Smutno z powodu katastrofy w Katowicach (zawalenie się hali), mało mówię i nie żartuję...nawet nie słucham radia. Toczy się proces, próba wyjaśnienia przyczyny i znalezienie winnego. Tak jest zawsze podczas katastrof lotniczych.

    Jest mi przykro, ponieważ w lutym otrzymałem jeden dyżur w pogotowiu. To nie opłaca się, bo trzeba zapłacić dodatkowe ubezpieczenie (świadczymy usługi prywatnie, trzeba zapłacić ZUS oraz za biuro rachunkowe). Nie będę interweniował, bo ta kara jest dla mnie słuszna. Przyrzekłem Bogu, że nie będę częstował personelu alkoholem i nie wytrwałem.

   Postawiono zarzut, że umawiam się z moimi pacjentami na wyjazdy karetką. Kierownik nawet nie wie, że bardzo często jestem wyrywany z przychodni do nagłych wypadków, gdy nie ma karetki „R”. Nie ma też pojęcia, że jestem niewolnikiem krasnych...każdy może przybyć i zarejestrować się do mnie...mając własnego lekarza w Oś. Zdrowia.

   Pan doktór zachoruje, wyjedzie na kurs lub ma urlop, a ja jako wolontariusz pracuję za niego. W tym czasie spokojnie pracuje w pogotowiu dyrektor Sanepidu, a jest to jednostka podlegająca jego kontroli. Na dodatek ten dyrektor został wybrany bez zebrania wyborczego jako działacz samorządu lekarskiego. Zobacz fałsz dalej trwającego systemu „samych swoich”.

    Oto przykład z tego tygodnia; w środę lekarka przekazała, że dzisiaj mam dyżur w pogotowiu, a ja zwolniłem ją o 7.00, bo ma do swojej pracy 35 kilometrów...kiedyś przyjechała wcześniej. Kolega, który miał dyżur słysząc to wrócił do domu, a o 8.20 trafił się wypadek. 

    Nie było karetk "R" i dyspozytorka wysłała mnie do wypadku; w fartuszku z pieczątką, karetką transportową. Wyobraź sobie, że mógłby tam być zgon ofiary. Na mnie spadła cała nienawiść; pacjentów z przychodni (długie czekanie) oraz złość personelu pogotowia. 

                                                                                                                        APeeL