O 6:30 pragnąłem być na Mszy świętej z trafieniem do spowiedzi.  W ręku znajdzie się piękny wizerunek Pana Jezusa z Najświętszym Sercem. W drodze do kościoła ujrzałem pieska, który zerwał się z łańcucha. Ból zalał serce, ponieważ na szyi miał metalową obrożę z resztką łańcucha! Rzuciłem mu kiełbasę, którą miałem w samochodzie dla "moich" psów przy przychodni.

    W świątyni popłakałem się, bo trafiłem na mojego kapłana. Przy okazji dałem mu świadectwo wiary...sprzed  kilku dni, także dla niego. W pokucie zalecił adorację Najświętszego Sakramentu i modlitwę za tych wśród których żyję.

 Zacząłem odmawiać litanię do Boga Ojca, gdzie jest zawołanie "Ojcze! Pociecho nieszczęśliwych!" Podczas połączenia serce wołało: "och! Ojcze! Niewysłowiona Opatrzności! Dziękuję, dziękuję, Ojcze wiesz, że moje grzechy pochodzą z ciała, a nie serca, które należy do Ciebie”!  To okaże się poświadczeniem dzisiejszej intencji modlitewnej, bo sam zobacz, co się stanie:

w sklepie podejdę do mojej  starszej pacjentki ze skoliozą, która codziennie jest na pierwszej Mszy świętej. Powiedziałem, że Mateczka Najświętsza daje jej na miód i inne rzeczy (żyje z jednej emerytury i trudno wiąże koniec z końcem). Całkowicie zdziwiona i zaskoczona przyjęła ten dar. 

chorej żonie kupiłem róże i kozie mleko, ponieważ nie znosi krowiego (brak laktazy, enzymu trawiące laktozę).

żartowaliśmy z młodym inwalidą, sprawnym umysłowo. Zaleciłem mu, aby do poznanej w sanatorium pani wysłał lista z opisem schorzeń i badaniami; WR, HBS, HIV. Musi też dołączyć karteczkę od spowiednika!

spotkałem wdowca z wdową, którym zaleciłem pobranie się, po prośbie do Boga

a w przychodni, chorego po hospitalizacji zaprosiłem do kościoła

matce ciągnącej sanki z dzieciątkiem mówiłem o cudach Boga...w tym o słońcu

teraz pocieszam niepełnosprawną z wózkiem pełnym skarbów ze śmietnika, która ma niepełnosprawnego męża wyganiającego ją do takiego dorabiania...

spotkałem też ofiarę wypadku potrąconą przez ważniaka z SLD, a do tego równolatka po udarze...

następnego dnia...przy śmietniku spotkam pariasa, byłego kierowcę z pogotowia: dałem mu parę groszy.

    Z telewizji popłynie relacja o chłopcu, który trafił do domu dziecka...porzucony przez matkę. Tak się stało, że wyrósł na dzielnego młodzieńca. Kardiochirurg Marian Zembala stwierdził, że pomoc człowiekowi cierpiącemu jest powinnością wobec bliźniego. Wskazał też, że Pan Jezus uzdrawiał wszystkich; „całe miasta zebrane u drzwi”. Nam jest trudno tak pomagać.

    Kończę ten zapis, a właśnie US Army wyzwala obóz hitlerowski...ludzie i dzieci nawet nie mogli się cieszyć, bo przetrwała garstka z pytaniami; „dlaczego ja przeżyłam, przeżyłem”? Jeden przekazał; „ocalałem, aby w imieniu umarłych przekazać, co przeżyliśmy. Miejcie serca otwarte i pamiętajcie”!

                                                                                                                           APeeL