Rano mówiono o zdobywaniu szczytu Mount Everestu (8844 m). To wspinaczka zagrażająca życiu. W tym momencie pomyślałem o drabinie do Nieba...dążeniu do naszej świętości. Jakże Pan wszystko pokazuje, bo im wyżej wzniesiesz się...tym większy może spotkać cię upadek! Nawet był piękny reportaż o heroicznych wyczynach męczenników...

   Smutno mi, ponieważ oglądałem obrazy erotyczne (TVN). Dzisiaj, gdy to przepisuję (30.09.2020) natychmiast wyłączam telewizor. Wówczas popłakałem się, bo przyjęcie krzyża Pana Jezusa (niezasłużonego cierpienia)...nie przejdzie bez bólu! 

   Śmiertelny bój o świętość duszy będzie trwał do końca życia, a nie wiem ile mam jeszcze czasu. W tym boju trzeba pamiętać o stałym osądzaniu siebie...szczególnie zwracać uwagę na nasze myśli! Trzeba też nauczyć się odróżniania działania Ducha Św. i Jego Światła od demonicznych natchnień do czynieniu „dobra”, a wszystko poznajemy po owocach.

   Dam dwa przykłady takiego „dobra”;

1. W 1992 r. w Nowym Jorku odsłonięto pomnik dwóch par homoseksualnych, mężczyzn i kobiet w rocznicę uchwalenia pierwszego prawa chroniącego swobodę innego stylu życiowego (czytaj: „życia w zbytkach seksualnych”). 

2. Wspólnota Braci z Taize czyli jedność poza zwierzchnictwem Piotra, którą preferują nasze media. To jest jedność konkurencyjna wobec Jedności Prawdziwej. Tak jest też z kościołami zreformowanymi (Luter, Kalwin, itd.).

    Popłynie praca w przychodni, ale dzisiaj bez porannej Mszy św. z Eucharystią, ponieważ wieczorem będzie spotkanie z radiem Maryja (transmisja „na żywo”). Szkoda, że od rana nie zachowałem czujności, bo Szatan kręcił się przy mnie...

    W pracy spieszyłem się, aby zdążyć do kościoła i około 14.00 wpadłem w szał (w ramach później odczytanej intencji), bo z pogotowia odesłano do mnie wezwanie, a to stwarza wielkie niebezpieczeństwo (ktoś może umierać, a rodzina źle informuje). Przypomniał się też wypadek masowy do którego przybył stary cwaniaczek, który zabrał najmniej poszkodowaną ofiarę i uciekł z nią do szpitala.

   Z tego powodu zezłościłem się na pacjenta o kulach i dwie kobiety. Dodatkowo chciałem ubliżyć koledze, który źle załatwił chorego.  Jest już zmiennik, a ja mam jeszcze dwóch rolników, proszącego o zwolnienie lekarskie oraz innego o zaświadczenie.

  Dodatkowo trwało podenerwowanie sytuacją polityczną, bo właśnie rozwiązują sowieckie służby specjalne, a to sprawia nasilenie „opieki nade mną”. Cóż ja mam z tym wspólnego?

   Jakże dobry jest Pan i wciąż mnie zadziwia, bo trafiłem na spowiednika. Nie mogę już żyć bez Boga i Mszy świętej z Eucharystią.

   Kończy się ten dzień, a w ręku mam artykuł z „Gościa niedzielnego” (17.02.2002) o grzechach, gdzie ks. Robert Więcek pisze: ”Grzech (...) jest zawsze zerwaniem więzi z Bogiem i drugim bliźnim (...) Grzech ze swojej istoty dzieli ludzi. (...) żądza zysku i pragnienie władzy (...)”... 

    Zapytasz jak odczytałem tę intencję? Z natchnienia otworzyłem dziesiąty tom „Prawdziwego Życia w Bogu”, gdzie Pan Jezus powiedział do Vassuli Ryden, ale w tym momencie do mnie;

   „Czyż nie słyszałeś wcześniej, jak Ja troszczę się o Swoich? Chcę cię uformować duchowo w Moim Ciele i uczynić cię silnym, abyś kochał szczerze i nauczył się panować nad sobą”…

    Padłem na kolana i poprosiłem, aby Pan Jezus dał mi jutro Swoje Serce, aby był blisko mnie…

                                                                                                                    APeeL