"Jak  dobrze Boże, że Jesteś". Dariusz Kuta.  

   Dzisiaj przekażę zapis ewidentnej pomocy Boga Ojca...w troskach tylko jednego dnia. Człowiek normalny powie, że miał dobry dzień lub udało się to, co zaplanował. Ja nic nie planuję, ale tuż po wstaniu i przeżegnaniu się poprosiłem Ducha Św. o pomoc w zakończeniu opracowania i edytowaniu wczorajszej intencji z czterema zaległymi. 

    Faktycznie nie wierzyłem, że jest to możliwe, a dodatkowo na szczycie zaaferowania pracę przerwała żona, ponieważ w moich dokumentach nie mogła znaleźć rachunku za zapłacony podatek od mieszkania własnościowego. Wprowadziła mnie w błąd, bo był w mojej szafce z torbą z napisem: „mieszkanie”.

    Przy okazji dowiedziałem się, że mam bezmiar papierów do wyrzucenia, które muszę przebrać i skasować. Tam był też dyplom z „Niedzieli” za udział w konkursie „Mój krzyż”.

    Przy okazji stwierdziłem, że sam zreperowałem licznik odwiedzin na stronie (nie psuje się przy edycji zapisów). Pan sprawił, że z dziesięciu próbowałem każdy po kolei. Poprzednio przy 780 czytających po ponownym wejściu robiło się 70-u. Ponadto ustawiłem wyszukiwania

    To zarazem sprawiło, że z bałaganu wypadł wiersz Dariusza Kuty ze słowami: „Jak dobrze Boże, że Jesteś. Panie mój, weź mój rozum (…) moją wolę (…)”.

    Wczoraj napisałem do biura (Kaspersky) o przedłużenie ochrony strony, bo nie wiedziałem czy jest aktualna propozycja: jeden komputer na rok z promocją (zamiast 139 zł...tylko99 zł.). Otrzymałem link i wydrukowałem rachunek (tak powinny działać wszystkie instytucje), a właśnie weszła żona, która natychmiast go zrealizowała i to ze swojej kieszeni. Nie musiałem przerywać wszystkiego i biec do banku.

   Mając chwilkę czas wszystko edytowałem dla bezpieczeństwa na dyski...w tym na mój w chmurze (Google). Zarazem poprawiłem ustawienia w komputerze żony. Pracowałem na trzech stanowiskach jednocześnie (mam podzielną uwagę). Miałem iść do kościoła, ale zrobiła się plucha i dziękując Bogu pojechałem samochodem.

    Po drodze natknąłem się na sąsiada; pracowitego i dobrego człowieka, którego od dawna namawiam na powrót do Boga i ostrzegam przed naszym istnieniem po śmierci dodając, że nie będzie mógł powiedzieć: „nie wiedziałem”.

    Trafiłem na czuwanie przed Monstrancją z późniejszą Mszą św., ale prosiło się rozważanie o Eucharystii, czego nie potrafili zrobić młodzi ludzie...dodatkowo jedna z dziewcząt śpiewających nie miała słuchu i fałszowała, a tacy bardzo lubią śpiewać.

    Każdy zna kult Kima w KRLD i celebracje wokół tego pyzatego bożka, który po śmierci trafi prosto do Czeluści (smrodu i krzyków z okropnie wyglądającymi demonami i świadomością takie życia wiecznego, bo dusza nie ginie nawet w Piekle).

   Tak chciałbym powiedzieć kilka zdań o moim nawróceniu z przekazem, że Eucharystia jest Duchowym Ciałem Pana Jezusa (Cud Ostatni), które łączy się z naszą duszą. Proboszcz zna moją łaskę, ale do końca nie wierzy i nie dopuszcza się takich.

    Na późniejszej Mszy św. Komunia św. ułożyła się jakby w laurkę, a ciało dozna ekstazy. Po powrocie do domu „otrzymałem wolne”, ale podczas przerzucania kanałów telewizyjnych zewsząd lała się przemoc. To skojarzyło się z dzisiejszym Słowem o urodzeniu przez Ewę Kaina, który zabił później brata Abla.

   Nagle zauważyłem, że przy błyskach z ekranu telewizora światło odbijało się od zdjęcie (obrazka) wielkiej Monstrancji, którą wcześniej potrąciłem i postawiłem na pierwszym miejscu. Pan Bóg przypomniał mi o modlitwie i wdzięczności, a nie potrafię modlić się w domu (w przestrzeni zamkniętej), a ponadto byłem całkowicie pusty. Modlitwa ustna służy tylko uspokojeniu osoby (nigdy takiej nie odmawiam). 

    Teraz, podczas zapisywania tego świadectwa Seweryn Krajewski, który zmarnował talent śpiewał mi o dobrym dniu w którym Bóg i ja wiemy, co się w takich stanie, bo nie ma lepszych dni niż z Deus Abbba, Omnipotens Pater... 

                                                                                                                 APeeL

 

Aktualnie przepisana...

06.11.2005(n) ZA DUSZE PEŁNE DZIĘKCZYNIENIA

    W nocy  w „Poemacie Boga-Człowieka” czytałem zapowiedź, że Maryja zostanie Matką Zbawiciela („Zostaniesz Matką Chrystusa”). Popłakałem się podczas tego opisu, bo przyszła do nas Matka z otwartym Sercem. To Miłość Boga do nas ze słowami do każdego: „Kocham cię”...

    Okaże się, że napłynie zaproszenie do Sanktuarium Ziemi Radomskiej (Stara Błotnica) do Matki Bożej Pocieszenia. Podczas przejazdu przypomniała się gra nauczyciela na gitarze ze śpiewem: „Jezus malusieńki”. Teraz sam śpiewam to z radością.

    Trafiliśmy na śpiew chóru, a nad Ołtarzem św. przywitał mnie wielki obraz Boga Ojca. Z serca wyrwało się dziękczynienie: „Jezu! Jezu! Gdybyś tylko za mnie oddał Swoje Życie, za jedną duszę to też było warto”! Tak mówił przeze mnie Duch Święty, a to wielka łaska. „Patrzył” Pan Jezus na krzyżu i odbity w szybie krzyż ze sklepienia świątyni. Ile radości i pocieszenia płynie z Królestwa Bożego.

   W Słowie (Rdz 6) Pan Bóg - rozczarowany stworzoną ludzkością - zesłał potop...tak jak teraz, gdy to przepisuję (16.02.2021) pandemię (chińską zarazę). Natomiast Pan Jezus w Ew (Mk 8, 14-21) strofował uczniów zmartwionych brakiem chleba, który zapomnieli zabrać!

   „Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie?” Nie pamiętali o nakarmieniu tysięcy i siedmiu zebranych koszach ułomków!

    W tym czasie psalmista krzyczał (w Ps 29): „Głos Pana zgina dęby i ogałaca lasy, a w Jego świątyni wszyscy wołają: „Chwała!”

    Pomogłem mdlejącemu chłopczykowi. Kapłan w pięknej homilii mówił o łaskach Boga i zapraszał do nawrócenia, którego nie powinniśmy odkładać. To mądre panny czekające z zapalonymi lampami na przybycie oblubieńca.

     Popłakałem się podczas przyjmowania Eucharystii, bo kapłan wcześniej mówił to, co wiem, że nie ma na ziemi większego daru. Napłynęła bliskość Matki Bożej. Nie lubi tego szatan. Wczoraj podczas litanii do NMP zamknąłem oczy, a po ich otwarciu wzrok padł na figurę Matki Zbawiciela w kwiatach. Podczas każdego zawołania chciało się płakać: „Święta Boża Rodzicielko”. 

    W nocy był przymrozek, ale kwiaty zostały uratowane przez palącą się lampkę pod krzyżem. Na zakończenie tego świadectwa z YouTube popłynie piosenka „Raduje się dusza ma (...) Będę Cię wielbił Boże mój i królu. Ciebie mój Boże pragnie dusza ma”…

       Tak zmieszał się tamten i ten czas…

                                                                                                                        APeeL