Św. Augustyna

    Zdziwiłem się, bo jak nigdy spałem 10 godzin. Twardy sen sprawił zdrętwienie ręki prawej (jej „porażenie” po ucisku na nerwu promieniowego). Co mówi Pan przez takie zdarzenie? "Nie groź innym, pamiętaj o tym, bo żaden ważniak nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego"...

    Uśmiechnąłem się, bo świta, a to kojarzy się z kogutem, który zapiał trzy razy po zdradzie św. Piotra. Ja jestem mocniejszy od św. Piotra wówczas, który cały czas był z Panem Jezusem, ale nie znał jeszcze potwierdzenia całego Dzieła Stworzenia.

    Nagle pojawiła się bliskość Boga Ojca z poczuciem, że zna moją przyszłość. Łzy zakręciły się oczach, bo nasze kontakty odbywają się poprzez myśli. Później podobne łzy wywoła poczucie, że ja aktualnie jestem uczniem Pana Jezusa. Na całym świecie jest nas wielu, ale nie mamy łączności. Na Mszy św. porannej (7.15) siostra zaśpiewa znaną pieśń „Pan jest moim Pasterzem”.

   Tak się składa, że aktualnie idę z Jezusem i Jego uczniami przez Izrael (książka „Oczami Jezusa”). Tam powołani uczniowie to przekrój ludzi normalnych...ze swoimi słabościami wśród których był Bartłomiej (zasypiający na zawołanie jak niemowlę). Natomiast Judasz reprezentował lubiących komfort, „idących na całość, bo ciągle im mało” (pierwszy milion trzeba ukraść), chorych na władzę „wodzyk-fuehrerek Budka” (Ironezje Buraczewski) oraz donoszenie (Rewiński do TVN), itd.

    Takim też był św. Augustyn, który wiódł życie podobne do mnie, a którego trudne „Wyznania” czytałem tuż po nawróceniu. Teraz otworzyłem je „na chybił-trafił” (Ks. siódma X), gdzie stwierdził, że pod przewodnictwem Pana Jezusa „wrócił do siebie samego” czyli do swojej duszy. Dalej przekażę po mojemu, że na wszystko zaczął patrzeć „jej okiem” ponad myślami z których tak szczycą się racjonaliści.

   Rozum mamy nie po to, aby szydzić z Dzieła Bożego oraz wyznawców, ale po to, aby odnaleźć Ojca Prawdziwego. „Kto zna prawdę, zna tę światłość, a kto zna światłość, zna wieczność”. W tym czasie 99.99% ludzkości nie zawraca sobie głowy nadprzyrodzonością i posiadaniem nieśmiertelnej duszy.

    Na ten moment św. Paweł powie (1 Kor1,17-25) o krzyżu, który jest głupstwem. Wiem o tym, bo koledzy lekarze, a nawet sądy i prokuratura stanęli murem po stronie psychiatry, który zdemolował miejsce święte. Ja jako obrońca stałem się nienormalny.

   Żydzi żądają znaków, ale Chrystus jest dla nich zgorszeniem, a dla pogan głupstwem. Tacy idą na zatracenie, bo napisane jest: <<Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę (…) spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawiać wierzących”.

   Pan Jezus w Ew. (Mt25, 1-13) wskazuje na nieroztropność ludzką, która sprawia niegodność powrotu do Królestwa Bożego, które jest wręcz wyśmiewane. Większość mających rozum uważa, że nasz pobyt tutaj jest typu zwierzęcego (życie ciała). Tylko garstka wierzy w nasze dalsze istnienie, a Pan Bóg ukazuje to w „życiu po życiu”...

   Obecna pandemia ma przebudzić ludzkość, bo ukazuje naszą marność, nic już nie będzie jak poprzednio. Ludzie boją się śmierci i już nie wrócą do kin, teatrów, restauracji jak w poprzednim czasie.

   Po Eucharystii serce zalała Miłość Boża...chciałbym moją przemianę opisać lub nagrać, ale nie ma warunków. Krzyku duszy nie można powtórzyć po czasie...zrozum cierpienie podobnych do mnie na całym świecie. Wiem to, co zaleca św. Pawła w 2 liście do swojego ucznia Tymoteusza;

   „/../ Zaklinam cię! Głoś naukę, napieraj w porę i nie w porę. Wykazuj błąd. Napominaj. Podnoś na duchu z cała cierpliwością w każdym nauczaniu /../”. Wszyscy, duchowni i świeccy mamy głosić naukę Jezusa Chrystusa…w s z ę d z i e.

    Dzisiejsza intencja dotyczy uczniów Pana Jezusa i dusz takich, bo wielu na tej drodze życia upadało i wymagają wsparcia modlitewnego. My jesteśmy szczególnie atakowani przez Księcia Kłamstwa. Przez godzinę odmawiałem moją modlitwę w intencji tego dnia...

                                                                                                                         APeeL

 

    Po wszystkim trafiłem na "Zapiski nieodpowiedzialne" (blog. polityka.pl prof. Jana Hartmana) z jego atakiem na naszą wiarę we wpisie; "Jak przetrwać szkołę?"

                                                                   Panie Profesorze!

    Kiedy Pan przestanie atakować wiarę katolicką? Nie podoba się Panu nasza ojczyzna...można wyjechać tam, gdzie nie ma Boga. Nie mówię, że do Izraela, ale np. do Szwajcarii.

   Wiara w Boga Objawionego, a nie wymyślonego nie jest indoktrynacją religijną. Wciąż Pan to powtarza, a sam w tym czasie sieje uporczywie zarazę i jest za edukacją seksualną pod egidą wiary w kolorowe szmatki. Co Panu przeszkadza Komunia Święta. Nic Pan nie wie o tym Cudzie Ostatnim i szydzi. Co złego robią Panu katolicy w swojej ojczyźnie?

   Pandemię jakoś przetrwamy, ale gorzej będzie z takimi jak Pan...siejącymi zatrute ziarno od Księcia Kłamstwa. Jako mądry z mądrych neguje Pan istnienie świata nadprzyrodzonego i tkwi w demonicznej ciemnocie. Niech mi Pan uwierzy, bo „żyłem, piłem i czerwony sztandar nosiłem”. Dzisiaj głoszę hasło (w Pana stylu); „raz sierpem, raz młotem duchową hołotę”.

    Szkoły komusze miały sens. Nie było krzyża w klasie, ale wisiał tam obraz bożka Bolesława Bieruta, dominował Darwin i ewolucja...wszystko bez Boga. Dlaczego nie widzi pan cudu stworzenia wszystkiego. Powie Pan, że to przyroda, a nic nie wiemy o budowie słońca.

    Ciekawe jak wyglądałaby szkoła w Pana wydaniu. Na pewno seks byłby na pierwszym miejscu, a jest tylko epizodem w prawdziwej miłości małżeńskiej, a nie jako zaspokajanie przyjemności. Świat się wali, Apokalipsa już trwa, a Pan Profesor wpadł w błotnistą kałużę i nie może z niej wyjechać. Czas się przebudzić, bo latka płyną, a starego nawrócić to tak jak „Murzyna umyć” (z kazania kapłana mającego poczucie humoru).

   Proszę się przeżegnać przed siadaniem do pisania, bo wciąż Pan ubliża swoim rodakom. Pana miłość jest podwórkowa; lubię tylko tych od parad, wrogów PiS-u oraz palantów, ponieważ sprawdziły się słowa proroka Adama Michnika, że; „Polski nie możemy oddać palantom”...

www.wola-boga-ojca.pl

 

Aktualnie przepisana

18.01.2006(ś) ZA ZMĘCZONYCH NA GRANICY ŚMIERCI

   Jako lekarz z łaską wiary interesowałem się i interesuję śmiercią. Dzisiaj, gdy to przepisuję (28.08.2020) wiem, że śmierć jest przejściem do szczęścia wiecznego w Niebie. Jak wszystko - ten fakt jest zakryty - dla podchodzących do wszystkiego rozumowo, a szczególnie negujących posiadanie duszy.

    Dodam, że taki powrót dotyczy wiodących prawe życie i to w łączności z Bogiem Ojcem. Nie oznacza to, że wierzący są wybrańcami (144 tys. św. Jehowy). Każdy z nas ma wolną wolę i może czynić, co zechce.

   Ten dar jest zabrany w krajach totalitarnych (w KRLD bożkiem, którego trzeba kochać jest przywódca) oraz w islamie. Śmierć jest darem Boga. Każdy, kto stykał się z nieuleczalnie chorymi dobrze wie, co oznacza wyzwolenie duszy z ciała.

    Śmierć symbolizuje czaszka. Posłuchaj na YouTube; Lamb of God - Memento Mori (Official Video). To wprost ryk od Szatana, który podsuwa ludzkości piekielny strach...śmierć to koniec!

    Wokół króluje poczucie, że śmierć kończy nasze życie. Nikt nie wspomina o duszy stwarzanej przez Boga Ojca, która powinna przygotować się do powrotu (motyl wylatujący z larwy). Dlatego tak ważne jest proszenie o śmierć dobrą (Sakrament Święty na drogę) oraz godną.

   W to miejsce preferowane jest chwalenie śmierci nagłej. Przepłynął cały świat umierających na korytarzach szpitalnych, drodze, w lesie i różnych wypadkach (w tym lotniczych i morskich). Podczas zastępstwa ordynatora oddziału wewnętrznego powiedziałem do takiej zwolenniczki;

    „Siostro! Pani jako pielęgniarką przełożoną i katoliczką...proszę nie głosić satanizmów o dobru śmierci nagłej, bo człowiek „się nie męczy”, a z drugiej strony straszyć śmiercią. Bardzo proszę od Matki Najświętszej, ponieważ pani jest mocna i na stanowisku, a to zguba dla wielu”...

    Dzisiaj męczyłem się z napastliwymi pacjentami i skończyłem pracę na granicy śmierci o 17.00 (normalna praca w przychodni + oddział wewnętrzny)...tak umarła koleżanka anestezjolog, która pod rząd wzięła 6 dyżurów, a w pracy nie mogła odpocząć podczas operacji.

    Miałem też stwierdzenie zgonu z poprzedniego dnia u dziadka (byłem pogotowiem)...umierający prosił, aby zwłoki pozostawić w domu i tak uczyniono. Rodzinie zaleciłem wezwanie kapłana; przybył z Wiatykiem, tak samo jest w chrześcijańskich hospicjach.

    Na wizycie u babuszki z oświetloną koroną Matki Bożej mówiłem o życiu i śmierci, o Niebie i o tym, że na tym zesłaniu nic mnie już nie cieszy. Na wieczornej Mszy św. popłakałem się z powodu biednej rodziny, wspomniałem też duszę zmarłego brata...

    Mimo tak wielkiego przeciążenia cały czas miałem moc do zapisywania przeżyć; z jednej strony dla pragnących potwierdzenia podobnych, a z drugiej dla żyjących tylko tym światem.

   W ręku znalazła się „Niedziela dla dzieci” sprzed szeregu lat; szopka, Dzieciątko Jezus z rodzicami, zapalone świece. Pan przeniósł mnie do Świątyni Jerozolimskiej, gdzie do Dzieciątka torował sobie z trudem drogę „(…) zgarbiony, wsparty na lasce starzec (…) Bierze Dziecko na ręce, całuje, Jezus uśmiecha się (…), bo starzec śmieje się i równocześnie płacze. Jego łzy (…) perlą długą białą brodę (…)”.*

   Z serca wyrwie się krzyk; „właśnie narodził się Pan życia wiecznego!”. Popłynie też dziękczynienie za „wykołysanie” Tego, Który Zbawia! Popłakałem się, bo Bóg zmiłował się nad nami! Dla normalnych ludzi moje zachowanie to dziecinada (ciekawe jak określiłby to psychiatra).

   Wielką pułapką jest dobre zdrowie u staruszków, bo są pewni swego, nawet żartują z chodzących do kościoła, gdzie ich później wnoszą. Ten dzień zakończy się czytaniem art. o śmierci bliskiej osoby (Med. Tribune): „Siostra śmierć” z adresami hospicjów...

                                                                                                                                     APeeL

*Maria Valtorta "Poemat Boga - Człowieka" tom 1, rozdz. 53; "Ofiarowanie Jezusa Bogu w świątyni"