Późnym wieczorem napłynęło wielkie zniechęcenie z pragnieniem opuszczenia jutrzejszej Mszy św. ponieważ od 8.00 mam dyżur w pogotowiu. To wyraźne kuszenie, a wskazuje na to natchnienie w pierwszej osobie (zmyłka), że; „muszę odpocząć od spraw duchowych, bo przesyt też jest niedobry...tak, tak jutro odpocznę!”

   Przepisuję to 14.12.2019 r. i dlatego wskazuję na demona, a wówczas wahałem się i poprosiłem; „Panie Jezu, wyjaśnij mi to w śnie...co to wszystko oznacza?” Odpowiedź napłynęła w nocy; „nie sztuka chodzić do kościoła, gdy ciebie wzywam lub potrzebujesz własnego pocieszania, ale miłe jest twoje przyjście do Mnie, gdy musisz przełamać chęć wypoczynku fizycznego i nie przychodzisz dla własnego pocieszenia duchowego!”

   Po tym nastąpił krótki sen w którym facet z czarnymi zębami mówił do mnie coś bezsensownego. Znalazłem się też nad Gubałówką, gdzie ujrzałem ludzi zdążających do kościoła (w sensie; „zobacz jak wcześnie wstają i jak daleko idą”).

   Po przygotowaniu się do dyżuru pojawiło się wschodzące słońca z poczuciem bliskości Boga Ojca, Pana Jezusa i Matki Bożej.

    Na początku Mszy św. napłynęła moc z podziękowaniem Panu Jezusowi i Matce Bożej. Wczoraj i tuż z rana w sercu pojawił się mjr dr Mieczysław Słaby zamęczony przez UB tuż po wojnie i pochowany w nieznanym miejscu!

   W myślach "dołączył" do niego pisarz Tadeusz Borowski, który W 1943 został aresztowany przez Niemców i z Pawiaka trafił bezpośrednio do Auschwitz, a swój pobyt opisał w opowiadaniu „U nas, w Auschwitzu”. Po powrocie do ojczyzny prawdopodobnie został zamordowany przez naszych wyzwolicieli („samobójstwo” tuż po narodzeniu córeczki).

   Podczas czytania Słowa miałem zamknięte oczy, a twarz kryłem w dłoniach...z pragnieniem czynienia tego z całego serca, ale wokół byli sami znajomi i moi pacjenci. Zawołałem do Matki Bożej i w ich intencji przyjąłem Eucharystię. Poprosiłem też o promyk Światła Bożego dla znajomego oficera politycznego; „Matko! Aniołowie i święci módlcie się za nimi”. 

   Teraz na słoneczku odmawiam moją modlitwę, a personel narzeka na opłaty w kościele! Nie uczestniczą w życiu wiary, później wnoszą takie trupy do Domu Boga, a rodzina narzeka na koszty. Nie odzywam, bo dyskusja nic nie da…

   Nagle zrywają do ciężkiego wypadku samochodowego, a ja w tym czasie wołałem - o pomoc Matki Bożej Niepokalanej oraz Najświętszej Matki Nieba i ziemi - dla tych ofiar. Napłynęło natchnienie, aby zmienić kolejkę wyjazdową i tak otrzymałem daleki wyjazd za kolegę.

   To umożliwiło modlitwę z pocieszeniem młodej rodziny z chorą babcią, której powiedziałem, że jej „chore nogi wystarczą na dotarcie do kościoła”. Po powrocie do bazy padłem na kolana z pragnieniem odmówienie drogi krzyżowej, ale właśnie przybyło czterech pijanych i pobitych mężczyzn...dwóch z nich biło się dalej podczas zabierania do karetki...

                                                                                                                                   ApeeL