Po wczorajszym nabożeństwie wieczornym do św. Józefa z późniejszą Mszą św. w intencji dufnych (zbyt pewnych siebie) padłem w ciele (można powiedzieć za T. Buraczewskim „Koń Giertycha ledwie dychał”). To ironezja, ale takim koniem dla duszy jest nasze ciało.

   Po powrocie do domu padłem o 19.30 i obudziłem się dzisiaj o 3.00! Zapowiadała to Eucharystia, która ułożyła się pionowo wzdłuż jamy ustnej. Po przebudzeniu na kolanach i z wielką miłością dziękowałem Bogu Ojcu za wszystko, zarazem poprosiłem Ducha Św. o pomoc we wczorajszym zapisie. Wszystkiego dokonałem dokładnie do dzisiejszej Mszy św. o 7.00.

   Uśmiechnąłem się, bo prorok Ozeasz wołał wczoraj (Oz 6,1-6): Chodźcie, powróćmy do Pana! (…) Jego przyjście jest pewne jak świt poranka (…)”. Popłynie też zawołanie przed Ewangelią: „Nie zatwardzajcie dzisiaj serc waszych, lecz słuchajcie głosu Pańskiego”.

   Przypomniała się też Ew (Łk 18, 9-14) w której Pan Jezus powiedział o zbytnio ufających sobie (dufnych), którzy nie podobają się Bogu. Inaczej jest z poganami, którzy - w Świątyni nie śmią nawet oczu wznieść ku niebu - bijąc się w piersi wołają: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”. Tacy będą usprawiedliwieni! Pasuje tutaj mój wpis pod filmikiem o Kim Jong Unie:

   „Cóż da zdobycie całego świata, gdy zapomina się o duszy. Na ziemi mamy tylko dwie łaski: wolną wolę (nie wolno jej odebrać aż do śmierci) oraz czas (nie wiemy jaki). Ciało zostawiamy w momencie śmierci i wszystko, co jest na ziemi. Rakietą nie można zabić duszy wymyślonego wroga. Mamy trzy możliwości:

Raj (trzeba być świętym)

Czyściec, gdzie czekamy na modlitwy wstawiennicze

oraz Czeluści Piekielne.

    Z Korei Północnej i podobnych państw: "Dusze biorą diabli hurtem" ("Gazeta warszawska" Ironezje: Dysko Polio Tadeusza Buraczewskiego).

   Umęczony, będąc na chórze przeczekałem czytania (2 Krn 36,14-16.19-23), ale w serce wpadły słowa nieprawości narodu wybranego naśladujące wszelkie obrzydliwości narodów pogańskich z bezczeszczeniem świątyni, którą Pan poświęcił w Jerozolimie. Szydzili z posłańców Bożych i wszystko zostało zniszczone przez pogan. To jak gdyby zaczynające się obecne działania bezbożników...podczas obecnej Rewolucji Ulicznic z lesbijką Martą Lempart.

   Pan Jezus w Ew (J 3,14-21) wskazał na upadek narodu wybranego, podział na ludzi światła i ciemności. „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”. Wszystko powtarza się. Apokalipsa już trwa, jeden zostanie wzięty, a drugi zostawiony. Kto tym żyje?

   Myślałem, że dzisiejsza intencja będzie dotyczyła tych, którzy napadają na naszą wiarę, ale po przyjęciu Eucharystii, która ułożyła się ochronnie na podniebienie...przy śpiewie pieśni „Upadnij na kolana ludu czcią przejęty” doznałem wstrząsu duchowego.

   Popłakałem się, a serce chciało mi pęknąć z powodu rozłąki z Bogiem Ojcem. To było tak nagłe, że chciałbym klęczeć tutaj do końca życia. Przypomniały się słowa „badających” mnie koleżanek specjalistek z psychiatrii, dennych ateistek, że: „jest to brak krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć”.

   W dobie internetu nic nie wiedzą o mistyce (w moim wypadu mistyce eucharystycznej), którą traktują jako psychozę lub urojenie. Powinny mieć zawieszone pr. wyk. zawodu lekarza, bo szkodzą sobie i innym. To słowa pani prokurator o mnie: uznano mnie chorym psychicznie dla mojego dobra i dobra chorych. Pani prokurator nie przeszkadzał fakt, że komisja była bez przewodniczącego.

   Straciłem ciało, które w kontakcie z Bogiem Ojcem jest zbyt słabe (zwierzęce)...uratuje mnie nagły sen. Przez to przeżycie miałem podaną dzisiejsza intencję modlitewną. Pan Bóg nie narzuca się i liczy, że sam dojdę tego. Tak właśnie się stanie i będę „umierał” z płaczem podczas odmawiania mojej modlitwy (1.5 godziny). W niedzielę czynię to podczas meczu oldbojów w piłkę nożną (nie potrafię modlić się w przestrzeni zamkniętej). Później skończyłem modlitwę za dufnych i dusze takich...

                                                                                                        APeeL

 

Właśnie opracowane…

21.05.1990(p) Dobry jest Pan...

    Rano dyskutowaliśmy z żoną o archeologu, który swoimi „badaniami” udowodnił, że fakty opisane w Biblii nie mają potwierdzenia archeologicznego! Z tego powodu porzucił wiarę chrześcijańską. Zobacz do czego prowadzi wiedza i mądrość ludzka. Przy pomocy prawdy ziemskiej szukał Prawdy Bożej!

   Wróciliśmy do grzechu w małżeństwie, a ja mówię: Pan jest dobry, bo dał mi ciebie na pocieszenie, ku pomocy i uciesze także seksualnej. Mówiłem jej wprost z serca do serca. Czy to jest dobry moment na chwalenie Boga? Czyń to w każdej chwili, gdy cieszysz lub smucisz!

   Normalny człowiek nie pojmie tego! Na chwileczkę przysnąłem, a w świetle okna ujrzałem jakaś oranżerię religijną: obrazy, figurki i świece. Rozmawiałem też z lekarzem na dyżurze w pogotowiu.

   W przychodni trwał codzienny znój. Przeciętni ludzie nie mają nawet zwykłego światła, pokory, cierpliwości, chęci przebaczenia i współczucia…

- Mąż pani bardzo cierpi, kocha inną, ale jest z panią...wg naszej religii dany pani na dobre i złe, musi pani wytrzymać, nie wolno go napastować, szerzyć zła, trzeba objąć go współczuciem i miłością, bo on wróci...on jest pani!

- Jako wierząca, starsza pani wątpi pani w nasze dalsze istnienie?

   „Dzięki Ci Jezu, że mogę nauczać w Twoim Imieniu!” Na wizycie u ubogiej kobiety stwierdziłem, że stoi tam „oranżeria religijna" z mojego snu. Na odchodne otrzymałem (jako zapłatę) dwa maleńkie czerwone pomidorki, które wyrosły z ziemi zebranej w lesie.

   Natomiast rodzina innych biednych obdarzyła mnie jajkami z „żółtymi żółtkami”! - Tak, tak...doktór musi jeść ciasto z „żółtego żółtka”, bo wówczas pewniejsza jest miażdżyc. Tak zażartowałem, ale po wyjściu zrozumiałem, że nie wolno obrażać biednych ludzi! Trzeba brać od nich coś za dwa złote, cieszyć się z tego i dziękować! Ci ludzie przynoszą coś najdroższego...z całego serca, nigdy dla przekupstwa. Tak jak biedna niewiasta wrzucająca pieniążek w Świątyni.

   Wypiłem piwo, czekam na dyżur, chwilka wytchnienia „na legowisku”. Nagle serce zlała tęskna miłość do Boga Ojca:

„Dobry jest Pan...nawet, gdy karze.

Dobry w utrapieniach i w darach.

Dobry w dzień i dobry w nocy!”

   To napływało w błyskach, nawet niemożliwych do zapisania. Na chwilkę głęboko zasnąłem, ale zerwałem się i usiadłem z powodu „ujrzenia” pięknego Wizerunku Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Chwilka ciszy i wytchnienia: „nie będziesz miał łatwego życia, gdy zapragniesz zostać człowiekiem!” Moja refleksja:

„Nie przeminiesz, gdy zostaniesz powołany

i poczujesz dotknięcie płomienistego palca i Ducha przemiany.

Nie przeminiesz, gdy Światło uświęci Cię i wyda Słowo.

Wszystko porzucisz, bo cisza skusi,

a dobry uczynek stanie się celem

dającym sercu pokój”.

    Teraz jestem w smutnym budynku z dziećmi ciężko uszkodzonymi. W głównym holu jest piękne pomieszczenie...dla Matki Boskiej Fatimskiej. Tam zarazem jest jakiś bałwochwalczy kąt (misie, podświetlany kominek, coś głupiego). Głośno i z siłą stwierdziłem, że tak duża figura powinna stać na zewnątrz! Przyjeżdża ktoś z rodziny, gdzie ma szukać siły?

    Późny wieczór, czytam o faktach poprzedzających śmierć Jana Chrzciciela! W więzieniu nic nie jadł, a straż była pełna szacunku: „Jezu, Jezu, Jezu!"

                                                                                                            APeeL

23.05.1990(ś) Jan Chrzciciel...

    Tak pragnę zacząć dzień z siłą i nagle podczas golenia „ujrzałem” postać Jana Chrzciciel klęczącego ze wzniesionymi do góry ramionami. Przez moje serce przepłynęła strzała mocy, łzy zakręciły się w oczach i w ciągu kilku minut zapisałem wołanie do tego największego człowieka na ziemi:

„Janie Chrzcicielu bądź dla mnie wzorem:

pokuty, cichości i milczenia, umartwienia, wytrwałości i prawości...

Proszę Cię, Janie Chrzcicielu nieś mi pomoc…

Ty, który zapowiedziałeś Jezusa

Ty, który Go widziałeś

Ty, który dałeś Mu chrzest i wiedziałeś,że musisz: odejść, zmaleć i zmarnieć, aby Zbawiciel dokonał Dzieła Bożego!”

    Z notatek strażnika o Janie Chrzcicielu (z hebr. Jehohananie ben Zekarijahu) z książki „Byli świadkami Jego czasu”:

   „Widziałem proroka całkiem wyraźnie. Jest to człowiek bardzo wysoki, chudy, kościsty, ma długie włosy i szeroką brodę, już przetkaną siwymi pasmami. Na biodrach nosił białą przepaskę, a na plecach - tak mi się przynajmniej zdawało - jakąś czarną skórę.

   Strażnik traktuje go nie tyle jako więźnia, ile raczej podopiecznego lub gościa. Święty mąż ukląkł, rozłożył szeroko ramiona i zaczął się modlić. Na jego twarzy pojawił się wyraz bolesnego zachwytu. Potem skłonił głowę nad niskim murkiem, który był przed nim.

   Klęczał tak długo, pochylony głęboko, prawie jak skazaniec nad pniem katowskim. Przez mgnienie oka myślałem, żeby do niego zawołać. Ale bałem się zakłócić jego skupienie".…

   Serce zalała wielka siła do pracy, a właśnie nie było pacjentów. Wykorzystałem ten czas na pomoc córce: przepisałem jej audycję historyczną. Ileż zła uczynił Łokietek. Po co tak walczył?

   Teraz podczas zajęcia na działce dwa razy myśl pobiegła do Boga Ojca. Jak to jest u innych...pytam żonę czy kontaktuje się z Bogiem w ciągu dnia?

- Coś ty, przecież to normalne. Od czasu do czasu pomyślisz, westchniesz, już nie mogę inaczej żyć! Zrobiło mi się głupio, bo ja muszę być wołany!

   Diabeł pogonił córkę do Warszawy: kupiła sobie drugi kapelusz, a żadnego z nich nigdy nie nałoży. Zważ, że ma 5 dni do matury! Natomiast pokrzywdzeni rolnicy „z Marszałkowskiej” zablokowali bykami główne skrzyżowanie. W tym czasie zwykły rolnik w kłopotach, siada w kącie, płacze i modli się.

   Zdenerwowany poszedłem na piwo. Pomyślałem, że nie wolno nawracać na siłę (tak było na Litwie, bo jest to wbrew krzyżowi). Pan Jezus wziął krzyż dobrowolnie - to podstawowy warunek zostania wyznawcą naszej wiary!

   Teraz patrzę na ten brzydki świat z odrapanymi blokami i nagle zobaczyłem, że wszyscy ludzie są zabiegani o „ziemię” czyli o nic. „Ojcze nasz! Ojcze mój! Jezu Chryste i Duchu Św. jakże pragnę pokoju serca i mądrości Bożej”. Zacząłem modlitwę, a demon przysłał na ławeczkę pijaną alkoholiczkę. Prawie płacze, że ma dość tego nałogu, ale nie wie jak wyjść z tego...próbowała już się zabić!

- Proszę zgłosić się do Prawdziwej Matki, Ona wszystko wie o pani kłopotach i czeka na pani prośby! Trzeba mówić Jej o tym...prosić o pomoc w odjęciu nałogu. W momencie nadchodzenia strachów i myśli samobójczych proszę odmawiać "Ojcze nasz”, bo jest to działanie demona.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (14.03.2021) ta rada jest aktualna, bo sam wpadłem w jej kłopoty i mam nałóg odjęty (cudowne uzdrowienie) od 2002 r.

                                                                                                               APeeL