Z nieba obudzono na poranną Mszę Św. Podczas przejścia do garażu w sercu pojawili się zatroskani o jutro, a przecież wystarczy udręk danego dnia. Jest to codzienność w gabinecie lekarskim; "cholesterol", strach przed śmiercią, martwienie się o dzieci i wnuczki, latanie po lekarzach...dla potwierdzenia zdrowia.

- Czy będzie pan w piątek?

- Jak będę żył !

    Dziwne, bo kapłan przeczytał Ew. z dnia następnego o odczytywaniu Woli Boga Ojca (moja łaska) i pogubił się w komentarzu. Serce i duszę zalewał pokój i słodycz...jeszcze przed Św. Hostią! Nie mogłem wyjść z kościoła, bo straciłem ciało! Z tego powodu zostałem na części następnego nabożeństwa...siedziałem skulony, nie mogłem mówić i przyjmować różnych postaw, co mogło dziwić.

   W przychodni wyjątkowo było mało ludzi...nawet skończę wcześniej przyjęcia. Na szczycie pracy przybyła biedna, która nie złożyła na czas wypełnionego przeze mnie druku do ZUS-u. Wyprostowałem kłopot, bo mogła stracić pracę i zostać bez grosza.

   Niepotrzebnie wszedłem (pokusa) tam, gdzie nie trzeba, ale pokonałem chęć uczestnictwa w sesji rady powiatu opanowanej przez Europejczyków („Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”). 

   Udało się błogo zasnąć, a zerwał mnie telefon od babci, która namyśliła się i zaprosiła na wizytę domową. Jakże Pan ukazuje nieznaną intencję, której nie odczytałbym bez tego wydarzenia! Nagle ujrzałem niedosolone kartofle, zostawiony gaz, który kiedyś zapaliłem pod garnkiem kamiennym z ogórkami, zgubienie kluczy, zostawienie otwartych drzwi i odwrotnie…żona zamknęła niewidomego i obłożnie chorego. Nie mogłem wejść do niego na wizytę lekarską.

    W Warszawie budowano bloki na „dzikich” polach, teraz tysiące „właścicieli” nie może sprzedać swoich mieszkań...

                                                                                                                                   APeeL