Żona nadal jest chora i nie bierze leków zalecanych przez lekarza domowego (tym wypadku męża)! Kiedyś mylono lekarza rodzinnego z "domowym" i bez przerwy dzwoniono do domu!

    Ja wówczas pytałem czy pacjent żyje? Jeżeli tak, to zalecałem dzwonić do pogotowia, ale  w zgonach jeździłem do takich pacjentów...jako „lekarz ostatniego kontaktu".

   Po ponownym upadku na Mszy świętej o 7.00 chciałem być u spowiedzi, a właśnie trafił się całkowicie głuchy kapłan („jaki grzech taki spowiednik”). Z serca wyrwało się; „Panie Jezu, przecież ja będę spowiadał się Tobie!" W tym czasie „patrzył" Pan Jezus Dobry Pasterz. 

    Pojawił się drugi kapłan, który ma poczucie niższości  (jest bardzo niski) i ma oddech "winny". Niedawno uratowałem mu ciało, teraz on oczyszcza moją duszę. Później będzie miał piękne kazanie, którego treść nagrałem...

    <<John Newton ur. 24 lipca 1725 r. Angielski żeglarz i handlarz niewolnikami, który bardzo dobrze się wiodło, ponieważ bogacił się podstępnym łapaniu ludzi. Po przebudzeniu sumienia, zrozumiał że bogaci się na ludzkiej krzywdzie. 

    Pewnego razu podczas śmiertelnego zagrożenia (sztormu) wyszedł na pokład i zaczął wołać do Boga: „Jezu! Jeśli chcesz uratować mnie...to zmienię swoje postępowanie - nie będę już handlarzem niewolników”.

  Okręt ocalał, a on porzucił swoje dotychczasowe zajęcie. Przeżył chwilę nawrócenia, został kapłanem, jeździł do krajów misyjnych i głosił Ewangelię. W jednej ze swoich notatek zapisał: „jak wielka jest łaska Boża! Jak wielkie jest Boże Miłosierdzie, że mnie grzesznikowi, Bóg nie tylko wybaczył, ale dał nowe życie!”>>

    W dzisiejszej Ewangelii trędowaty wołał do Pana Jezusa; "Jeśli chcesz możesz mnie oczyścić". Trąd, to choroba nieuleczalna, wyrzucała ludzi na margines (musiał opuścić swój dom, rodzinę, miał zakazu wstępu do miasta, nosić charakterystyczne odzienie oraz mieć zasłoniętą twarz). Za takimi wołano: "nieczysty, nieczysty", aby inni nie podchodzili.

    Pan Jezus przywrócił go rodzinie i społeczeństwu. Tak też jest z nami; „Jeśli zechcesz możesz oczyścić mnie...z moich grzechów, wad oraz brudów w sercu”. To odbywa się u kratek konfesjonału, gdzie mówimy - to samo do Pana Jezusa - przez namaszczonego kapłana; „chcę być oczyszczony”. Przecież ciało fizyczne myjemy każdego dnia, małe grzechy kasuje przeproszenie i Eucharystia, ale większe muszą być wyznane, bo nie ma spowiedzi ogólnej.

    Naprawdę Sam Pan Jezus oczyszcza nasz trąd duchowy (w sercu i sumieniu). Korzystajmy zatem z tej wielkiej łaski Boga Ojca (Sakramentu Pojednania). Pan Jezus wędrując  przez Izrael (trzy lata) do Jerozolimy; uzdrawiał, ożywiał, pocieszał, nauczał, zaradzał ludzkiej biedzie i nieszczęściom.

    W ten sposób ukazywał, że jest Synem Bożym i lud tak Go traktował, wszędzie czekano na Niego, ale był odrzucony przez Synagogę. Powiem, że dzisiaj Bóg też to czyni, ale najbardziej pragnienie oczyszczenia naszych serc...szczególnie z trądu niewierności.

    Cel jest jeden; powrót do Boga, Stwórcy naszej duszy. Temu służy wielki dar; Sakrament Pokuty i Pojednania. W tym czasie niewierni szukają pomocy u psychologów. Po co tam idą? Po to, aby się wygadać, przekazać swój ból, a w Sakramencie Pokuty pomaga Sam Pan Jezus.

    Miałem zaleconą Adorację Najświętszego Sakramentu oraz odmówienie litanii do Najświętszego Serca Zbawiciela. Wróciłem do kościoła, ale przeszkadzali wchodzący, a to spotkanie z Panem Jezusem wymaga idealnej ciszy…

                                                                                                                        APeeL