Po wczorajszym dniu pełnym cierpienia poczułem lekkość i radość w przybyciu do kościoła. W życiu duchowym tak jak w psychicznym czy fizycznym mamy normalne falowanie. To sprawia, że nasze życie nie jest nudne.

    Dobrze, że wróciłem po samochód, bo zaczęło padać, a przez to podjechaliśmy z żona pod „mój” krzyż. Ja zapaliłem lampkę, a  ona została zadziwiona pięknem kwiatów, które posadziła Panu Jezusowi.

     Św. Paweł na przywitanie powiedział od Ołtarza Pańskiego: „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym (...) W Nim bowiem wybrał nas (...) abyśmy byli święci i (...) przeznaczył nas dla siebie (...) ku chwale majestatu swej łaski (...) oznajmił tajemnicę swej woli (...) aby wszystko na nowo zjednoczyć (...)". Ef 1, 1-10

      Na ten moment w mojej radości psalmista dodał: „Pan Bóg okazał ludom swe zbawienie. Śpiewajcie Panu pieśń nową, albowiem uczynił cuda. (...) Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, cieszcie się, weselcie i grajcie”. Ps 98, 1-6

    Wszystko prysło po spożyciu śniadania, bo ciało stało się ciężkie i ospałe. Nawet nie miałem przyjemności czytania prasy, ale wzrok zatrzymywały tytuły: Ryszard Kalisz nie mieści się w samochodzie, Wojciech Mann nie może chodzić.

     Przypomniał się też proboszcz żartujący na Mszy św. ze swojej śmiertelnej tuszy, mdlejąca w kościele, chorzy na wózkach inwalidzkich, pozbawiony kończyn, którego ojciec nosi na rękach, spotkany sąsiad z protezą nogi, a w telewizji będę oglądał JPII z parkinsonizmem mdlejącego na klęczniku.

     W drodze na pocztę spotkałem znajomą, która „umarła” w czasie operacji. Ja znam opisy tych stanów i mówiłem jej, co przeżywała. Potwierdziła wielką lekkość w duszy, słodycz i pokój, nagłe oddalenie wszelkich ważnych spraw. Znalazła się przed osądzającymi ją wśród których byli zmarli z rodziny, którzy zastanawiali się nad jej losem. Została odesłana do ciała i była nieprzytomna przez kilka dni.

- Co powiedział Bóg do Pani przez to zdarzenie?

- Wiem, że jesteśmy po śmierci!

- W takim razie: jaki cel jest naszego życia?

- Dalsze życie!

    Podpowiedziałem jej, że tym celem jest zbawienie czyli powrót do Nieba, do Domu Ojca, bo mamy tylko trzy wyjścia: piekło, czyściec i niebo.

- Od kogo zależy nasz powrót do Ojczyzny Niebieskiej?

- Od Boga!

- Nasz powrót zależy od naszej wolnej woli, otwarcia serca, które zostanie zalane łaską, bo Bóg nie nawraca nas przy pomocy miecza...daje nam różne cierpienia, abyśmy się przebudzili. Zaprosiłem ją na codzienną Mszę św. ale będzie jej trudno oderwać się od okienka w którym czuwa nade mną.      

    Cały dzień trwała słabość ciała, nic nie dawała drzemka, nie mogłem pisać i czytać, ale to nie wynikało z kuszenia, ale z samej niemocy ciążącego ciała. Także modlitwa była niemożliwa.

    W takim stanie wróciłem do kościoła na zakończenie modlitwy różańcowej, przyjąłem ponownie Eucharystię i zostałem pobłogosławiony Monstrancją. Po powrocie padłem i dalej drzemałem.

   Dzisiaj, gdy opisuję tą intencję jestem wyspany i czuję się dobrze, a z kubka kawy patrzy aniołek z napisem „silny fizycznie”...                                                                             APEL