O 4.00 padłem na kolana i poprosiłem Boga Ojca, Pana Jezusa i Ducha Świętego o przybycie do mojej izdebki. Teraz, gdy zaczynam ten zapis łzy zalewają oczy, bo wczoraj była rocznica poświecenia własnego kościoła, a z moich zapisków wynika, że jest to miejsce Boga Ojca, w Trójcy Jedynego na ziemi, a wiedz, że nie ma żadnego innego.

   Boleję nad zarządzaniem w tak świętych miejscach "służących dwóm panom" z zamiataniem czyli kurzeniem oraz nad panem kościelnym skierowanym na to stanowisko, który komżę zakłada tylko podczas zbieraniu na tacę.

   Jest mi przykro, że jest brak kultu Boga Ojca, a żaden z kapłanów nie zwróci na to uwagi. Ponadto, do Eucharystii (Cudu Ostatniego) wierni podchodzą machając rękoma bez skinięcia głową. Napłynął obraz Hindusa, który - w takim momencie przed Janem Pawłem II - padł na kolana i chwycił twarz w dłonie!

    W tamtym czasie Salomon (1Krl8) przed całym zgromadzeniem wyciągnął ręce do nieba i głośno pytał; <<O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty ani w górze na niebie, ani w dole na ziemi /../ Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? /../ Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: "Tam będzie moje imię">>.

    Ja dzisiaj uczyniłbym tak samo, ale w podziękowaniu, bo Bóg nie rzuca słów na wiatr, właśnie trwa Apokalipsa, a wyrok jest wydany nieodwracalnie.

    Zapytasz, a co z moim zaproszeniem? Spałem jak zabity do 8.30, a przed toaletą w łazience usłyszałem pracę pralki u któregoś z sąsiadów. W jednej sekundzie moje serce zalała wszechogarniająca miłość Boga Ojca do nas wszystkich, których ja nie widzę, a którzy krzątają się po swoich siedzibach...podobnie do mnie.

   Tej miłości nie da się przekazać żadnym językiem. Ludzie myślą o Bogu w sensie wielkich znaków, objawień i cudach przechodzących naszą wyobraźnię. Natomiast nie widzą całego cudu stworzenia i nie chcą przyjąć faktu, że nasz Tata jest przy każdym z nas, a nawet w nas, bo dusze są Jego cząstką.

    Stąd bierze się moje pragnienie powrotu do Królestwa Bożego z wpadnięciem w ramiona Stwórcy. Większość jest zaganiana za sprawami codziennymi oraz podsuwanymi przez Szatana i troszczymy się o wiele, a potrzeba tylko jednego...powrotu do Królestwa Bożego. Bestia zna Prawdę i chce naszej zguby.

   To przybycie Taty sprawiło, że moje serce zostało skierowane ku dzisiejszej intencji, a Duch Św. pomógł w edycji wczorajszego świadectwa wiary. Niespodziewanie pojechaliśmy na cmentarz rodzinny, bo żona miała wszystko przygotowane (piękne koszyki z żywymi kwiatami, lampiony).

 Wcześniej odmówiła modlitwy - potrzebne do otrzymania przez dusze zmarłych z mojej rodziny - odpustów zupełnych, bo ja wołam tylko w intencjach odczytanych. Na moje pocieszenie wszedłem do remontowanej kaplicy cmentarnej z najpiękniejszą na świecie figurą Pana Jezusa z Najświętszym Sercem.

    Nie byłem pewny intencji, ale na nabożeństwie różańcowym czytano list lekarki na misji zajmującej się w Angoli trędowatymi, którzy są odrzucani przez najbliższych, ponieważ ich rany strasznie śmierdzą.

   Ponadto okazało się, że dzisiaj jest święto Apostołów; Szymona i Judy Tadeusza (męczenników), a św. Paweł stwierdził (Ef2, 19-22), że jako wyznawcy Chrystusa jesteśmy domownikami Boga, a w Ew (Łk 6. 12-19) Pan Jezus wybrał dwunastu apostołów spośród swoich uczniów.

    W moim sercu pojawili się wszyscy poświęcający się Bogu Ojcu; Jan Paweł II, kapłani, misjonarze, a wzrok zatrzymał kleryk.

    Cały czas trwało kuszenie Szatana, a przed Eucharystią napadła na mnie mucha. Musiałem odganiać się bezskutecznie i uciekać z miejsca na miejsce, a w końcu ją zabić. To nie było przypadkowe, bo później na Orliku - wśród grającej w piłkę młodzieży - odmówiłem całą moją modlitwę. W bólu powtarzałem niektóre cierpienia Pana Jezusa na drodze krzyżowej i podczas umierania na Golgocie. Teraz już wiesz jak przebiega dzień z zaproszonym Bogiem Ojcem...

                                                                                                                                       APeeL

 

 

Aktualnie przepisane...

13.01.2002(n) ZA POŚWIĘCAJĄCYCH SIĘ...

    W telewizji Polsat popłynie relacja o dzieciach autystycznych  (żyją w zamkniętym świecie, wady, niewidome, opóźnione w rozwoju). Wielka jest do nich miłość rodziców, którzy właśnie powołali stowarzyszenie: "Jezu ufam tobie". Dzisiaj też trwa akcja zbierania pieniędzy w całej ojczyźnie na pomoc dla dzieci urodzonych z wadami.

   W drodze na Mszę świętą o 10:15 znałem już intencję tego dnia i mogłem odmawiać moją modlitwę. Właśnie wzrok zatrzymało zdjęcie Matki z Dzieciątkiem, przepływa cały świat oraz wizja Marii Valtorty; chrzest Pana Jezusa w Jordanie...ze zdaniem o Jego Ofierze. Łzy zalały oczy... 

  W kościele było dużo wiernych, trwały rozproszenia, ale po Eucharystii zapatrzyłem się na wizerunek świętego Józefa oraz wielki fresk z trzema krzyżami na Kalwarii. Po nabożeństwie moje serce zalała święta cisza.

    Nie mogłem wyjść z kościoła, bo w duszy pojawiło się pragnienie modlitwy oraz cierpienia! W telewizji trafię na transmisję Mszy świętej, serce ponownie zaleje ból ze łzami w oczach, a dusza krzyknie: "Jezu, Jezu, Jezu!" Dopiero spacer modlitewny złagodzi tęskną rozłąkę z Bogiem Ojcem...podziękuję za tę łaskę. To były trzy - cztery godziny bólu duchowego.

   Jakże szybko płynie czas, a miałem tak duże plany. Nie interesuje mnie już ten świat. Różne są formy poświęcania się od pracy, w Opus Dei poprzez posługę w szpitalu do oddania życia za innego (ojciec Kolbe). W tym czasie pięknie śpiewał Krawczyk, a ja popłakałem się, ponieważ tak trzeba śpiewać Bogu naszemu.

    IPN podaje informacje o zamordowanych w procesach stalinowskich, redaktorzy dotarli do rodzin zamordowanych...w tym z listem z celi śmierci. Jeszcze wojna w Wietnamie, gdzie Amerykanie poświęcają życie z daleka od domu...     

                                                                                                                       APeeL