Ja byłem lekarzem z powołania, a jeszcze nie wiedziałem, że po otrzymaniu łaski wiary będę leczył także dusze chorych. U nas, w kraju katolickim to budzi zdziwienie. Większość zajmuje się tylko ciałami, nie wolno wspomnieć o kapłanie w czasie wizyty u umierającego...

   W czasie naturalnej śmierci Szatan robi rwetes, niepotrzebnie wzywają pogotowie, a dusza takiego chorego potrzebuje Sakramentu na drogę z modlitwą, a nie wychodzenia z ciała w karetce. Ponieważ nie byłem w Partii, a lubiłem moją pracę stałem się niewolnikiem.  

      W budynku były skomasowane gabinety lekarzy rodzinnych, specjalistów, oddział wewnętrzny bez lekarza dyżurnego oraz pogotowie ratunkowe. Karano mnie, ponieważ zawsze byłem. Nie mogłem odmówić wyjazdu karetką transportowa do nagłego wypadku, bo st. felczer robił „kolędę” po swoim odległym rejonie. Przekazywano mi dodatkowo zastępstwo (oprócz pracy w przychodni) w oddziale wewnętrznym podczas urlopów kolegi prowadzącego. 

     Właśnie napisałem prośbę do kierownika działu, aby zwolnił mnie z badania profilaktycznego zakładów (bez żadnej dodatkowej zapłaty), bo prowadziłem w godzinach pracy poradnię reumatologiczną dla całego rejonu oraz badałem uczniów z Liceum Ogólnokształcącego. Ponadto przychodzili do nas chorzy z ośrodków, gdzie chorował lekarz lub miał urlop.

   Zawiadomiłem POP PZPR, która ustosunkowała się pozytywnie do mojej prośby, mają zawiadomić dyrekcję, ale prosili o dalsze wykonywanie obowiązków służbowych.

   Ponieważ niewolnictwo trwało 07.08.1984 napisałem pismo, że nie podejmuję się zastępstwa prowadzącego oddział wewnętrzny (na czas jego urlopu), który nie posiada lekarzy dyżurnych, a jego personel ma utrwalone nawyki w sensie, że pacjent to wróg.

    Powiadomiłem o tym Dział Organizacji i Nadzoru (bolszewicy wszystko ładnie nazywali i to trwa z rozpędu), ponieważ - z powodu przeciążenia w pracy - jestem na granicy wytrzymałości psycho-fizycznej. Dodałem, że na mnie spadł nadzór nad wszystkimi iniekcjami (także od specjalistów, a mój rejon obejmuje 7.500 pacjentów, muszę badać młodzież z internatu i jestem kierowany na kurs kierowców (będzie dodatkowy obowiązek).

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (12.02.2020) wszędzie jest "elegancja - francja", numerki, puste korytarze, pełna kultura z wcześniejszymi zapisami. Jak to wszystko wytrwałem? Po latach powiem, że sprawiła to codzienna Msza św. z Eucharystią.

   W podziękowaniu, tuż przed przejściem na emeryturę 02.01.2009 - we wrześniu 2008 r. - zawieszono mi prawo wykonywania zawodu lekarza. Żulia z samorządu lekarskiego w Warszawie uznała, że moja wiara to choroba (zastosowano psychuszkę), a za pracę odpowiadała dyrekcja (otrzymywałem w tym czasie premie i nagrody). .

    Koledzy sami w tym czasie uczestniczyli w Mszach Św. z całowaniem sztandaru izbowego w białych rękawiczkach. Dzisiaj, gdy to przepisuję wielu z tych „działaczy” dalej pilnuje etyki lekarskiej. Bolszewizm trwa. Na tym tle możesz zrozumieć zgniliznę trwającą w pionie prawa... 

                                                                                                                                          APeeL