Przebudziłem się z powodu bezdechu sennego (podniebienie zatyka drogi oddechowe), ponieważ spałem na wznak. Jakże umęczy to życie...

   Po wstaniu serce zalała powaga z poczuciem odpowiedzialności za świat, a bliżej za zbawienie ludzi. To łaska Pana Jezusa, łaska widzenia ludzkości od Boga. Jadę do kościoła z trzykrotną powtórką „Anioła Pańskiego”. Na tablicy wzrok przykuła modlitwa Jana Pawła II o powołaniu do świętości oraz słowa o niezawodnej nadziei życia wiecznego. Niezawodna nadzieja...jakże to piękne.

    Płyną czytania: „/../ Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. /../ pojednał nas z Sobą przez Chrystusa i zlecił nam posługę jednania /../ spełniamy posłannictwo jakby Boga samego /../”.

   Jakże piękny jest Ps 103(102) „Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia”, a Pan Jezus w Ew (Mt 5, 33-37) zaleci, aby mówić: „tak, tak lub nie, nie”. Z mocą trafiłem na dyżur w pogotowiu...świadomy, że bez Boga Ojca nie możemy uczynić nawet jednego włosa czarnym lub białym.

    Studenta wyrzucono za obronę Pana Jezusa, bo podpisał protest przeciwko prezydentowi Olkowi i min. Siwcowi, który małpował naszego papieża! Studenta usunięto z teologii przez księdza „patriotę”, który chwalił stan wojenny i bronił gen. W. Jaruzelskiego.

   Karetką trafiłem do staruszka 92 lata, który skrwawił się po zażyciu tabletek od bólu głowy (salicylany) oraz do babci 92-letniej, z krwiakiem pourazowym krocza, gdzie podarowano mi jajka zawinięto w gazetę ze zdjęciem krzyża.

    W telewizji pokażą węże, które widzą w nocy (u nas noktowizory) i zabijają podstępnie. Po ukąszeniu szczura idą za nim do jego nory. Nagle poznałem intencję, bo błyskawicznie przepływają obrazy:

- syn zatroskany egzaminem, przejazdem (dałem mu samochód) i dziewczyną

- żona zatroskana o niego

- ja od rana zarobkiem na dług dla zony (trafiło się badanie kierowcy) oraz intencją

- student wyrzucony i zatroskanie o jego sprawę

- bezrobotni

- wyjazdy za chlebem z krzywdzeniem dzieci.

    Podczas modlitwy trafiłem do dziewczynki z anginą i wymiotami. Miałem pecha, bo zostawiłem w gabinecie drogi antybiotyk („Cefzil”), który specjalnie woziłem. Matka popłakała się, bo musiała pożyczyć pieniądze w sklepie. Przecież mogłem jej dać tak jak dawałem na wódkę lub dla własnej chwały.

   Trafiłem też do umierającego z powodu nowotworu. Wokół zatroskana rodzina, która próbuje ratować go kroplówkami, a nie wiedzieli, że należy się dodatek opiekuńczy (wszystko wypiszę następnego dnia). Miał Sakrament Namaszczenia chorych. Poprosiłem go, aby ofiarował swoje cierpienie (uświęcił) i przekazał na ręce Matki Bożej.

    Antybiotyk przydał się dla następnej dwójki dzieci. Cały czas płynie moja modlitwa, a nagle wnoszą 2-latka, który spadł z traktora i już pędzimy do szpitala.

   Przepłynął świat zatroskanych;  kard. Stefana Wyszyńskiego o moją ojczyznę, Busha o świat., a rolników o zbiory. Rano trafiłem do bogatego i chytrego, który chciał wyłudzić przewóz karetką do szpitala. Ilu jest zatroskanych o swój byt materialny, a z tego rodzi się wyzysk, chytrość, kapitalizm...                                                                                                                                       

                                                                                                                                         APeeL