Jak nigdy w telewizji Puls oglądałem (0.45-2.55) dramat wojenny „Ocalony” USA 2013, wyk. Mark Wahlberg, który  nawiązuje do autentycznych wydarzeń opisanych w książce Luttrella i Robinsona "Przetrwałem Afganistan".

    Akcja filmu "Ocalony" toczy się w Afganistanie pod koniec czerwca 2005 roku i była wymierzona w groźnego talibskiego przywódcę Shaha (Yousuf Azami). Komandosi amerykańscy trafili w pułapkę.

    Na końcu filmu popłakałem się podczas udzielania pomocy jednemu z nich. Na to wszystko patrzył chłopczyk o pięknych oczach: widział groźnych talibów oraz swojego ojca niosącego pomoc ciężko rannemu. Czym się różnimy jako dzieci Boga, ludzie różnych ras i języków...cud stworzenia z próbą miłości.

    Natychmiast poznałem intencję modlitewną tego dnia. Przed wyjściem „na miasto” słuchałem wywodu Magdaleny Środy...wiedźmy, która chwali Rewolucję Ulicznic walczących o możliwość mordowania własnych dzieciątek.

    Natknąłem na zarośniętego pana, który nie powinien już żyć. Widziałem go dwa lata temu, gdy siedział w aptece z owrzodzeniem obrzękniętej nogi...na granicy amputacji.

    Okazało się, że codziennie modli się po wstaniu, a lekarka dermatolog sprawiła, że rana zagoiła się. Myślałem, że nie ma z czego żyć, ale ma rentę i właśnie czeka na emeryturę (miał lata pracy i osiągnął wiek).

   Natomiast teraz, gdy to zapisuję „Stokrotka” drze się jak opętana na posła, który spokojnie mówi o prawie każdej istoty ludzkiej do życia. Ja powiem, że katolikowi nie wolno dyskutować z takimi („rzucać pereł przed świnie”). Nie obraź się, ale są to Słowa Pana Jezusa...

   Matka ludzka bardziej kocha dziecko chore, niepełnosprawne, uszkodzone, wymagające szczególnej opieki. Bocian wyrzuca takie z gniazda...tego właśnie pragną dziewuszki drące się na ulicy. Pan sprawi, że wiele z nich będzie pragnęło mieć dziecko, a tu niepłodność, choroba własna, a nawet jakieś inwalidztwo.

    W 2013 r. na Onet.pl była dyskusja „religijna” z moją refleksją, że pogania chcą oddzielić życie, politykę od Boga i wiary. Nie da się, bo tam, gdzie religię wypleniono uprawia się dżucze (Korea Północna), a u nas są to bożki władzy (Bronek i Donek), posiadania (Kulczyk), seksu (Doda), kultu ciała i urody (Magda Gessler) oraz „mądrości” (Kubuś Parchatek, który udaje głupszego niż jest)...

    Katolikom zarzuca się kult Matki Bożej czyli cyniczne zasłanianie się Jej Osobą. Cóż złego jest w tym, że dzieciątko zasłania się własną mamusią (chowa się za nią)? Matka Zbawiciela jest naszą Prawdziwą Matką. 

    Ogarnij cały świat ocalonych od śmierci: obozy, wypadki w kopalniach, czekający na pomoc pod gruzami, upadki samolotów, wojny, zamachy terrorystów. To nie ma końca. Na tym tle Stwórca pokazuje bezmiar możliwości gubienia swojej duszy.

    Na Mszy św. padną słowa Apostoła Pawła (Hbr 10,19-25), że Pan Jezus otworzył nam drogę do Nieba, gdzie mamy wrócić „oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła”. Musisz zrozumieć, że ocalenie od śmierci oznacza powrót do naszej Ojczyzny Prawdziwej.

    Przypomną się słowa J. Urbana, że ks. Jerzy Popiełuszko sam pchał się na śmierć (w tym wypadku ciała), a on dzisiaj pcha się na śmierć prawdziwą (czyli duszy). Właśnie psalmista pyta (Ps 24):

„Kto wstąpi na górę Pana,
kto stanie w Jego świętym miejscu?
Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca,
który nie skłonił swej duszy ku marnościom”.

    W tym czasie wzrok zatrzymała wielka figura Pana Jezusa Dobrego Pasterza oraz wizerunek Ducha Świętego na Ołtarzem. Pomyślałem o narodzie wybranym, który wędrował 40 lat przez pustynię i o cudzie Mojżesza (po uderzeniu laską wytrysła woda). Na ten czas w szybie gabloty odbił się obraz MB Częstochowskiej z Jezuskiem w koronie królewskiej...

    W drodze do i z kościoła - w opustoszałym mieście - odmówiłem całą moją modlitwę (1.5 godz.)…                                                                                                                                        APeeL

 

 

Aktualnie przepisane...

15.03.1990(c) Pokora wobec wszystkiego...

   Czasami trafia się dobry dyżur w pogotowiu. Ja mówię wówczas, że „płacili za spanie”. Na ten czas otworzyłem „Listy” św. Hieronima, gdzie trafiłem na słowa: „Nie uważaj swojego za własne. Tam, gdzie jest łaska nie ma zapłaty za uczynki, ale jest hojność darującego: ta hojność zależy tylko od litującego się Boga (nie od tego, kto chce lub się ubiega). Pisałem o tym w poprzednich dniach, że moje pragnienie bezinteresowności wynika z takiej właśnie łaski.

   Napłynęła dziwna łączność duchowa z Jezusem. Miałem odczucie, że w moim wnętrzu jest coś dobrego...napływało do mnie i promieniowało ze mnie. Miałem uczucie, że jestem większy (niż fizycznie). Dzisiaj, gdy to przepisuję (28.01.2021) wyjaśnię, że był to efekt zjednania się mojej duszy z Duchowym Ciałem Pana Jezusa.

    Dziwne, bo na ten czas nikt nie wchodził do gabinetu...nawet stygła kawa. Nie potrafię edytować rycin, ale wyobraź sobie serce i strzałki (promieniowanie na zewnątrz, a teraz do wewnątrz). W ciągu kilku sekund wróciłem do „normy”...do kawy i pracy.

   Nagle wszystko zostało wywrócone, bo weszły dwie znajome rodziny, znające się między sobą. Z nimi nastąpił atak demona sprawiający wielki smutek, rozpacz, ogrom cierpienia przerastający możliwości jego przyjęcia i zaakceptowania. Czeka mnie bycie świadkiem:

- Co mam mówić w sądzie, gdzie mam trafić w związku ze sprawą pacjenta?

- Proś Jezusa o radę, a On cię poprowadzi i nie zawiedzie.

    Wobec wszystkich wydarzeń należy zachować pokorę. Nic nie wiemy, bo nie znamy dalszego przebiegu naszego życia. Czasami wielkie zło rodzi wielkie dobro. W tym smutku wracałem do domu oganiając wszystkie prośby kierowane do Zbawiciela.

   Właśnie słuchałem nagrania grupy modlącej się w Mogilnie k. Krakowa za uzależnionych. To kojarzy się z alkoholizmem, ale mamy narkotyki, hazard, przywiązanie do wszystkiego, co jest światowe, itd.

   Tak się stanie, że Bestia chciała zabić mnie alkoholem i hazardem, ale uratują mnie takie właśnie wołania pacjentek (z zamawianymi w Sanktuariach Mszami św.) oraz żony.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (28.01.2021 r.) jestem cudownie uzdrowiony od 2002 roku...po 19 latach łzy wdzięczności Bogu Ojcu zalały oczy...

                                                                                                                             APeeL

16.03.1990(pt) Różaniec...

    Z samego rana napadł na mnie demon i w myślach podsuwał złość na różne osoby. W wyobraźni znalazłem się na zebraniu przedwyborczym. Cóż mógłbym tam powiedzieć? Jak z pomocą Bożą walczyć ze złem? Napłynął dialog wobec  sali  pełnej ludzi z komitetem za stołem.

- Nie wiem jaki jest zadanie Komitetu Obywatelskiego, ale przypuszczam, że jest to sprawa służeniu ludowi. Proszę o potwierdzenie tego! Zarazem mam pytanie, ponieważ na sali widzę większość wierzących: gdzie na tej sali usiadłby Pan Jezus, Ten który najbardziej służył...gdzie usiadłby nieproszony?

    Komitet sam się wybrał i teraz robi spotkanie z ludnością. Przypomnę, że te struktury były związane z „Solidarnością” i służyły poprzedniej władzy...do dalszego trwania (nie było lustracji), a za nimi stał megaloman, który „przeskoczył przez płot” (późniejszy prezio Boleksław).

   Zadana pokuta i odmawianie różańca sprawiło, że w myślach znalazłem się z Panem Jezusem na Drodze Krzyżowej. Wprost "widziałem" Pana Jezusa pod ciężarem krzyża i płaczące kobiety: „nie płaczcie nade Mną, ale płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi”.

   Łzy same cisnęły się do oczu: „Jezu, Jezu, Jezu". Różaniec to Wielka Modlitwa: „Ojcze nasz"...”Chwała Ojcu", „Zdrowaś Maryjo". W środku zawołań nastąpiło wielkie skupienie z prośbą do Jezusa o światło dla niedobrego męża z którego żoną rozmawiałem przed kilkoma dniami. „Jezu proszę, Jezu to dla Ciebie tak niewiele, daj mu światło, pokaż mu to wszystko...spraw to Jezu, nie odmawiaj, proszę Cię”. 

   Teraz, gdy to przepisuję popłakałem się, bo z YouTube płynął mix moich piosenek i utworów rozrywających serce (wielkie dobro czynią, nawet uczestniczą w tym wielkim świadectwie wiary). 

     W środku pracy Pan wysłał mnie do zmarłego dziadka, który mieszkał pod lasem bez dojazdu. Idziemy przez pole, piękne słońce, śpiewają ptaszki. Na podwórku w dwóch wielkich klatkach siedzi sfora psów (na dziki). Wypisuję kartę i pytam synów zmarłego:

- Czy istnieje tamten świat?

- Coś jest, trudno to sprawdzić, nie wiemy, bo nikt tego jeszcze nie zbadał!

- Ojciec wasz wyzwolił się z ciała..to przypomina urwanie się psa z łańcucha...jego ciało duchowe jest lekkie, nie zna bólu, widzące, słyszące, rozmawiające przy pomocy myśli, przenika wszystko w sekundzie.

   Widzisz wszystko z każdej strony, słyszysz jakbyś był w środku. Przecież Pan Jezus to wszystko pokazał. „Nie bój się cierpień, nie bój śmierci, w prawdziwym ciele wszystko odzyskach: niemowa przemówi, ślepy zobaczy, inwalida zacznie chodzić”.

    Jezus pokazał, że mamy szukać tylko i wyłącznie Królestwa Niebieskiego (mamy żyć zgodnie z Wolą Ojca), bo cała reszta jest nieważna. Nie mówiłem o zapłacie, syn sam zapytał. Kupiłem słodycze dla rodziny, ale miałem niesmak. Ja, zwykły śmiertelny nędznik mam dar służenia. Takim sługą-niewolnikiem był Pan Jezus!

    Dziwne, bo później przeczytam list św. Augustyna, a to były powyższe wynurzenia o nieśmiertelnej duszy. Jak wielkie jest cierpienie wybranych przez Boga, bo wokół jest ocean niewiary. On szukał bratniej duszy w św. Hieronimie. Gdzie jest moja bratnia dusza?

- Pani dla syna jest Matką Boską...tutaj na ziemi, tak to muszę określić. Popłakała się i podziękowała za te słowa. To wielce utrapiona kobieta (syn jest alkoholikiem). Ona wychodzi, a ja czuję, że będę płakał razem z nią...łzy płynęły po twarzy, musiałem się hamować, bo już wchodził następny pacjent. Dziwne, bo dzisiaj, gdy to przepisuję (28.01.2021 r.) zadzwoniono do żony, że ta pacjentka właśnie leży w łóżku (syn zmarł wcześniej).

    W kontaktach z ludźmi i ich krzywdach współcierpię z pobitymi, ofiarami niesprawiedliwości, odrzucenia przez rodzinę oraz bezdusznego traktowania przez służbę zdrowia, itd. Każdy z nas pragnie Dobra, Sprawiedliwości, Prawdy, ale sam czyni inaczej.

    Teraz jestem w wiejskiej chatce, gdzie - w skromnym pomieszczeniu z piękną figurą Jezusa - na stole leży biały, ręcznie haftowany obrus. Ja bardzo lubię takie chatki: na podwórku ujada pies, z obory wystaje koński łeb, a mały kolorowy kogucik pilnuje swojego stadka…

                                                                                                                                ApeeL