Miałem przeczucie, że umrze pacjent w prowadzonym przeze mnie oddziale wewnętrznym i nie mogłem spać z tego powodu. W głębi duszy prosiłem Boga o zachowanie przy życiu tego, którego rodzina wspomogła mnie finansowo.
Nad ranem, tuż przed przebudzeniem napłynął obraz kobiety w czerni pochylonej nad stołem w gabinecie lekarskim. Po przyjściu do oddziału zauważyłem, że tak jest ubrana pielęgniarka, która stwierdziła, że w nocy zmarł ciężko chory. Wcześniej powiedział, że to jego koniec i poprosił o kapłana. Nie chciała mnie wzywać (byłem na dyżurze w pogotowiu, piętro niżej).
Nagle zrozumiałem ohydę mojej prośby do Boga, bo "mój" pacjent przeżył. Jakże ważna jest służba bezinteresowna, bo wówczas wszystkich traktujemy równo, a przez to w sercu mamy pokój i czyste myśli.
Teraz płacze żona umierającego od dawna: „Panie doktorze, wchodziłam do jego pokoju i widziałam jak cierpi. Dzisiaj przyszłam tutaj, a łóżko szpitalne puste...czy już nie żyje”?
Przed dwoma tygodniami byłem pogotowiem u policjanta, który zmarł śmiercią nagłą. Żona bardzo krzyczała. Dzisiaj jest u mnie i mówi, że trzy dni przed śmiercią męża usnęła przed telewizorem i poczuła silny ucisk lewej ręki. Przez sen z krzykiem zapytała: czy przyszłaś po mnie? Po przebudzeniu zobaczyła, że na fotelu siedzi obca kobieta. Teraz wie, że jej mąż jest, bo śnił się szereg razy. Przyznała, że śmierć przypomina o naszej nicości.
Pamiętaj Bóg czeka na twój powrót. Czeka na najmniejszy sygnał, na najmniejsze drgnięcie naszego serca, które odbierze i „przybędzie”. Czuwaj i bądź gotowy, bo w każdej chwili może nastąpić fizyczny koniec.
Czuwa ten, kto się boi: matka nad dzieckiem, lekarz, pielęgniarka, chory. Usypia nas poczucie dobrego zdrowia. Z tego jasno wynika, że nie ważne jest to, co robimy dla naszego ciała (należy go pielęgnować, oszczędzać, chronić), ale co zrobimy dla naszej duszy.
Panu Bogu „bardzo udała się starość” (czytaj: nie pokładaj ufności w ciele). Jako lekarz wiem jak może zmarnieć z dnia na dzień. Zresztą sam widzisz, co robi się z pięknych dziewczyn.
Bóg dał nam czas, każdemu inny, który wypala się jak świeca. Ponieważ jesteś młody to wydaje ci się, że masz dużo tego daru. Na ile ja lat wyglądam?
- Pani jest tylko wcześniej urodzona. Staruszkowie. Przykład pięknej, wielkiej i czystej miłości w trzecim wieku.
- Niedługo umrę, ale nie boję się śmierci...mówiła do mnie 88-letnia babcia. Potwierdziła, że często śnią się jej przodkowie.
W tym momencie widzimy na czym polega wiara i co oznacza śmierć dla wierzącego...to powrót dzieciątka do ukochanego ojca. Niewierzący ma lęk przed śmiercią, a zjednany z Bogiem odchodzi z radością duchową. Znane są relacje zadziwionych piękną muzyką. Piszę to, a dreszcz „prawdy” przepływa przez ciało.
Inna śmierć. Umierał niewierzący. Wezwał do siebie syna, aby ten nachylił się, bo pragnie powiedzieć mu coś ważnego..."może zgodził się na wezwanie kapłana"? Pewny swego, na łożu śmierci oświadczył: „nie wierz, nic nie ma".
W ostatnim tchnieniu możesz uzyskać zbawienie: byłeś całkowicie niewierzący, ale wystarczy jeden błysk, aby ujrzeć swoją ohydną przeszłość, przerazić się i zawołać: „Panie przebacz". Bóg odpowie na twoje rozpaczliwe „wezwanie”, które otworzy serce.
Pytano Norwida: „Mistrzu, które słowo jest najstraszniejsze”?...”za późno”! Pamiętaj jeszcze nie jest za późno, ale bądź gotowy w każdej chwilce...
APeeL