Zaczynam przepisywać to świadectwo (23.09.2020), a z TVN24 płynie informacja o chorych w Domu Pomocy Społecznej, gdzie nie chce przybyć lekarz z powodu koronawirusa...

    Wówczas o 4.00 rano padłem na kolana z wołaniem do Pana Jezusa i mojego Anioła Stróża. Na ten czas w „Autobiografii” Jana Pawła II trafiłem na słowa o Miłosierdziu Pana, które „objawia się w konfesjonale”. „Patrzyła” też Matka Boża Płacząca krwawymi łzami oraz mój patron św. Andrzej Avellino walczący z zachciankami.

   Z serca wyrwał się krzyk: "Jezu! Jezu!! Ty wiesz to wszystko, widzisz zbrodnie świata i odwrócenie ludzkości od wiary. Jakże cierpisz z upadku Swoich, którzy wywołują szczególny ból!”

    Kapłan miał rację, że upaść może każdy, ale chodzi o szybki powrót do Boga. Miałem nadzieję, że po ostatniej spowiedzi otrzymam dużą karę, a mam wyznaczoną adorację Najświętszego Sakramentu! On jest opiekunem duchowym schroniska dla nieletnich, styka się ze złem i widzi jego hierarchię, ale moje małe grzechy są większe od ich.

   Na Mszy św. o 6.30 popłakałem się przed figurą Matki Bożej Niepokalanej, gdzie w uwielbieniu zawołałem, że „chciałbym Jej przynieść najpiękniejsze kwiaty świata. Tyle Matko wycierpiałaś, a tu dodatkowo moje grzeszne upadki. Daj mi pomoc Twoich Aniołów, św. Józefa oraz mojego patrona”.

   Serce zalewał ból, a oczy łzy. To Tajemnica, bo bez Sakramentu Pojednania nie zbliżyłbym się do Dobrego Boga Ojca. To naprawdę jest wielka Tajemnica Miłosierdzia, bo moja miłość do Boga jest większa niż przez grzechem. Wówczas widzisz własną nędzę oraz Opatrzność Bożą wstecz...napłynęło ocalenie z ciężkiego wypadku.

    Mówiłem Matce Bożej, że to wszystko odrobię. W nocy wołałem; „Panie nie chcę tu być. Nie chcę grzeszyć. Nie chcę obrażać Ciebie!” Przeglądam Słowo z dzisiejszej Mszy św. a tam jest zalecenie; „uznajcie własną nędzę!” To wprost do mnie i w ramach dzisiejszej intencji modlitewnej. Ja znam swoją nędzę!

   Następnego ranka minie złość, bo wieczorem ukoiła mnie modlitwa, a w drodze do garażu wołałem; „Panie byłem wysuszonymi kośćmi” i zostałem podniesiony z dna... 

    Z przychodni wyrwano do pogotowia, bo karetki wyjechały, a nie mam dyżuru. Dodatkowo zauważyłem, że w marcu mam tylko dwa dyżury (w grafiku), a w potrzebie zawsze biegną do mnie (jeden budynek).

  Niedawno miałem dyżur (3 dni) i to łącznie z przychodnią. Ile kosztowało mnie to z modlitwami...pomagasz, a tu niemiłe podziękowanie. To odrobienie grzechów, które obiecałem Matce Bożej.

   Wracając do intencji ja należę do połowy narodu infantylnego, ciemnogrodzianin, straszony piekłem i przymuszany do dawania na tacę, aby się zbawić…

                                                                                                                            APeeL