Tuż po wstaniu serce zalewały sekundowe błyski miłości Bożej. Podczas wołania z dziękczynieniem łzy pojawiły się w oczach: „Tato! Tatusiu!! Dziękuję za wszystkie łaski: łaskę wiary, pokój, pracę z posiadaniem ojczyzny i dachu nad głową”.

    Idziemy na Msze św. a żona wypomina mi czas nędznego życia (patrz: Michał Wiśniewski). Ilu takich ginie: omamionych światem, uciechami, posiadaniem. Wielu ma kontraktowe małżeństwa niezgodne z Wolą Boga Ojca.

    Często idzie im dobrze...do następnego kontraktu! Przepływa świat utracjuszy i marnujących różne dobra i talenty...w tym upływający czas! To jeden z dwóch darów Boga, którego nie wolno zniweczyć.

    Podczas wejścia do kościoła „spojrzał” wiz. Ducha Świętego, co powtórzyło się w kościele, gdzie jest taki wizerunek nad Ołtarzem głównym. Na chórze spotkałem lokalnego celnika. Przedtem był sanitariuszem, a teraz władza ludowa dała mu stanowisko w urzędzie skarbowym.

    „Rozkwitł”: willa, drogi i wielki samochód...mówię mu, że z trudem wejdzie do Królestwa Niebieskiego mimo, że gra Bogu na trąbce. Teraz kanonik drze się w kazaniu na „kolesiów” rozkradających Polską. Wraca czas nawrócenia. Idę za Panem Jezusem i współcierpię: „Panie! Ty widzisz, krzyża się nie wstydzę”. Na ten moment padają słowa (ks. Oz 63-6); „Miłości pragnę nie krwawej ofiary”.

    Dzisiaj Pan Jezus powołał na Apostoła celnika Mateusza. Św. Hostia pękła na pół „My”. Cóż się zdarzy? Odwiozłem córkę do autobusu i popłakałem się pod moim krzyżem, bo pięknie wyglądają kwiaty jako wyraz mojej miłości do Zbawiciela. Ból zalał serce. To jest nieprzekazywalne dla ludzi normalnych. Oderwałem maleńką różyczkę dla Pana Jezusa z Całunu, który towarzyszy mi dzień i noc.

    Nigdy nie oglądam TV Rai Uno, a właśnie trafiam na relację z jakiejś katedry i kapłana unoszącego Eucharystię. Wszyscy usiedli w ciszy. Na pewien czas - po mojej prośbie - wprowadzono to w naszym kościele, ale wrócono do normy czyli szybkiej konsekracji i żartowania po Eucharystii. Diabeł wie jak to zorganizować, bo każdy kapłan chce być „równym i naszym”.

    Wyszedłem na spacer modlitewny. Wracają słowa proroka; „Miłości pragnę nie krwawej ofiary”, a przypominają się słowa z „Echa”, że „Miłość jest życiem duszy”. Odmówiłem wszystkie moje modlitwy. To wielkie ukojenie.

    W domu „patrzył” Pan Jezus, o. Pio, ks. J. Popiełuszko, kardynał S. Wyszyński, a do tego św. Oczy Zbawiciela z Całunu. Jeszcze wiz. MB Pocieszenia, Jan Paweł II i św. Antoni z Padwy. To ci, którzy kochali i kochają Pana Jezusa.

   W tym rozmodleniu „uciekłem” od żony. Jak jej to wytłumaczyć? Jak przekazać? Zobacz cierpienia rozdartego miłością do Boga i do stworzenia. To konflikt miłości ludzkiej i miłości do Zbawiciela. Serce zawołało: „Panie Jezu! Tylko Ciebie kocham! Tylko miłość do Ciebie przynosi wieczne szczęście”.

    Oz 6,3-6 „Miłość wasza podobna do chmur /../ albo rosy. Która prędko znika”. To wielka prawda. Dlatego Pan pragnie naszej miłości, a nie ofiar. Wczoraj (15.11.2011) s. Faustyna mówiła, że wielkie wyrzeczenia bez miłości nic nie oznaczają, a maleńki czyn z miłości ma wartość wieczną. To wiem.

     zawołał w Ps 50(49) ode mnie; <<wzywaj Mnie w dniu utrapienia, uwolnię ciebie, a ty Mnie uwielbisz>> W ręku znalazł się art.; „Serce Jezusa i Maryi symbolem miłości”…

                                                                                                                         APeeL