Z radia Maryja płynie „Anioł Pański”, a serce zalewa pragnienie bycia na Mszy św. z przyjęciem Ciała Pana Jezusa. Dzisiaj mam dyżur i za ten dzień byłem na dodatkowym nabożeństwie wczoraj wieczorem.

   Zły zaleca, abym się nie spieszył i trafił na nabożeństwo. Zważ na sytuację: Szatan namawia mnie na pójście do kościoła, bo wie, że będzie nawał chorych. W tej tęsknocie za Panem Jezusem i rozterce na moim oknie usiadł gołąbek, a u nas to się nie zdarza, bo mają inne miejsca bytowania...

    W przychodni o 7.00 już było 10 chorych!. Kłótnie, bałagan. Prawie z płaczem prosiłem ludzi o przychodzenie w środy i piątki. Z trudem zdążyłem na obiad i do pogotowia. Łapczywie wypiłem 5 szklanek wody źródlanej. Nawet chwilki wytchnienia, bo wrócił pacjent z kolką nerkową. Nie ryzykuję,  jedziemy do szpitala, bo w nocy był już u niego kolega.

    Serce zalewały błyski miłości do Pana Jezusa oraz miłość do żony, a także ludzie będący w miłosnej rozłące...stęsknieni siebie! Pragnę modlitwy, ale nie znam intencji, a to nasila ból duszy. Wyjaśnię, że w takim cierpieniu ukojenie daje tylko modlitwa...rozmowa z Bogiem Ojcem.

   Nie chodzi o powtarzanie formuł (to też ważne), które dotyczy większości...u mnie jest to współcierpienie z Panem Jezusem. Moje wołanie daje Bogu odpocznienie, a mnie ukojenie i radość Bożą. To nie jest radość w zrozumieniu naszym. Nie można tego wyjaśnić człowiekowi normalnemu. To trzeba przeżyć samemu...

   Sanitariusz miał natchnienie i włączył kasetę z piosenką Krawczyka: „To co dał nam świat, niespodzianie zabrał los. Dobre chwile skradł niosąc w zamian bagaż zwykłych trosk". Teraz, gdy to przepisuję płaczę ponownie...tak jak wówczas.

   Czas nic nie zmienił w tęsknej miłości do Boga Ojca. Natomiast słowa; "Powiedz mi jak przeżyć wszystko jeszcze raz, jak oclić ginący, szybko ginący czas". Czas, nie wymaga ocalenia, bo jego upływ zbliża nas do powrotu z tego zesłania.

   Jeszcze zrywają do staruszki pogryzionej przez psa. Płacze, bo mąż jest w szpitalu, a mieszka sama w oddzielnym domu. W czasie powrotu zasnąłem z umęczenia w karetce.

   O 3.30 wezwano nas „na wyrost”, bo dziadek krzyczał i pragnął być w szpitalu. Przed szpitalem przywitała nas tęcza! To piękny znak Boga. Wszystko jest łaską, a ta szczególnie raduje. Dopiero teraz odmawiam koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz moją modlitwę.

                                                                                                                                      APeeL