Przebudziły mnie przykre zaburzenia rytmu serca. W drodze do kościoła zdziwiony zobaczyłem na niebie księżyc i wielkie słońce. W sercu ból, bo trwa wojna w Ziemi Świętej...
Popłakałem się podczas Eucharystii, łzy płynęły po policzkach na ziemię (dar łez), a sprawiło to zjednanie sercem z ludźmi słabymi i samotnymi, których symbolem są wdowy.
Od 7.0 - 15.00 trwał nawał chorych z kłótniami i złością pacjentów. Przesuwali się słabi:
- napadnięty w pociągu po obdukcję
- rolnicy, chorzy, biedni, bezrobotni
- proszący o zaświadczenie do urzędu pracy i opieki społecznej
- nie mający pieniędzy na leki
- wdowy.
Teraz, gdy to piszę pokazują miejscowość, gdzie jeden wdowiec przypada na 30 wdów!
Dziwne, bo rozmawiałem z przedstawicielem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Słodycz Boża zalewała serce. Płynie informacja o przeciwnikach aborcji oraz spotkanie z pragnącymi adoptować dzieci. Jakże chciałbym wygrać w „To-To” i bronić biednych oraz słabych. W telewizji Puls będzie relacja o obrońcy bitego, którego w odwecie też pobito!
APeeL