Zerwałem się przestraszony marami sennymi i padłem na kolana z wołaniem do Matki; "Pod Twoją Obronę". Dziwne, bo "Prawdziwe Życie w Bogu" otworzyło się (t. II str. 228) na; "Nowennie zawierzenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa" oraz na "Modlitwie - Egzorcyzmie" do św. Michała Archanioła (do codziennego odmawiania wg zalecenia Zbawiciela).

    Moje serce - po odmówieniu tych modlitw - zalało działanie Ducha Św. Napłynął pokój Boży, nawet głęboko oddychałem z twarzą w dłoniach i wzdychaniem jak w ekstazie po Eucharystii.

   Pan zaprosił mnie na Mszę św. o 6.30, ale czułem atak demona, bo pragnę czynić "dobro". Napłynęła złość na córkę, która równolegle z polonistyką "poszła" na teologię w ATK! Ja wiem, że jest to pomysł demona, który chce ją zadręczyć (lekomania z głodzeniem się). Dzisiaj, gdy to przepisuję mogę stwierdzić, że została "magistrem Kwaśniewskim" (rzuciła te studia na 5-tym roku).

   Szatan zalecił biegnięcie do proboszcza, bo wzięła zaświadczenie, a jest odwrócona od Boga. Moje serce stało się puste, zalało mnie rozproszone, całkowicie straciłem pokój, a dodatkowo przywitało mnie krakanie całego stada wron (nie lubię). W czytaniu innym niż wyznaczone padły słowa o błogosławionych, którzy uciekają się od rana do Pana i w Nim pokładają nadzieję. Psalmista potwierdził to.

    Nie wiem, gdzie mam się schować w kościele; przezornie stoję z tyłu, ale ktoś jest już za mną, przechodzę za filar, ale jest to samo...siadam z przodu, a w pustym kościele obok siada dziewczyna. Nie mam spokoju nawet po Eucharystii, bo padłem na kolana po drugiej stronie, a klęka przy mnie "wierzący".

   Ja wiem, że wygrała lewa noga podpierana przez prezia Boleksława, ale szajba służb jest nadal stalinowska, a ja stanowię zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, a - przez granicę z sowietami - trudniej byłoby przecisnąć różaniec niż czołg!

   Wcześniej żegnam "w myślach" przestrzeń; "w Imię Ojca i Syna i Ducha Św. o d e j d ź !" W tym momencie znam już intencję modlitewną, która będzie także za mnie, bo pragnę pozostać wiernym Panu Jezusowi do końca, ale jestem nadal słaby! Atak złego był słuszny, ponieważ miał wywołać zwątpienie i złość, tym bardziej, że Pan Jezus obiecał mi dzisiaj radość Bożą!

  • Na czyj koszt będziesz realizowała swój pomysł i dlaczego nie rozmawiałaś o nim z nami?...zapytałem córkę.

  • Jesteś podły...trzasnęła drzwiami przyszła teolog!

   Ruszam do pracy, a przed szybą przeleciał gołąbek...płynie różaniec Pana Jezusa i wprost wołam do Nieba; "och, Panie Jezu, jakże chciałbym mówić o Tobie, o Bogu Ojcu i Matce! Jezu! Jezu!"

   Nawał ludzi, ponieważ musiałem pracować w pogotowiu i przychodni...nadarza się okazja do gadania, a pocieszający wyjazd skierował mnie obok figury Matki z pięknie złożonymi dłońmi; "Matko Miłosierdzia uproś nam pokój". Taki napis i ten pokój jest teraz potrzebny, ponieważ od rana wszystko czynię w pośpiechu.

   Ostatniej pacjentce zalecam przejście na rentę (młoda z ciężka dychawicą oskrzelową) i kieruję ją ku duszy i modlitwom, ponieważ mieszka blisko kościoła.

   W południe padłem na kolana w pokoju lekarza dyżurnego ze złożonymi dłońmi i odmawiam "Anioł Pański" z kontynuowaniem mojej modlitwy w intencji tego dnia.

   "Panie Jezu przyjmij w Swoim Miłosiernym", bo dzisiaj kończy się tydzień miłosierdzia w kalendarzu katolickim. "Ojcze Przedwieczny przez zasługę Syna Twego...miej miłosierdzie nad nami, Jego sługami i nade mną". Po sekundowym śnie przebudziłem się z przepięknym smakiem w ustach oraz odmienionym sercem, które uciekło do córki.

   Nagły wyjazd wyrywa...do utopionego 3-latka. Pędzimy na sygnałach, a w moim sercu trwa radość. Ja wiem, że śmierć jest wybawieniem...wola Nieba nie równa się naszym drogom, gdzie większość śmierć traktuje jako nieszczęście! Przejeżdżamy ponownie obok Matki z pięknie złożonymi dłońmi. W pewnym momencie otworzyłem oczy i zobaczyłem krzyż z Panem Jezusem (na skraju lasu). Wiedziałem, że dziecko nie żyje!

   Mieszkańcy wsi brutalnie reanimowali zwłoki dziecka. Wiem, że Pan wysłał mnie do tych ludzi, bo mnie też zmarło dziecko. "Proszę nie odwracać się od Boga Ojca, nie ma śmierci...wasze dziecko jest! W przyszłości spotkacie się ze swoim dzieckiem."

  • Ja myślałam, że pan poda tlen, my na pana tutaj czekaliśmy!

  • Dziecko nie żyje!

    W sercu trwał niepokój, ponieważ nigdy nie jesteś pewny śmierci...to rozterka, a zły wpuszcza obrazy ponownego wezwania do tego "żyjącego" dziecka!

  • Matko moja, jak to jest, przecież Pan Jezus mówił o czekającej mnie radości!
  • Szatana rozwścieczyły twoje modlitwy zalecane przez Pana Jezusa z wołaniem do św. Michała Archanioła, aby strącił złe moce do piekła...dziecko nie żyje, a rozterki Bestia wpuszcza ci rozterki!

    Przełamuje się szatański bałagan, a z włączonego dla ciekawości telewizora płynie moment filmu, gdzie pastor mówi o 826 radosnych momentach w Biblii!

    15.00 Pan wysyła na daleki wyjazd i wiem, że to łaska...właśnie czas koronki, a przejeżdżamy obok "mojego" krzyża Pana Jezusa...płoną ogniska na polach, krowy pasą się blisko lasu, słońce przebija się przez chmury dając różne układy. Dzisiaj Pan Jezus sprawia, że nie plamię się "darami"! Trafiamy na;

  • nędzną chatkę, gdzie witają nas małe pieski ze szczurzymi ogonami
  • następna z Panem Jezusem Miłosiernym (żona chorego wcisnęła mi banknot, który oddałem jemu w szpitalu)...
  • i jeszcze nędzniejsza z dwójką niedołężnych staruszków z młodą opiekunką ładującą koguty do torby! Trochę jej głupio, bo to cały ich majątek. 

    Wracamy, a moje serce jest pełne radości Bożej...wierz mi, że tak powinno przebiegać życie każdego! Praca i modlitwy, a Pan da ci to, co potrzebujesz! W tej radości nawet śpiewałem, a na poczekalni siedzieli pacjenci. Czy zły wiedział o tej radości, którą wczoraj obiecał Pan...podczas sprzątania przy krzyżu.

    Zarazem jest mi przykro z powodu czujności moich "opiekunów". Nawet zażartowałem do personelu; jeżeli wyprowadzę się...to będę za wami bardzo tęsknił! Śmiejemy się, ponieważ "wszystko jest jasne"...oni udają, że nie filują, a ja udaję, że tego nie widzę i tak to trwa...od 10 lat! Ile zarobili na mnie? Z natchnienia włączyłem telewizor, a jakiś bitowiec śpiewa, że; "kocha ciebie niebo." 

    Teraz pada, plucha, ciemno, a my pędzimy do potrąconego przez samochód. Po powrocie w pokoju lekarskim zgasiłem światło, padłem na kolana odmawiając św. Agonię Pana Jezusa. W tym czasie przyciskałem do serca krzyżyk i prawie czułem się w niebie.

    Przesuwały się sprawy ziemskie; "Polskie ZOO", wreszcie mają usunąć pomnik ludobójcy Lenina i rozwalić jego mauzoleum oraz ofiarowanie przez Jana Pawła II Fed. Rosyjskiej Matce Bożej.

   Nagle zauważyłem, że na piersi s. Faustynki znajduje się krzyżyk, który mam w ręku. Jakże pasują tutaj Słowa Pana Jezusa, które powiedział do mnie przez Vassulę; "będziesz niósł mój krzyż aż do końca!"

                                                                                                                               APeeL