mój śpiew z młodzieżą: „Jeżeli chcesz Mnie naśladować to weź swój krzyż na każdy dzień i choć ze Mną zbawiać świat w kolejny już wiek”.

  W maju 1992 r. pisałem (mam przed sobą taką „resztkę”), że: musimy stać się dla Boga wiarygodni...tak samo jak na ziemi, dla władzy ziemskiej! Wiarygodność dla Królestwa Bożego to pokuta, post, modlitwy, szukanie szczęścia dla innych, współcierpienia z powodu zaślepienia większości ziemian.

   Po Eucharystii padłem na kolana przed obrazem Jana Pawła II, a po powrocie do domu wołałem przez godzinę w odczytanej intencji...

                                                                                                                                      APeeL