Dzisiaj bardzo ciężko pracowałem na Poletku Pana Boga, a przed wejściem do kościoła wzrok zatrzymały mrówki pracujące pod płytami...w wielkim upale. Jak i gdzie pobierają wodę do picia? Jakże Pan wszystko pokazuje.

    Na dzisiejszym nabożeństwie do Serca Pana Jezusa płakałem przy każdym zawołaniu i zastanawiałem się kto ułożył tę litanię (działanie Ducha Świętego)? W tym czasie mój wzrok zatrzymywało czerwone Serce Pana Jezusa na wielkiej figurze Zbawiciela z wyciągniętą ręką.

   Dodatkowo słońce wpadające przez witraż dawało niebiańskie kolory, które były na obrazie s. Faustyny oraz Trójcy Świętej, a w tym czasie przez otwarte drzwi kościoła pięknie śpiewały ptaszki. Jakże Pan Bóg obdarza mnie każdego dnia. Jak nigdy kapłan śpiewał z wszystkimi całą litanię: „Serce Jezusa ukojenie serca naszych”, „Serce Jezusa ucieczko nasza”, itd.

    To wszystko wywołało ekstazę jak po Eucharystii. Mszy wysłuchałem na ławce przed kościołem, gdzie w serce wpadło wołanie Pana Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy (J17, 11b-19):

   <<Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. /../ Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i ja nie jestem ze świata. /../ Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie>>. To coś pięknego, bo Apostołowie wciąż są powoływani i takim się czuję...

    Po nabożeństwie do Serca Pana Jezusa oraz Mszy św. wstąpiłem do koleżanki i oczyściłem sobie przewody słuchowe...latamy na Marsa, a nie potrafimy stworzyć leku w aerozolu, który upłynnia i zapobiega tworzeniu woszczyny utrudniającej słuch. Popłakałem się dziękując Panu Jezusowi, bo będę mógł zmienić preparat.

   Mam kłopot, ponieważ nie potrafię modlić się sercem...w małych pomieszczeniach. Nawet koronka do Miłosierdzia Bożego o 15.00 nie ma żaru, a teraz przebijała serce. Wyszedłem wołać w mojej modlitwie za służących Bogu, a takim się czuję w końcu mojego życia...

    W tym czasie słońce chowało się za blokiem, chłopy haratały gałę, a ja zjednany z Bogiem umierałem podczas drogi krzyżowej i św. agonii Pana Jezusa. W podziękowaniu pięknie śpiewał mi skowronek ze świerka sięgającego nieba.

   Niewierzący zaraz zapyta: a skąd wiedziałem, że ten ptaszek śpiewał mi w podziękowaniu od Boga? Gdzie dojdziesz swoim rozumem...potkniesz się o swoje nogi jak Putin na lodowisku lub Boleksław i Bronek, a ostatnio Donek, który sprzedaje białego konia (memy)...

   Cały dzień pisania, upał oraz przeżycia duchowe sprawiły zesłabnięcie ciała po przebiegu, które przywitał śpiew ptaszków o świcie. Padłem na kolana, przeżegnałem się, a łzy zalały oczy. Pierwszy raz odczułem radość z klęczenia bez modlitwy...trwania ze Stwórcą mojej duszy.

    Pasuje tutaj podobna sytuacja z początku mojego nawrócenia (03.06.1992), która świadczy o mojej niezmiennej miłości do Pana Jezusa;

„Dobry Jezu! Dobry Panie!

Łaskawy i pełen Miłosierdzia...

Ty otworzyłeś nam Niebo, a z Tobą jestem w nim już tutaj!

Tylko Ty pragniesz mojego prawdziwego szczęścia.

Tylko Ty chcesz doprowadzić mnie do Prawdy i Miłości”...

    W sercu pojawił się św. Paweł, który dzisiaj (Dz 20,17-27) mówił do starszych Kościoła w Efezie:

<<Ja służyłem Panu z całą pokorą pośród łez i doświadczeń, które mnie spotykały z powodu zasadzek Żydów /../ nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa /../>>.

                                                                                                                                APeeL