Planowałem Mszę św. o 12.00, bo w tym czasie wypada Godzina Łaski dla całego świata, ale obudzono z nieba o 3.30 i pisałem do pierwszej Mszy św. o 7.00. Dziwne, bo przed wyjściem do garażu „spojrzała” figurka MB Niepokalanej.
Podczas Mszy św. nie miałem żadnych przeżyć. Dopiero przed Eucharystią, gdy przekazywaliśmy sobie znak pokoju moje serce otworzyło się, bo uśmiechaliśmy się, a do niektórych trzeba było wyciągać ręce lub podchodzić. Św. Hostia pękła z trzaskiem, ale wirtualnie.
Po chwilce napłynęły rozproszenia, bo proboszcz ogłosił, że będzie nabożeństwo z pocztami sztandarowymi, ponieważ została zamówiona chorągiew z wizerunkiem ks. Jerzego Popiełuszki oraz zdobyto relikwie błogosławionego.
To uzasadniono śmiercią matki ks. Jerzego oraz ideałami „Solidarności”, ale faktycznie trzeba zebrać 3-4 tysiące. Ja byłem przeciwnikiem tego pomysłu, bo ks. Jerzy nie ma nic do tego miasta. W przychodni „Solidarność” zakładał b. pierwszy sekretarz PZPR! Złość zalała serce, bo jak czuje się sam błogosławiony?
Złość zalała serce, bo w tym czasie zapomniano o ofiarach na Filipinach, a widziałem jak ukradziono ofiarę na tych nieszczęśników z „koszyczka pod chórem”.
W tyg. „Do Rzeczy” trafiłem na wywiad z Marcinem Mellerem, byłym redaktorem naczelnym „Pleyboya”: Zazdroszczę ludziom wierzącym...
Po drzemce obudziłem się przed „Godzina Łaski” dla świata i wyszedłem, aby odmówić moją modlitwę. Napłynęły prośby, które mam przekazać Matce Bożej:
1) osobista...
2) o przemienienie zatwardziałych serc kolegów z samorządu lekarskiego
3) danie światła psychiatrom na całym świecie, którzy beztrosko mylą wiarę z chorobą, a cześć z nich czyni to świadomie dokonując zabijania duchowego wyznawców Boga Objawionego!
4) o błogosławieństwo Boże podczas aktualnego podziału majątku rodziców
5) za niewiasty i matki z dziećmi porzucone przez mężów cudzołożników oraz za małżeństwo nauczycieli pozbawione pracy w Lubartowie
6) za bolejących z powodu kazirodztwa w rodzinach
7) oraz za dusze moich pacjentów, którym nie pomogłem, skrzywdziłem lub wykorzystałem.
Zrobiła się wiosna, słońce grzało w twarz, a w tym czasie w wielkim bólu serca płynęła moja modlitwa. Zdziwiłem się, gdyż na jej końcu trafiłem pod kapliczkę na pobliskim osiedlu. To jakby podziękowanie od Matki Niepokalanej... APEL