Imienia Maryi

   Trwa akcja ratownicza zniszczonych wieżowców WTC w Nowym Jorku. Budzik nie zadzwonił, bo bateria straciła moc, ale zerwałem się sam, a duszę zalało wielkie pragnienie przyjęcia Ciała Zbawiciela.

    Zbyt późno jest na Mszę św. ale pojechałem ze łzami w oczach i z tęsknym wołaniem „Tato! Tato! Tatusiu! Ty widzisz to wszystko, brat zabija brata i to w Twoje Imię...zabijają się dzieci”. Nagle odczułem nikłość wszystkiego...to ułuda!

    Wczoraj czytałem relację z obozu zagłady (hitlerowskiego), a dzisiaj trwa ludobójstwo w postaci dzieciobójstwa. Ból chciał rozerwać serce, bo widzisz bój szatana i jego nienawiść do Matki Najświętszej. Napłynęło poczucie odpowiedzialności za świat, a serce zalewa powaga, której nie mają ludzie spaczeni przez władzę. Poprosiłem Boga o przyjęcie tego dnia i Eucharystii.

    Trafiłem na dzień wytchnienia w przychodni z krótkim sztucznym tłokiem około 11.00. Nawet wysprzątałem gabinet. Podjechałem pod krzyż i zadziwiły pięknie kwitnące kwiaty. 

   Trafiłem na Msze św. i list św. Pawła (Ap 3, 1-11): „szukajcie tego, co w górze (...) zadajcie śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach (...) odrzućcie to wszystko: gniew , zapalczywość (...) Nie okłamujcie się nawzajem (...) nie ma Greka ani Żyda (...)”. Tak, to do dzisiejszej intencji.

    Eucharystia pękła na pół „My”. Ja dzisiaj poszczę w intencji pokoju na świecie i wypiłem tylko szklankę gorzkiej kawy! Dalej trwa relacji z ataku na wieżowce WTC w N. Jorku, narady wielkich świata, płacz poszkodowanych. Jakże kruchy jest pokój na ziemi.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję płoną lasy Amazonii, trwa awaria oczyszczalni ścieków w W-wie, topnieją lodowce (ocieplenie klimatu), trwają puste dyskusje i udawane zatroskanie ekologów o korniki (w Niemczech padły przez nie lasy)...zbliża się Apokalipsa, ale z powodu galopującej bezbożności.

                                                                                                                                  APeeL