Moim obecnym pragnieniem jest mieć czyste ręce i w tych ciężkich czasach...być całkowicie bezinteresownym! Nie wolno mi nic przyjąć od chorego! Przecież nie znam swojego losu; mogę wygrać na loterii lub coś sprzedać…

    "Panie proszę Cię daj mi odpowiedź...jak mam to zrobić, aby nie ranić ludzi!" Odpowiedź przyszła natychmiast! Tak długo nosiłem ten "Przewodnik Katolicki”, a tam jest zdjęcie dziecka z wyciągniętą rączką (trzeci świat) z napisem; „Jak Siebie Samego”. W kółeczkach zrobiłem dwa napisy: „Leczenie bezpłatne” i "Daj słabemu, biednemu i potrzebującemu".

    Nie jest łatwo to zrealizować; na drzwiach gabinetu napisałem, aby nic nie przynoszono, ale dopisywano żartobliwie czego!

    Po powrocie do domu pokazałem żonie czyste ręce i powiedziałem, że udało się! Rozmowa w rodzinie zeszła na dziadów z worami. Dzisiaj to są panowie z „Mercedesami”. Żona przypomniała sobie, że takiemu fałszywemu dziadowi w 1958 r. jej matka podarowała obiad, nowe buty ojca i 100 zł! O te buty była później kłótnia.

   Do ręki wziąłem "Politykę" z art. "Jedna Biedna Rodzina”. Przymusowe przesiedlenie, barka, a na jej pokładzie trzy ubikacje dla kilkuset osób. Nagle znalazłem się w środku tego cierpienia, a serce zalało poczucie smutku Pana Jezusa.

   Musiałem zamknąć oczy, stałem się cichy, mały, nieobecny, ale mocny fizycznie. "Jezu! Mój Jezu! Ja jestem tam, gdzie Tobie złorzeczą...wiem też, że nas jest garstka”.

    Ja muszę pocieszać, podtrzymywać jak Leszczyńska w obozie. Każde urodzone dziecko przytulała, cieszyła się i oddawała SS-mańce, która je topiła w wiadrze zimnej wody.

"Ja muszę mówić o Tobie! Jezu Mój!

Jaką mi wyznaczysz wojnę? Jaką Jezu?"...

                                                                                                                              APeeL