Po wstaniu zawołałem: „Tato! Tato!”, a wielkie pragnienie przyjęcia św. Hostii zalało serce i duszę („głód Eucharystii”). Pierwszy Piątek m-ca, ale nie mogę opuścić dyżuru (grzech) dla przyjemności duchowej.
W przychodni pracowałem bez wytchnienia od 7.00 - 19.00...tak zakończyłem 58 lat życia. Szatan sprawił mi niespodziankę. Po 18.00 nie było już pielęgniarek i nie miałem włączonego telefonu. Wróciłem do domu dopiero o 19.20, a w drzwiach stała przestraszona żona...ze łzami w oczach. Wrócił przebieg dzisiejszego dnia:
- była pacjentka, której zmarło dziecko i porzucił ją mąż
- porzucona przez ukochanego, koleżanki - lekarki
- palacz tytoniu z rakiem płuca, którego wysłałem ze smutna żoną do szpitala
- rozłączni w pięknej willi
- udar, chory psychicznie i zdeformowany
- żołnierze wysyłani do Afganistanu...
W ręku znajdzie się korona cierniowa ze św. Głowy Zbawiciela...zsunęła się z figurki. Pan Jezus wprost powiedział: zdjąłeś mi koronę cierniową. Na dodatek w nocy budziło mnie zaburzenie rytmu serca, strach i ból wieńcowy. Boję się sprawić kłopoty żonie.
Jeszcze następnego dnia trwał ból i smutek. Łzy kręciły się w oczach, a w ręku będę miał obrazek s. Faustynki. Jakże cierpią świeci z powodu rozłąki z Niebem.
Kończę zapiski, a z telewizji płyną obrazy ciężko chorych dzieci (mukowiscydoza, zapalenie trzustki), które często muszą trafiać do szpitala. Przepływa świat narkomanów, alkoholików. Jakże to śmiertelna rozłąka.
Dzisiaj, gdy to przepisuję z góry płynie awantura: matka kłóci się ze swoją córką. Musiałem interweniować. To także przykład żyjących razem, ale rozdzielonych duchowo...
APeeL