Podenerwowany biegłem do garażu, bo w ramach wczorajszej intencji (za całkowicie zaskoczonych) przez godzinę nie mogłem edytować właśnie tego zapisu. Jakże Bóg zadziwia, bo przez całe lata nie miałem takiego zdarzenia.

    Dodatkowo wzrok zatrzymał zabity gołąbek. Nie lubię tego znaku duchowego i myślałem o utracie pokoju. Podczas wjeżdżania na parking kościelny musiałem cofnąć...mógł we mnie uderzyć samochód pędzący za mną.

    Ile niebezpieczeństw jest w każdej chwilce naszego życia. Nie posłuchałem mojego Anioła Stróża, aby nie edytował zapisu (zresztą miał błędy), bo na spotkanie z Panem Jezusem nie wolno wpadać jak do knajpy. Opisuję brak "posłuszeństwa w małym", a to są całe ciągi zdarzeń.

   Po wejściu do kościoła wzrok zatrzymała pozostawiona do wzięcia książka "Matka świętego". Nawet teraz, gdy zaczynam przekazywać to świadectwo wiary mam łzy w oczach, bo ks. Jerzy Popiełuszko jest mi bliski w swoim męczeństwie.

    Nie chodzi o bestialskie zamordowanie...byłem k. Torunia, gdzie wrzucono jego zmaltretowane zwłoki do Wisły (w worku obciążonym kamieniem), ale o nękanie przez Bezpiekę! W czasie jego życia przerywano mu sen, rzucano kamieniami w okna, a prymas Józef Glemp nie kiwną palcem w jego obronie.

   To wszystko znam, bo przez 10 lat nikt nie stanął też w mojej obronie, a w IPiN "koledzy" psychiatrzy wiedzą, co uczynili i trwają w swoim przestępstwie (psychuszka u mistyka świeckiego). Jakim trzeba być trepem duchowym, aby w kraju katolickim traktować wiernego, który przez 30 lat uczestniczy w codziennej Mszy Św. - jako chorego psychicznie!

    Jak trzeba być zgniłymi moralnie, aby przez ten czas udawać samorządowców. To nie dzieje się w czasach życia świętego, ale "tu i teraz", gdzie prezesina "Małgośka" Gersdorf skarży się na nas do Niemców! Pasuje tutaj słowo red. Ziemkiewicza: "gnidy" (patrz; 26.08.2019).

    Z mojej zacisznej ławki na wskroś kościoła widać obraz świętego. Nasze serca zjednały w miłosnych błyskach. Popłakałem się i poprosiłem ks. Jerzego, aby sprawił powrót do kapłaństwa ks. Tymoteusza Szydło, który został zwiedziony przez Szatana (zwątpienie w sens posługi).

    Prosiłem o to z płaczem, bo nigdy już nie uzyska pokoju Bożego, a po śmierci czeka go nieznana odpowiedzialność. Powinien zgłosić się do Ducha Świętego (napisałem do niego, list jest na stronie 31.08.2019).

    W tym momencie św. Paweł mówił (Kol1, 1-8) o modlitwach za żywiących miłość do wszystkich świętych oraz wiernych Chrystusowi. Łzy zalały oczy, a to dowód na prawidłowy odczyt tej intencji.

    Natomiast Pan Jezus w Ew (Łk 4, 38-44) uzdrawiał i egzorcyzmował opętanych, a złe duchy złośliwie Go ujawniały. Musisz kupić książkę Amesa "Oczami Jezusa", a nie pożałujesz, bo tam w wizjach gangstera motocyklowego jest pokazana 3-letnia posługa oczekujących Zbawiciela wszędzie. Choroby były wówczas podobne jak dzisiaj, a nie było lekarzy. Przez chwilkę wyobraź sobie tłumy czekających na zmiłowanie...

    Po Eucharystii chciałbym zostać w kościele, trwać tutaj z Panem Jezusem...popłakałem się podczas zapisywania tego. Po powrocie do domu przez godzinę krążyłem odmawiając moją modlitwę w intencji tego dnia i padłem niezdolny do niczego.

   Nasze ciało jest zbyt nędzne do tak wielkich uniesień duchowych, które koleżanki specjalistki-ateistki określają; "brakiem krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć". Tak jest, gdy w walonkach wchodzisz na teren wiary świętej...

                                                                                                                          APeeL

 

Aktualnie przepisane...

03.09.2002(w) ZA PROSZĄCYCH O ŁASKĘ WIARY

    Dzisiaj są imieniny żony. Idę na Mszę św. o 6.30. Mam pragnienie przyjęcia św. Hostii w jej intencji, ale w stanie czystym. Trafiłem na kapłana, a łzy zalały oczy. Podziękowałem za dobrą żonę, kupiłem słodycze, a później pomodlę się za nią...

    Szykuję się na dyżur, a syn czyta żonie swoją pracę o turystyce w okresie działania terrorystów. Poprosiłem o ochronę na dyżurze. Podczas zmiany dyżurantów strasznie przeklinał kolega opuszczający „Rkę”, a drugi zionął alkoholem.

    Parno, gorąco, ale dyżur jest spokojny. Kolka nerkowa oraz wyjazd do zwłok powieszonego. Nie można się zdrzemnąć, bo wpadają roje much, a chirurg strasznie trzaska drzwiami (gabinet za ścianą).

   W ręku mam art. o luteranach, którzy wrócili do naszego kościoła, a „Gazeta wyborcza” pisze po swojemu o przestępcy, że „Bóg mu pozwolił”...

    Matka Boża Pokoju zaleca, aby prosić o łaskę wiary. Wzrok zatrzymał Pan Jezus na drodze krzyżowej padający pod krzyżem. Z serca wyrwało się wołanie:

- Chryste bądź ze mną, we mnie, za mną i przede mną

- Bądź w sercu tego, który myśli o mnie

- Bądź w oczach tego, który patrzy na mnie

- Bądź w uszach tego, który słucha mnie

- Bądź w ustach tego, który mówi do mnie...

                                                                                                                                  APeeL

 

02.09.2002(p) ZA ZEPSUTYCH NĘDZNIKÓW

   Zerwał mnie straszący sen, bo Jerzy Urban ma zebrać "prawdę" o mnie i wszystko opisać. Po przebudzeniu o 6.40 człowiek przypomina stary samochód, który nie chce zapalić i szarpie przy ruszaniu. Nie ma we mnie człowieka duchowego...sama materia (ciało).

    Przepływają obrazy z mojego nędznego życia za które przepraszam Boga Ojca. Wstydzę się, nie mogę otworzyć oczu, bo mam zamiar podjechać pod krzyż i podlać kwiaty.

    W drodze do pracy przejeżdżałem obok zabitego psa i wpadłem na wystający hydrant...trwał słuszny niepokój i lęk. Dzisiaj rejestratorka nie ma humoru. Na dobry początek mam już trzy wizyty, które okażą się niepotrzebne, bo jedna z chorych była przestraszona, druga potrzebowała tylko zwolnienia (angina), a do trzeciej...wezwanie złośliwie zalecił kolega, który był przede mną.

    Ludzie wpadają, kłócą się, dzwonią i proszą do chorych. To coś strasznego, ale wytrwałem;

- pierwsza pacjentka ma zepsuty rozrusznik serca, który trzeba skontrolować, bo pojawiają się napady migotania przedsionków

- wyrwałem się, aby sprawdzić czy mam uszkodzony samochód, a wpadałem na panią, która wetknęła mi pieniądze za podbicie książeczki zdrowia. Później podczas płacenia w maglu będę żałował, że przyjąłem tę nienależną zapłatę. Nawet na działce nie znalazłem ukojenia, bo atakowały komary...

    Nagle stwierdzam, że zepsuł się zegarek! Zważ jak Bóg pokazuje nasze ograniczenie (drugi dar oprócz wolnej woli, ale nie wiadomo jak duży). Zamyśliłem się nad moją nędzą; czym różni się moja od innych. Ja wiem, że jestem nędznikiem, a to oznacza wyższą odpowiedzialność.

   Nędza dotyczy wszystkich...oto żona oddała kwiaty, a liczyła, że otrzyma nowe na imieniny...wszystko co stare daje się Jezusowi. Stąd brzydkie krzyże i figury, najgorsze są słoiki na kwiaty. Obok krzyża przy cmentarzu sprzedają lampki, ale nigdy najmniejszej nie zapalą!  Napłynął też obraz mojego krzyża z dyżurującymi naprzeciwko prostytutkami.

    Trafiłem na Mszę św. imieninową proboszcza. Trochę głupio, bo śpiewał chór, składano dary jak Bogu w dawnych czasach, kwiaty i życzenia. Rozterka w moimi sercu, bo to trochę chwały własnej śmiertelnika. Zacząłem moje modlitwy z przepraszaniem Boga Ojca;

- za moje przepełnienie zmysłowością

- chciwość z przyjmowaniem nienależnych darów

- łamanie przepisów drogowych

- niepotrzebne gadanie, radzenie i uleganie złym pomysłom...

     Jakże Pan potrafi pokazać nasze zepsucie i nasza nędzę...

   

                                                                                                                          APeeL

 

02.09.1992(ś) ZA OFIARY NIEODPOWIEDZIALNOŚCI

W gabinecie ordynatora czekam na obchód lekarski...tak chciałbym paść tutaj na kolana...jak wielkim darem Boga jest modlitwa! Właśnie płynie różaniec Pana Jezusa: "Ojcze Najwyższy, który dałeś Syna Swego...za mnie! Swego Syna za mnie!" To wprost niepojęte...

    W tym czasie dziadek krzyczy na izolatce...jeszcze niedawno był okazem zdrowia, ale spadł z wozu wypełnionego sianem. Złamał sobie żebra i nos, złapał zapalenie płuc, teraz ma dodatkowo infekcję w drogach oddechowych i odleżyny...chyba zbliża się koniec. Dałem mu mocniejszy środek przeciwbólowy typu narkotyku (Fortral).

    Cały dzień przepływały obrazy nieodpowiedzialności;

- tutaj, ten dziadek i nieodpowiedzialność syna (zabrał go na wóz)

- oto nasz oddział bez lekarza poza godzinami

- wezwany lekarz odmówił przybycia do umierającego!

- córka grzebie w rzeczach żony, pozabierała jej różne drobiazgi

- oto ustawiający wagony...przez nieostrożność wywróciły się cztery cysterny ze środkami chemicznymi...

- żona pojechała na źle zorganizowane zebranie (strata czasu)...                                              

     Dzisiaj, gdy edytuję tę intencję (05.09.2019) trwa największy na świecie wylew nieczystości do Wisły. Wprost chce się powiedzieć; "nasza gówna rzeka", a prezydent Warszawy Rafałek Trzaskowski mówi, że to nic takiego i woda jest zdolna do picia (pobierana wcześniej). Dobrze szło mu w promowaniu Parad Grzeszności "spółkujących inaczej".

   Dzisiaj wiadomo, że projekt przeprowadzenia rurociągu pod rzeką był głupi (nalano betonu, który zapadł się, wszystko pękło i nie da się tego naprawić). Trzeba przyznać, że pana Jakiego starającego się o to stanowisko uchroniła Opatrzność Boża                                                           

    Przypuszczam, że  do Sejmu RP nie wejdzie frakcja spadkobierców "czerwonej zarazy" połączonej z "tęczową". Nic nie dają już kazania o. Roberta Biedronia. Nawet nie wypada ich emitować wobec takiej klęski ekologicznej.                     

                                                                                                           APeeL

 

 

03.09.1989(n) Tam jeszcze nikt nie był... 

    Po wczorajszych obchodzeniu imienin żony jestem pusty duchowo. Personel rozpalił ognisko i pieką się kartofle. Źle się czuję i nie chcę "leczyć" się alkoholem. Patrzę w żar i mówię

  • Gdzie jest piekło...może w głębi ziemi, gdzie mamy 3000°C?

  • Powiem doktorze, odzywa się jeden z ateistów; naprawdę nic nie ma, to tak jak ze świnią, wszystko wyparuje z ziemi...tam nikt nie był i nic nie wiadomo, szkoda na to czasu - pożyjemy, zobaczymy!

     Te prymitywne argumenty wyznaje sześciu ludzi z zespołu. Może w ciszy i w swoim wnętrzu myślą inaczej. To rozczarowuje, bo garstka pragnie Boga. Nikt poważny - na większym forum - nie powie inaczej!

    Atak złego  - w czasie moje słabości duchowej - był celny. Jak jest to z innymi? Wróciłem zdenerwowany do gabinetu lekarskiego, gdzie z otwartego "Dialogu" św. Katarzyny padną słowa; 

    <<Na ziemi nieskończone są dwie rzeczy (ważne dla każdego); uczucia i pragnienia. Tutaj nie zaznamy pełni zadowolenia, bo albo masz niedosyt, albo przesyt. Wynika to z tego, że jako człowiek jesteś nieśmiertelny i przeważnie pragniesz rzeczy skończonych (tylko pragnienie Boga jest nieskończone)>>.

    To wyjaśnia mój obecny stan; pragnę Boga, a bliżej miłości Ojca Prawdziwego, a nie czuję Jego obecności...jestem opuszczony! To tak jak matka małego dziecka; jest, ale jej nie ma! Brak osoby ukochanej w najbliższym otoczeniu!

    Większość ludzi ubóstwia rzeczy i ludzi (istoty) - to wielka szkoda dla ciała i duszy. Śmierć kończy cierpienie związane z pragnieniem zbliżenia się do Stwórcy. Wówczas pragnienie jest zaspokojone w pełni i bez przesytu. Zapamiętaj - tutaj możesz nasycić się i odpocząć tylko w Bogu Ojcu!

     Napłynęła wielka chęć pozostania w ciszy i spotkania z Bogiem, a tu wyjazd! Na ten moment kolega zgłosił chęć zastępstwa! "Dziękuję Ci Panie Jezu, dziękuję!"

                                                                                                                                 APeeL

 

02.09.1989(s) Z łaską wiary wszystko jest inne...

    Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu, a za 2.5 dnia będzie wyż (poznaję to po zawrotach głowy i jakimś wyrzucie nieznanego związku chemicznego do krwi). Wówczas trafiam na horror w pracy; zawały serca, udary, omdlenia, różne kolki. To zarazem pomaga mi, bo nie przepuszczę ciężkiego stanu. Zawał może być bez bólu, a nawet z prawidłowym ekg!

   Kiedyś przed świętami uspokajano kierowców, a ja chciałbym krzyczeć, bo czułem tragedię. Rzeczywiście, podczas opadów deszczu zrobił się zimny wyż ze ślizgawicą! Bardzo dużo ludzi zginęło i było rannych...nawet Instytut Meteorologiczny przepraszał!

    Spałem krótko, a dodatkowo obudzono mnie w fazie snu głębokiego. Wówczas trudno się obudzić i dojść do siebie. Ta faza jest bardzo ważna. Ja muszę ją nadrobić...czyli usnąć na kilka minut (3-10). Niekiedy pomaga kilka sekund. Inni znoszą to fatalnie. Tacy nie nadają się do pogotowia.

   Powie ktoś; ''ja nie pracowałbym" (budzenie) za żadne pieniądze. To prawda, ale taki człowiek nie doznaje moich przeżyć. Różne fazy nocy, piękno głębokiej ciemności, wielobarwność przeżyć wewnętrznych, zaskakujące sytuacje, cisza, milczenie ludzi, powaga. To wszystko ma wiele elementów Boskich...nie wspominam o pomocy cierpiącemu!

    W tym momencie zrozumiałem, że to co przeżywam jest piękne, ponieważ przeze mnie płynie miłość. Ludzie bez łaski wiary pozbawieni są tego uczucia. Robią to samo co ja, ale bez zadowolenia wewnętrznego...bez radości towarzyszącej miłości.

                                                                                                                     APeeL