Na porannej Mszy świętej o 6:30 - czując że będę miał ciężki dzień - poprosiłem Najświętszego Tatę o pomoc. W ciemności, koło garażu widziałem grzebiącego w śmietniku...byłego komendanta policji! To jest choroba nieuleczalna, a jego mieszkanie jest pełny świństwa. 

    Po nabożeństwie trafiłem do pracy, która będzie trwała bez wytchnienia od 7:00 - 19:00. Tutaj dodam, że w środy i piątki pościmy z żoną w intencji pokoju na świecie (Objawienia MB Pokoju w Medziugoriu) Po śmierci pokażą mi owoce tego wieloletniego wyrzeczenia...

    Miałem wielką moc i werwę, która ustała o 17:50, a napływali jeszcze ludzie. To był wyraźny atak złego, bo na szczycie mojego umęczenia zgłaszano się po powtórki leków! Celem tej udręki było pozbawienie mnie radości z wykonanej pracy, a nawet poświęcenia, które zostało przekazane na ręce Matki Bożej.

  Nie udało się zniechęcenie mnie, a był to efekt prośby do Boga Ojca z wyświęceniem gabinetu. Nikomu nie odmówiłem, a po powrocie do domu o 20:00 wypełniłem pacjentce wniosek do sanatorium, który odbierze w rejestracji.

 W ręku znalazł się tygodnik „Niedziela” z przepisem na pieczenie chleba. To sprawiło nagły błysk intencji tego dnia. Przesunęły się obrazy;

- góry śniegu zgarnianej z naszego budynku przez czterech ludzi

- napłynęły obrazy piekarzy

- wzrok zatrzymał napis „Kuźnia”, a miałem takich pacjentów (kowale)

- byli jeszcze; spawacze, transportowcy, portowcy i zniewoleni przez pracę

- oraz relacja kapłana z kolędy sprawiającej zmęczenie do potęgi...

  Zrób film z takiego dnia (mojej intencji) o; smarujących dach smołą w upale, ludziach automatach, pracujących przy wyrobie wędlin, przypraw, sprzątaniu w różnych warunkach, poceniu się kucharek oraz przy usuwaniu śmieci.

    Pasują tutaj słowa; harówka, orka, trud, znój, a w ramach tej intencji sam pracowałem na granicy śmierci…

                                                                                                                    APeeL