Obudziłem się z uczuciem czegoś dobrego w sercu. Przypuszczałem, że jest to wynik wczorajszego czytania duchowego. W programie telewizji katolickiej dla dzieci śpiewała Ewa Błoch...powtarzała tylko jedno słowo: Imię Jezusa! Coś pięknego.

    Nagle odwiedziłem babcię, którą leczą od 4-5 lat bez oglądania. Prawie płacze siedząc w łóżku odwróconym od światła, zwykła ludzka nora.

- Śnił mi się pan, śnił, że odwiedzi!

    Teraz wychodzę z innej chaty, jeden pokój, trójka dzieci w różnym wieku. Myśl pobiegła do modlitwy: „Panie Jezu, pociesz te i podobne dzieci, pociesz tych ludzi”.

    Natomiast podczas powrotu karetką z matką maluszka, który został w szpitalu. Płacze, a ja pocieszam ja: „Bóg wie o pani i o tym cierpieniu. Dziewczynka urośnie i będzie piękną panną”. W sercu zawołałem ponownie: „Panie Jezu pociesz tę matkę i wszystkie podobne, daj im radość”.

    Napadła mnie tęsknota za Panem Jezusem, a w duszy popłynęły zawołania, które trudno zarejestrować:

„Jezu!

Twarz Twoja przemieniona

Światłości pełna...z pokory Jesteś ziemią

Tyś Bezgrzeszny za życia...już w Niebie

Nawet morze Ci się kłania, a rybka przynosi pieniążek

Twa Mądrość nieprzenikniona

Tyś Drogą, Prawdą i Życiem”…

                                                                                                                         APeeL