Zerwałem się o 5.45 z pragnieniem bycia na Mszy św. o 6.30, a moje serce zalewała niechęć do demonicznych „towarzyszy”. Zarazem popłynie pieśń: „Przyjdź mój Panie, przyjdź mój Boże, przyjdź nie spóźniaj się”. Przypomniały się dzieci po Pierwszej Komunii, które to właśnie śpiewały, a ja w tym czasie płakałem.
W drodze do kościoła popłynie moja modlitwa w intencji tego dnia. Nagle rozproszyło mnie pozdrowienie zza śmietnika od pana, który ma piękny samochód.
Zarazem Pan Jezus dał mi poznać, co oznacza łaska prześladowania. Wszystko stanie się jasne, ale po drugiej stronie. Tej łaski pragną Aniołowie, ale nie mogą jej otrzymać. Ciało buntuje się, ale gdyby chciano mi odjąć to cierpienie...”Och! Nie chciałbym, bo po jego przyjęciu i ofiarowaniu mogę uczynić wiele dobra i to Dobra Prawdziwego, bo przynoszącego zbawienie wielu dusz!”
W kościele padłem na kolana i przebaczyłem wszystkim: to co czynią...sądząc, że służą naszej ojczyźnie. Poprosiłem Boga o wsparcie dusz cierpiących z tego powodu w Czyśćcu. Nawet napłynęła taka niedawno zmarłego, a bardzo dzielnego. Teraz już wszystko wie, zapłatę otrzymał i został zapomniany. Nawet powiedziałem do niego: „widzisz, wszystko już widzisz!”. Padło zarazem pytanie od Pana Boga:
- Czy naprawdę im wybaczasz?
- Zmaż im to wszystko Panie! Proszę, proszę...a mnie daj łaskę znoszenia prześladowań w pokorze i cichości.
Dzisiaj, gdy to przepisuje (13.05.2021 g. 3.30) jestem tym zadziwiony, bo jest to główny problem dążących do świętości. Nasze ciało i podszepty szatana sprawiają pragnienie dochodzenia ziemskiej sprawiedliwości. Łatwo jest przebaczyć na kolanach, ale mija czas i pokusa wraca, zapomina się o przebaczeniu.
Stąd pytanie naszego Deus Abba. Przebaczasz raz na zawsze i nigdy do tego nie wracasz. Pokazał to Jan Paweł II, który po zamachu nigdy nie wspominał o nim, ale wskazywał na cud, który się zdarzył w jego uratowaniu (w klinice było trzech najlepszych profesorów). Później trafił do celi Ali Agcy swojego niedoszłego mordercy.
Wróćmy do tamtego dnia, bo na Mszy św. serce zalewały zawołania kapłana, słowa psalmisty: „Błogosław duszo moja, Pana...wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli...Błogosławcie Pana wszystkie Jego zastępy".
Natomiast Pan Jezus zapowiedział Piotrowi jego śmierć męczeńską (J21, 15-19): „wyciągniesz ręce swoje, a inny cie opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”…
Po Eucharystii padłem w ławkę i chciałbym tak trwać z Panem. Podczas powrotu zacząłem odmawiać koronkę do Ukrytych Cierpień Pana Jezusa w Ciemnicy, wzrok zatrzymał pień drzewa pusty w środku. Dzisiaj (12.05.21) będzie podobnie, bo trafię na drzewo zmurszałe, które pękło na pół, a inne uszkodzone od góry do dołu zalało swoją ranę.
Ilu jest takich braci...ot choćby czuwający bez nóg przy kościele, a tak się składa, że obecnie jest też podobny...niby Ukrainiec.
Podczas zapisywania tych przeżyć nie można oddać stanu naszego serca i duszy zalanych Pokojem i Miłością Pana Jezusa do Swoich „wrogów”. Teraz, gdy jadę do pracy w ustach trwa niesamowity smak...żonie kupiłem róże, a ona dała mi kwiaty pod krzyż Pana Jezusa!
Moje serce zalewała miłość do chorych z pragnieniem pomagania im oraz załatwiania różnych krzywd, których doznają szczególnie biedni. Z radia samochodowego popłynie piosenka ze słowami od demona: „nie wierz, gdy mówią ci, że istniejemy dalej...żyje się tylko raz”.
Na ten czas jest u mnie pacjentka, która z mężem pragnie zdrowia (sanatoria) i życia na tym zesłaniu. Zaleciłem jej, aby zawołała do Nieba, poprosiła Boga Ojca o wyjaśnienie i wróciła do wiary, Matki Bożej i Pana Jezusa. Wychodząc pocałowała mnie we włosy.
Podobnej, która była w USA wskazałem na kościół, drogę do Królestwa Bożego oraz mój ból, ponieważ mieszkają blisko kościoła, a chylą się ku ziemi. Natomiast tej, której ubliża syn alkoholik wskazałem na proszenie Matki Bożej o przerwanie jego nałogu…
Palącej zaleciłem, aby przyjęła wyrzeczenie w intencji pokoju w b. Jugosławii...zacząć od piątku, po czasie dorzuć środę (my pościmy) i iść dalej, wołać „Pod Twa obronę”. Przybyłe też chora „po kawie” (nie toleruje, a ja bez tego "trunku" byłbym niezdolny do egzystencji).
Ja sam mimo zmęczenia nawet nie pomyślę o jedzeniu, rano prosiłem Maryję o pomoc w zapiskach i teraz dominuje to pragnienie. Nawet dalej trwała niesamowita słodycz i radość z postu ścisłego: „Jezu! Mój Jezus! Jakże Pan obdarza! Jak to wszystko przekazać i jak wypowiedzieć?
Pocałowałem MB z Garabandal oraz Pana Jezusa z Całunu, a podczas odmawiania mojej modlitwy napłynęła odpowiedzialność za świat, a łzy zalały oczy. Towarzyszyła mi cichość z ucieczką od „ważnych spraw”, napłynęła tęskna miłość do żony...danej z nieba. Poprosiłem Pana, abym miał moc oddać za Niego życie.
W telewizji pokażą naszych żołnierzy ćwiczących pod Kielcami, którzy mają wyjechać na misję do b. Jugosławii. W wielkim ból popłyną zawołania z mojej modlitwy, powtarzane w uniesieniu „dziesiątkami” (chciałbym, aby taka modlitwa trwało długo).
Podczas Drogi Krzyżowej wzrok zatrzyma mały krzyżyk przybity do drzewa, a łzy zalały ozy. Padłem na kolana w pokoju lekarskim (w pogotowiu). Przepływały osoby oddanych władzy ludowej i dusze takich.
Dzisiaj jest mało pacjentów, ale Pan dał same niemowlaki (ząbkowanie, kolka jelitowa, nietolerancja leku). Miałem wielkie pragnienie zapalić lampkę Panu Jezusowi. Późno, a Pan mówi do mnie przez Vassulę...*
- Mój Panie, nie zostawiaj mnie na łasce moich prześladowców.
- Uświadamiasz sobie teraz w pełni, że człowiek, którego wznoszę do Siebie (…) będzie atakowany!
W tym czasie z radia Maryja padną słowa, że miłość jest wierna (Pan Jezus nie patrzył na zdradę Piotra). Każdy z nas ma jakieś powołanie. Dalej trwał pokój, a przypomniałem sobie, że prosiłem o to św. Michała Archanioła. Zbudzę się na „Anioł Pański”, który popłynie podczas bicia dzwonów naszego kościoła i śpiewu ptaszków (placówka jest w środku lasu)...
APeeL
*”Prawdziwe Życie w Bogu” t. 3 str. 255