Po zerwaniu przez budzik na Mszę św. o 7.15 byłem trochę skołowany, bo pisałem do świtu. Z czytań zwróciły uwagę słowa św. Pawła (2 Kor 3,4-11) o ufności Bogu Ojcu, a z dalszego zawiłego wywodu wynikało, że sami z siebie nic nie możemy uczynić...taki będzie ten dzień.

    Eucharystia pływała w ustach jak woalka na wietrze. Bardzo lubię ten Boży znak. W litanii do Serca Pana Jezusa wołałem w intencji tego dnia, która wynikła z mojego cierpienia (czeka mnie wizyta u urologa). Wówczas jestem sercem z podobnie cierpiącymi.

   Obejmij cały świat oczekujących na badania przez lekarzy. Ile pada tam wyroków śmierci, a zarazem pocieszenia dla przestraszonych. Wszystko to znam z gabinetu, a wiedz, że zawsze wczuwałem się w sytuację pacjentów.

   Na początku przypomnę, że jesteśmy jednością psycho-fizyczną oraz duchową. Zdrowie duchowe jest powiązane z psychicznym, a trudno jest odróżnić zaburzenia psychiczne od działania demonów. Dlatego w diagnostyce wymagana jest współpraca psychiatry z egzorcystą, ale koledzy psychiatrzy w 99% są niewierzącymi (nie wiem czy tylko takich specjalizują). Nie pogadasz z takimi...

  Dlatego leczą tabletkami zniewolonych, a tacy nie zdają sobie sprawy ze swojej sytuacji. Doprowadzają do tego stanu między innymi techniki Wschodu, gdzie miesza się życie doczesne z filozofią i wymyśloną religią. Ja nie muszę medytować i kontemplować po przyjęciu odpowiedniej pozycji. Pan przychodzi do mnie kiedy chce i wówczas jesteśmy zjednani jak synek z ziemskim tatą.

   Inna jest sytuacja opętanych, którzy wiedzą, że świadomie zaprzedali duszę diabłu. Leży taki porażony, a przy opętaniu biega po pokoju. Taki nie wypije herbaty z wody poświęconej lub płynu z taką solą.

    Ja dodatkowo widzę opętanie intelektualne (przykładem jest prof. Jan Hartman), który na swoim blogu "Zapiski nieodpowiedzialne" (www.polityka.pl) wpada w demoniczny trans, gdy pisze o wierze katolickiej i Kościele Świętym. On nie widzi tego, bo jest przekonany, że zna prawdę, a nic nie wie o jedynie prawdziwej wierze. Niech pisze o innych kościołach i wymyślonych wiarach. Dlaczego nie wspomina o państwie wyznaniowym (islamie)?

    Na trzecim poziome zdrowia jest nasze ciało fizyczne. Cud stworzenia, a zarazem pokazana jest jego marność, wady, choroby i strachy przed śmiercią. My jednak mamy pragnienie robienia z przemijającego ciała bożka, a nie głosimy chwały tego, co jest wieczne (duszy).

    Tyle lat badałem innych, ale mimo chorób unikałem kolegów, bo często mylimy się i nie chciałem "umrzeć przy pomocy lekarza". Przykro się przyznać, ale przed wieloma laty "rozpoznałem" u siebie przerost gruczołu krokowego (wystąpił dopiero teraz), bo nocne oddawanie moczu było związane z chorobą serca.

    Nawet mogłem umrzeć z tego powodu. Gdzie trafiłbym wówczas z przemienionym ciałem (duchowym) pełnym czarnych plam. Zważ, że dusza w czyśćcu nie można nic uczynić dla siebie...czeka na wsparcie babć, które modlą się o swoje zdrowie i to zdrowe!

    W życiu duchowym, tak jak w naszej ludzkiej codzienności są różne dni, a to sprawia, że nie nudzimy się. Trudno wyobrazić sobie codzienne życie wielkich duchem, które przedstawia obraz świętego obejmującego krzyż. Jest to nawet wykluczone, ponieważ każdy dążący do świętości przeżywa dni pustki...nawet jako próby zawierzenia Bogu Ojcu. Oddalasz się od swojego dzieciątka i obserwujesz co uczyni: czy rozgląda się, biega i szuka, a wreszcie skulone płacze z rozpaczy.

   Przenieś to teraz na naszą duchowość. Ile radości sprawiamy Bogu takim płaczem zawierzenie, z szukaniem jego pomocy, a w moim wypadku poczucia Jego Obecności. Wyrażają to Słowa umierającego na krzyżu Pana Jezusa: "Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił?" Tam nie było opuszczenia tylko brak poczucia Obecności Boga...jako dodatkowego cierpienia.

   Badanie poszło szybko, ale jest nieestetyczne, bo urolog musi spenetrować odbyt, aby określić manualnie (palcem) stan gruczołu krokowego. Jeszcze trzeba wykonać rezonans magnetyczny.

    To zły dla mnie dzień, bo zdrętwiałem całkowicie z powodu braku snu, a zarazem niemożności zaśnięcia. Tę słabość ofiarowałem – razem z Mszą św. i Eucharystią oraz nabożeństwem do Serca Pana Jezusa – w intencji oczekujących na badanie lekarskie.

    Ostateczna rada z mojego doświadczenia: wszystko zaczynaj od prośby do Dobrego Lekarza i daj się prowadzić, ale po czasie musisz to ujrzeć i podziękować, a dodatkowo uświęcić swoje cierpienie (przekazać na ręce Matki Bożej)...

                                                                                                                                  APeeL

 

Aktualnie przepisane...

16.06.1993(ś) ZA EWANGELICZNYCH SAMARYTAN

    Wczoraj przed snem powiedziałem: „Boże Ojcze, Ty wiesz, że niczego nie pragnę, a nawet chciałbym oddać wszystko i żyć tylko dla Ciebie”. To popłynęło z głębi mojego serca zawołanego, a wówczas jeszcze nie wiedziałem, że także wybranego (przepisuję to 09.06.2021 r.).

    Wstaje piękny, słoneczny dzień budzący radość, dobro i nadzieję. Jak mądrze Bóg Ojciec to wszystko uczynił! Jakże pasuje „Anioł Pański” i różaniec Pana Jezusa. Z radiowego nabożeństwa popłyną słowa z kazania, że: „dasz Bogu ziarnko, a odda ci złote”. Napłynął obraz oddania nerki za pieniądze (sprzedania), ale za taki czyn nie otrzymasz już nic więcej. W ręku znalazły się dwa artykuły:

1. „Potrzeba ofiary” o bezinteresowności apostolskiej, a czuję się apostołem świeckim z zaznaczeniem, że ten, który głosi Ewangelię musi dać dowód poświęcania się.

2. „Szukał zawsze kontaktu z potrzebującymi” wspomnienie lekarki ks. Jerzego Popiełuszki dr Barbary Jarmużyńskiej-Janiszewskiej...należącej do grona jego przyjaciół. Działanie tego kapłana porównała do ewangelicznego Samarytanina i nie chodziło tutaj o wspieranie innych finansowe, ale bycie z nimi.

    Dla siebie nigdy o nic nie prosił, a wszystkich pocieszał. Kiedyś przyjął jakiegoś człowieka, który mówił, że uciekł przed aresztowaniem. Przestrzegano go, że to mógł być nasłany ubek, na co odpowiedział, że potraktował go jako potrzebującego, a on „będzie się rozliczał ze swoich intencji”.

    W czasie pobytu w szpitalu (był operowany z powodu nadczynności tarczycy) został zwolniony z wikariatu parafii na Żoliborzu. Bezpieka rządziła także (tak jest dotychczas)  w Kościele Świętym, a w szkodzeniu doszli do perfekcji.

- Jurek, oni ci nie darują, oni cię zabiją...powiedział mąż lekarki.

- A wiesz, przez śmierć i pogrzeb można więcej powiedzieć niż za życia...odpowiedział spokojnie.

   Podczas przepisywania tych słów przez moje ciało przepłynął dreszcz prawdy, w sercu pojawił się ucisk, a w oczach łzy. Poczułem jakby święty stał przy mnie…

    Wyłoniła się intencja modlitewna, a zarazem żal, że przyjąłem dary od biednych mając w kieszeni pobraną właśnie pensję. Pan pomógł w sprawnym załatwieniu zastępstwa w oddziale wewnętrznym i w przychodni. Cały czas trwały telefony potrzebujących, a biedaczynie oddałem otrzymany schab i miód. Na ten czas spotkałem kolegę, który zapytał mnie prowokująco: co Duch Święty da mi do kieszeni?

    Mimo niewolnictwa każdy mój krok jest śledzony (taki krzyż), a ty powiesz - jak zaprzedani władzy ludowej koledzy psychiatrzy, że jest to „urojenie prześladowcze”. Tylko choremu może nie podobać się władza, która chce tylko dobrze, a nic nie znaczy zabijanie kapłanów i wciąż wymyślanych „wrogów ludu”? Jerzy Urban określi to od szatana, że tacy „sami pchają się na śmierć”.

     W chwilce przerwy padłem na leżankę lekarską (za parawanem) i na chwilkę zasnąłem, a jest bardzo wygodna (twarda z podkładem). Później radość sprawiły kwiaty na „moim” krzyżu, które pięknie zakwitły. Natomiast w nędznej budce zapaliłem lampkę Panu Jezusowi.

  Na Mszy św. trwała senność i brak uniesienia w duszy, a dodatkowo zły podsuwał różne obrazy. Wszystko odsunęła Eucharystia, która daje moc...dopiero teraz pragnąłem zostać z Panem w ciszy, ale śpiewały dzieci oraz czekała na mnie żona.

    Po powrocie do domu przywitał mnie niezastąpiony prezydent Lech Wałęsa z pomysłami od Edwarda Gierka, że niby rządzi (powołał radę ds. sportu, gdzie podczas obrad palono papierosy).

   Wieczorem przeczytałem orędzie Pana Jezusa o nadchodzące Apokalipsie (przysłano „Echo Medjugorje”). W tym czasie syn żalił się na otrzymywane jedzenie („męczył żonę”), a dodatkowo przyjechała córka i przegoniono mnie z „jej” pokoju (nie mam własnego)...

        Dziękuję Ojcze za ten dzień!

                                                                                                                                APeeL