Niepokalanego Serca NMP
„W wolne soboty wal do roboty”. Nic nie zapowiadało bałaganu, ale zacząłem od 7.00, a skończyłem o 13.30 (pracujemy: 8.00-12.00).
Młody idzie na kierowcę zawodowego, nie chce ziemi po rodzicach i dorabiania się. Przybył też chory z nowotworem i inny czekający na zabieg.
W drodze z pracy przekazałem Bogu upracowanie i zawołałem: „ofiaruję Ci wszystkie najpiękniejsze kwiaty świata”. Zagrałem w „To-To”, może Pan Bóg odmieni mój los. To stanie się w 2008 roku, ale nie wg mojego planu. Pan da mi wówczas Swój krzyż!
O 15.00 wyszedłem pomodlić się i podczas odmawiania koronki rozmawiałem z budującym dom, który chce coś zmienić, bo upada jego sklep. Teraz „Polityka” otwiera się na art. o bezdomnych, a w telewizji płynie program „Idol”.
W „Super ekspresie” piszą o dziewczynce czekającej na przeszczep. Jeszcze „Samoobrona” pragnąca odmienić los rolników. Kupiłem różę dla Pana Jezusa i przypomniało się wołanie do Boga podczas powrotu z pracy.
Przed Msza św. wieczorną zerwała się ulewa. Ponownie wołałem: „Boże tylu jest lekarzy pragnących pracy, a ja chce żyć tylko dla Ciebie i dla Twoich spraw”. To naprawdę płynęło z głębi mojego serca. W tym wołaniu pragnąłem odmiany losu, zapewnienia bytu, abym miał więcej czasu na modlitwy oraz zapisywanie przeżyć. W moim rozumowania czekałem na jakieś wsparcie finansowe. Bóg tego dokona, a wówczas będę się buntował i pragnął pracy. Zobacz nasza nędzę!!
Popłakałem się podczas odmawiania litanii do Matki Bożej, a w ręku znalazł się obraz MB Pocieszycielki Strapionych z Lewiczyna, gdzie wróciłem do Boga, wizerunek Pana Jezusa oraz cudowny obraz Boga Ojca.
Z figury Zbawiciela wyszedł gwóźdź (ze stóp). To znak ulgi, którą przyniosłem Synowi Bożemu w w zadawanych Mu cierpieniach...
APeeL