Przy klepsydrze przed kościołem mówiłem do starszej pani o trupach wnoszonych do naszej świątyni. Z wielkim zdziwieniem słuchałem słów kapłana o Matce Bożej i starcu Symeonie, który przewidział przebicie mieczem Jej Serca.

   Zadziwienie moje było wielkie, ponieważ czytałem Orędzie Pana Jezusa oraz Matki Bożej. Poprosiłem o łaskę namaszczenia chorych dla niewidomej matki ziemskiej. Łzy zakręciły się w oczach, a właśnie będzie szedł niewidomy!

    Przypomną się słowa czytania o wrzucaniu przez Boga naszych grzechów w głębokości morskie (Mi 7) i Ps 103; "Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia /../ nie postępuje z nami wg naszych grzechów...wielka jest łaska Pana", które lubię przekazywać ludziom.

   To wszystko jest pokazane na synu marnotrawnym. Syn dobry i posłuszny nie rozumiał postępowania ojca ziemskiego. Tak też jest z Bogiem Ojcem, który bardziej kocha złych niż dobrych. Pan Jezus mówił, że oni nie potrzebują lekarza. Ja to rozumiem, ponieważ ciągnie mnie też do złych, zagubionych, członków sekt, itd.

   Jeszcze nie wiem dlaczego zły atakował w nocy...straszył snami, wizjami przy zamkniętych oczach, wskazywał na moc zła ziemskiego. Pan Jezus z "Prawdziwego Życia w Bogu” mówi do mnie; „zanurzyłem cię w nikczemności i będą usiłowali zniszczyć cię, będą gardzić tobą i będą cię zniechęcać! /../ Strzeż się zasadzek szatana.” 

    Wiem o tym, ale już gadam koledze „czerwonym dziadku”, napływają rozproszenia denerwujące żonę.  Mimo zwolnienia lekarskiego zgłosiłem się do pracy...okazało się, że odczyt natchnienia był słuszny, ponieważ nie było drugiego lekarza, a nawał chorych wielki.

- Pani jest opuszczona, nie wolno pochopnie...dla „dobra ziemskiego” łączyć się w parę...proszę zawołać do Matki i w tej intencji być na Mszy św. z Sakramentem Pojednania.

- Nie zna pan celu swego życia, a przecież proch wraca do ziemi, a dusza do Boga Ojca - nie ma innego celu!

- Uczestniczy pan nieświadomie w szerzeniu rozrywki w Księstwie Kłamcy (zakłada anteny satelitarne)

- niech pan wspomoże kol. policjanta (zmarł nagle)...w czasie zwolnienia chorobowego, bo dusza nie może nic uczynić dla siebie, czeka na nasze wspomożenie...może modlić się tylko za nas.

    Z ostatnią pacjentką do mojego serca wrócił pokój i rozumiemy się, gdy mówię o tej łasce, którą otrzymujemy podczas Mszy św. W tym stanie podjechałem pod „mój” krzyż i zapaliłem lampki od matki i zmarłego ojca.

    Zły kusił zapisywaniem przeżyć na maszynie, ale posłuchałem natchnienia o potrzebie wypoczynku. Podczas odmawiania różańca z Narodzeniem Pana Jezusa kobiety w telewizji śpiewały kołysanki. Dodatkowo "patrzyła” Matka Boża z Józefem i Dzieciątko. Uśmiechnąłem się, ponieważ w niebie wiedza jak nas pocieszyć, a nawet mają poczucie humoru, ale inne od ziemskiego, pełnego złośliwości!

                                                                                                                         APeeL