Po zerwaniu przez budzik serce zalała radość z czekającego na mnie dyżuru w pogotowiu ratunkowym. Wróciło też pragnienie zostania świętym. W wyobraźni napłynął obraz Królestwa Niebieskiego pełnego świętych. Jednak większość ludzi niweczy swój powrót do Domu Ojca, tak jak wczoraj uczynił to mój  syn.

    W porannej słabości Belzebub wciskał mi „czerwone pieski” (służących do końca okupantowi) oraz niechęć do dyżuru (dobrze znał jego duchowy przebieg). Bóg postawił mnie tutaj, wśród obdarowanych, gdzie wiara jest mała z wyraźnym zaprzedaniem się narzuconej władzy.

    Dzisiaj jest wspomnienie św. Andrzeja Boboli bestialsko zamordowanego przez Kozaków, a w sercu pojawił się mój imiennik Apostoł Andrzej. Łzy zalały oczy, ponieważ staruszka zmieniała kwiaty pod obrazem MB Częstochowskiej.

    Apostoł Piotr (Dz 19) w Efezie znalazł około 12 mężczyzn, udzielił im chrztu nawrócenia, a „kiedy włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich” (mówili językami i prorokowali). Następnie odważnie nauczał przez trzy miesiące w synagodze.

   Przepisuję to 7 maja 2021 r. o 3.00 w nocy, a dreszcz przepływa przez całe ciało z uciskiem w sercu i odruchowym wydzielaniem łez. U mnie jest to „test Prawdy”, a wiedz, że jest to mój nauczyciel (mistyk mistyków).

     Popłynęły piękne słowa (Ps 68): „Śpiewajcie Bogu, grajcie Jego imieniu, równajcie drogę przed Tym, który dosiada obłoków”. Tam padną też słowa o sprawiedliwych, którzy „cieszą się i weselą przed Bogiem, i rozkoszują radością”.

    Natomiast Pan Jezus ostrzega w Ew (J 16, 29-33), że uczniowie rozproszą się i zostawią Go samego. „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę. Jam zwyciężył świat”.

    Błyskawicznie wróciły obrazy otwartego nieba z oczekujących na nas Bogiem Ojcem ze świętymi i męczennikami. Nie zgadzam się z zawołaniem, abyśmy szanowali przekonania religijne innych. Jak ma się to do dyskryminacji jedynie prawdziwej wiary katolickiej. Powiedz tylko, że pragniesz zostać świętym, a zostaniesz uznany za pukniętego.

   Zły nie lubi dążących do świętości...wystarczy, że zaświta taka myśl! Oto łamie się stary ząb, a pod przychodnią napada na mnie dwóch pacjentów. Młody mężczyzna próbuje wezwać mnie do "ciężko" chorej żony (nie chce się czekać w kolejce), którą bardzo kocha. Przybyła później z kokluszem i bólem krzyża.

    Z włączonego radia padnie ostrzeżenie: „bądź gotowy"! Wcześniej, wyczuwałem atak i prosiłem, aby Pan Jezus był ze mną. Nie lubię w takich momentach krakania wron, a dodatkowo drogę przeleciały dwa brzydkie koty. To nie są przesądy, bo Bóg mówi do nas przez wszystko. 

   Pacjent napierał, a zepsuł się aparat do mierzenie ciśnienia.  Wyobraź sobie, że właśnie przybył chory monter, który błyskawicznie usunął uszkodzenie. Nawał chorych trwał, a część była „wyraźnie przysłana od złego”. Oto agresywna pani prosi o wypełnienie wniosku do sanatorium: „już teraz, ponieważ mąż musi otrzymać...jeżeli nie otrzyma może umrzeć!”

    Ta nie była w szkole, a ta jest zdrowa, ale chce mieć pewność...skacowany oraz upośledzony i śmierdzący (dobrze, że zabrałem wodę kolońską)!

   Teraz zrozumiały stał się atak złego, ponieważ karetką wracamy od babuszki, a ja ze łzami w oczach odmawiam moją modlitwę z poczuciem, że stałem się sługą Pana! Do pokoju lekarza dyżurnego przyniosłem obraz Jezusa Miłosiernego z s. Faustynką i na kolanach popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego. Po kojącym śnie moje oczy spotkały się z Oczami Zbawiciela, a radość Boża zalała serce.

   Ten stan przerwał krzyk chłopczyka, który doznał skomplikowanego złamania przedramienia. To sprawiło, ze przejeżdżaliśmy obok „mojego” krzyża z zapaloną lampką oraz koło kapliczki ze śpiewającymi niewiastami...już tutaj jestem w Królestwie Niebieskim!

     Przypomniała się niechęć od demona do tego dyżuru, który był dany przez Boga. To przypomina sytuację, gdy dziecko prowadzi ojciec ziemski, a ktoś chce go wyrwać i poprowadzić inną drogą! Proś stale o takie prowadzenie i zawierz Bogu. W podzięce za pokój w sercu odmówiłem Koronkę Pokoju. W tym czasie wszystko przenikałem, nie można tego wypowiedzieć.

    W chatce trafiłem do chorego ojca trójki dzieci...rozległ się płacz, ponieważ zabieramy go do szpitala. Po powrocie do bazy stwierdziłem, że jest zepsute światło, a to sprawiło, że „patrzył” oświetlony latarnią Pan Jezus i s. Faustynka.

   Jeszcze zerwano do babuszki z napadem kolki wątrobowej (wodniak pęcherzyka, ostry stan chirurgiczny)...na moje oko z rodziną czyhającą na majątek. Wśród wielu starych rzeczy wzrok zatrzymała figurka św. Teresy z Avilla! To nie było przypadkowe, bo dzisiaj intencja dotyczy pragnienia świętości!

                                                                                                                                    APeeL