Jak nigdy spałem kamiennym snem od 20.30-3.30, a to jest dobry czas na przygotowanie edycji wczorajszych przeżyć duchowych. Padłem na kolana, za wszystko dziękowałem i zaprosiłem do mnie Tatę, Pana Jezusa i Ducha Św. oraz Matkę Bożą ze świętymi.

    Podziękowałem też św. Michałowi Archaniołowi za pomoc w wykryciu podszywającego się pod mój nick i dającego wpisy na blogu prof. Jana Hartmana. To sprawiło, że dokładnie o 6.30 przybyłem na spotkanie z Panem Jezusem.

    Nie docierały czytania, bo rozmyślałem o zachowaniu paszkwilantów, którzy czują się bezkarni... szczególnie w obrażaniu naszej wiary, Boga Ojca oraz Matki Bożej. Bóg oznacza Boga Jedynego czyli naszego wspólnego Ojca.

   Wierni śpiewali Ps 100[99] „Bóg sam nas stworzył. My Jego własnością”. Nie wiem kiedy śpiewał to psalmista, ale tak woła dzisiaj moje serce: „Wiedzcie, że Pan jest Bogiem (…) chwalcie i błogosławcie Jego imię”.

   Natomiast w Ew (Łk12, 13-21) Pan Jezus mówił o bogaczu, który - z powodu urodzaju - planował zbudować wielkie spichlerze, aby używać życia. Bóg rzekł do niego, że jeszcze dzisiejszej nocy mogą zażądać jego duszy. Od początku nawrócenia mówiłem tak wokół, a obecnie piszę to w dzienniku. 

   Eucharystia całkiem mnie odmieniła, nie mogłem wyjść z kościoła, gdzie pozostaliśmy tylko z żoną, bo do następnej Mszy św. był kwadrans przerwy. „Panie! Jak dobrze jest tutaj”. Musiałem pojechać do domu i paść w sen. Nasze ciała są zbyt słabe, nawet do tak małych przeżyć duchowych. Nie wiem jak to znosił o. Pio lub s. Faustyna?

    Po czasie wyszedłem i przez 1.5 godziny odmawiałem moją modlitwę w intencji planujących spokojną starość, ale bez Boga. Jakie możesz mieć życie bez Boga, a cóż dopiero starość z różnymi dolegliwościami...w tym straszenie przez Bestię śmiercią. Nawet obecna pandemia pokazuje nędzę naszych planów, a nawet bankructwa bogaczy (Ryszard Krauze; od milionera do zera)…

                                                                                                                                 ApeeL

 

Aktualnie przepisane...

05.03.2006(n)  ZA BLISKICH PROCHU

    Z łaską wiary widzisz nasze przemijanie. Nie ujrzysz tego z bliska, ale patrzysz od Boga Ojca. Nie wiemy w jakiej odległości jest Królestwo Boże, ale światło pokonuje odległość od Słońca do Ziemi w ok. 8.5 minuty, a rozchodzi się z prędkością ok. 300 000 km/s. Zważ, że dzisiaj, gdy to przepisuję uczeni nic nie wiedzą o budowie słońca.

   Na Mszy św. będzie śpiewał chór ze słabą na zdrowiu organistką, a później w telewizji pokażą kości mamutów (kły, ciosy i kości). Natomiast w „Gościu niedzielnym” trafię na artykuł ze zdaniem; „z prochu powstałeś – jeszcze trochę, a będziesz prochem (…) popiół imieniem jest człowieka”. Właśnie pogotowie zabierało sąsiadkę. Jakże wszystko jest kruche…najlepiej ujrzysz marnienie na naszych gwiazd telewizyjnych.

    W ręku mam instrukcję obsługi mojego Fiacika, którym jadę do słabnącej matki (85 lat). Dopadła nas plaga; ptasia grypa. Zmarł mój pacjent w wieku 84 lat. W czasie przejazdu moją uwagę zwracały drewniane chałupy („psie budy”), trafiłem na utykającą babcię, którą podwiozłem za co podziękowała oraz podniosłem kompletnie pijanego, który spał na śniegu.

    Dzisiaj otrzymałem wielką łaskę, bo dwa razy otrzymałem Eucharystię. Wieczorem popłynie w tej intencji cała moja modlitwa. Żona wciągała mnie w dyskusję „duchową”...

   Powiedziałem jej, że siedzi w ławce z napisem; „módl się i pracuj”, a ja jestem uczestnikiem śmiertelnego boju o dusze („Fakty i mity”, „Bóg urojony” Dawkinsa, racjonaliści oraz zwiedzeni przez formację Senyszyn). To są odmienne ścieżki...

                                                                                                                              APeeL

16.03.2006(c) ZA UBOGICH

    W śnie dawałem pieniądze biednej pacjentce. Tak zdarzało się, ponieważ jest wielka dysproporcja pomiędzy obłowionymi komunistami i resztą. Dzisiaj jest już inny dzień, ponieważ napłynęła bliskość Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. „Och! Jezu mdlejący prawie konający”.

   Podczas odmawiania mojej modlitwy opartej na cz. Bolesnej Różańca oraz Drodze Krzyżowej i św. Agonii ze słowami umierającego Zbawiciele...sam współcierpię i wiem, co oznaczają słowa tej pieśni napisanej z natchnienia Dycha Świętego.

    Wczoraj w czasie modlitwy wprost widziałem osiłków, którzy biczowali Pana Jezusa z szatańską mocą. Przeciwnikowi Boga chodziło o to, aby Pan został zabity wcześniej, i nie wypowiedział słów ostrzeżenia i pocieszenia na Drodze Krzyżowej oraz 7 słów podczas umierania. Każde z nich to wielkie przesłanie. Ja także byłbym tego ofiarą, bo nie mając tej modlitwy nie współcierpiałbym (w różnym stopniu) każdego dnia.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (16.10.2020) to było tak ważnie podczas intencji „za utracone dzieci”. To dotyczyło dzieci utraconych przez ludzi, ale także dusz przez Boga Ojca. Dusz całego narodu wybranego i bezmiaru żyjących tak jakby Boga nie było!

   Kapłan powiedział, że nie wolno marnować tego czasu przeznaczonego na nasze zbawienie, a także innych. Jaki jest cel twojego życia? Przecież widzisz, że wszystko kończy się śmiercią ciała. Po co rozpraszasz się i grzeszysz marnując tę drugą łaskę po wolnej woli własnej. To bardzo cenny dar i każdy zostanie z niego rozliczony.

   Pokażą ziewanie i nasze „nie wiem, co mam robić”, gdy obok żyją obojętni duchowo, agnostycy i piramida niewierzących ze szczytem z bluźniercami. Dzisiaj jest mowa o Łazarzu, który kojarzy się z biedakami. W drodze do kościoła widziałem kręcących się przy śmietniku, a wzrok zatrzymała dziewczyna jadąca na rowerze-rupieciu.

   W Ew będzie mowa o bogaczu i biedaku (żebraku). Pomyśl o matkach z dziećmi i mężami pijakami. W tamtym czasie byli zdani na siebie, a władcy tego świata nie wiedzieli co robić z forsą. Dzisiaj, gdy to przepisuję mamy 500+ na każde dziecko.

   Łzy zalały oczy, bo ujrzałem, co oznacza posługa ubogim. Podczas podchodzenia do Eucharystii powtarzam: „jam nie godzien, abyś wszedł do serca mego.” Po odczycie tej intencji przepłynęła duchowość zdarzeń;

- biedna, której dałem na leki

- wdowa zadowolona i zdziwiona moimi słowami, że miałaby grzech odmawiając przyjęcia mojego daru...dodałem, że to nie ode mnie, ale od Boga!

- dawałem z serca zwolnienia lekarskie...

   Natomiast na dzisiejszym dyżurze będę trafiał do „psich bud” w tym do chorej mającej 600 mg% cukru w okropnym mieszkaniu. „Jezu zmiłuj się”! Tam będzie przepiękny obraz Pana Jezusa z Najświętszym Sercem. Dziwne, bo jego rama była całkowicie zniszczona, a obraz pierwszej świeżości. Ja podziwiam to, a sanitariusz mruczy (rzadko trafi się wierzący). Bo on reprezentuje teraz „medycynę ratunkową”. Po podaniu insuliny pędziliśmy do szpitala.

    Ponownie jestem w takiej chatce, ale już z obrazami i figurami Matki Bożej z wielkim różańcem, a w trzeciej trafię na pacjenta z niedokrwieniem mózgu (udarem). Wszystko zakończy psychoza alkoholowa u ojca piątki dzieci.

    Odczyt tej intencji nastąpi jutro, gdy trafię do gołębiarza z całującymi się gołąbkami, a pacjent od lat jest w takich samych warunkach. „Boże mój!” Córce powiedziałem o intencji modlitewnej, która obejmuje także ich rodzinę. Jakże Bóg układa wszystko. to wszystko mi okłada.

    Za moje serce zostałem obdarowany przez bogatego kandydata na kierowcę...

                                                                                                                           ApeeL