Po przebudzeniu usiadłem zadziwiony, bo napłynęła bliskość Matki Bożej z poczuciem Jej opieki. Zerwałem się na spotkanie z Panem Jezusem i w ulewie oraz ciemności spotykałem młodego alkoholika.

     Ty nie wiesz jak czuje się człowiek na „dennym kacu” i nigdy takiego nie zrozumiesz. Ja wiem co teraz jest w jego sercu, teraz, gdy umiera...za chwilę po piwie będzie inny.

     Witam go i proszę, aby spróbował wydobyć się z matni, bo zginie. Mówię mu, że sam przez to przeszedłem. Zaleciłem, aby zwołał: „Matko Boża ratuj! Matko pomóż!”, bo ja tak zostałem uratowany. Z serca podziękował, a ja popłakałem się, bo Pan dał mi jego serce.

     Lud przybył nie przymuszony i śpiewa Matce Pana naszego, a w wielkich kolejkach wierni czekają na oczyszczenie dusz. Moje serce zalała wielka miłość do mieszkańców tego miasta. Nigdzie tego nie pokazują. Wieczorem w „Polsacie” migną pustym kościołem i jedną spóźnioną penitentką. Trwa fałsz wrogów Kościoła świętego!

     Emerytura. W sercu rozterka; praca czy służba Bogu? Czy chciałbym wypisywać zwolnienia lekarskie, badać i pisać recepty na bóle i grypę? Przecież więcej uczynię modlitwami i dawaniem świadectwa. Na pewno chciałbym jeździć na wizyty. „(...) Oto Ja wyślę anioła mego (...)”... woła prorok Malachiasz.

   Konsekracja. Dreszcz przepłynął przez ciało, muszę zamknąć oczy, w pokorze pochylić głowę i w wielkim uniżeniu czekać na przyjście Pana Wieczności. Pokój i słodycz zalały duszę...”Pan blisko jest”. W tym momencie zostałem przeniesiony do innego świata. Nie mam niepokoju w sercu, żadnej obawy i strachu. Śmierć jest takim właśnie strachem. Nie ma śmierci...wyzwolenie.

  Później żona przeczyta pytania muzyka, który ewangelizuje;

- Kto chce do Nieba? ...las rak

- Kto chce   t e r a z  do Nieba...żadnej!

    Wytłumaczę tą Boża Tajemnicę. W nas jest dwóch ludzi. Człowiek cielesny, który pragnie tego życia i szuka „raju na ziemi”, bo nie wie, że jest niebo istnieje naprawdę (kup książeczkę o tym tytule). Dusza pragnie nieba, ale tylko zawołana lub zjednoczona z Panem Jezusem, a to odbywa się po Eucharystii (w mistyce).

     Zwykły człowiek może mieć takie pragnienie tylko w olśnieniu. Teraz, gdy piszę przeważa dusza i nawet nie muszę pragnąc Nieba, ponieważ jestem jakby zawieszony pomiędzy tym i Tamtym światem. Pragnienie „śmierci” czyli powrotu do Nieba u mnie pojawia się często. Ja nie chcę tu być, ale mam być dla Pana...tylko tyle.

    Cisza. Pokój. Lampka. Wołam za „konających z miłości do Boga”. To łaska wynikająca z zawołania przez Boga. Nie możesz sam do tego dojść. Nic nie da czytanie Biblii (na siłę) lub „po kolei”, ponieważ moje serce pragnące chwalenia Boga trafi na jakieś wojenne okropności. 

    Teraz, gdy wracam serce woła we własnej litanii do Matki Pana Jezusa;

   „Serca Jezusowego Piastunko!

    Przytulanko sierot!

    Światełko w ciemnościach!

    Głosie na bezludziu!

    Drogo dla zagubionych!

    Królowo mojego serca!

    Słodka wybawicielko!

    Wspomożycielko pozbawionych pomocy”! Popłakałem się, bo to jeden jęk w duszy.

         Wróciłem na Mszę św. wieczorna, a po drodz e wołałem;

 „Matko Boża zlituj się nad proszącymi, a także na tym alkoholikiem bliskim śmierci.

 Ojcze miej miłosierdzie nad uciekającymi się do Matki Syna Twego.

 Matko! przyjmij ten dzień za tych, co uciekają się do Ciebie,

  to także za mnie potłuczonego w duszy i na ciele”.  

     Wcześniej poślizgnąłem się i upadłem jak kłoda...mogłem złamać nadgarstek, bark i biodro! Pan pokazał mi łaskę; sprawny nadgarstek („niech nie męczy cię pisanie”!). Kręcę głową, bo dałem się nabrać na  „dobre” natchnienie (biegłem z pismem na pocztę), które  podsunął mi Przeciwnik Matki.

    Przysłano właśnie pisemko „Anioł Stróż”, gdzie są słowa do mnie:  „Aniele przestrogi Bożej, Ty mnie ostrzec możesz, gdy coś mi gdzieś zagraża, gdy głupio się narażam (...)”.

 Nie zmarnuj mojego świadectwa, bo dla Ciebie mogłem się połamać! APEL