Wczoraj przed snem powiedziałem: „Boże Ojcze, Ty wiesz, że niczego nie pragnę, a nawet chciałbym oddać wszystko i żyć tylko dla Ciebie”. To popłynęło z głębi mojego serca zawołanego, a wówczas jeszcze nie wiedziałem, że także wybranego (przepisuję to 09.06.2021 r.).
Wstaje piękny, słoneczny dzień budzący radość, dobro i nadzieję. Jak mądrze Bóg Ojciec to wszystko uczynił! Jakże pasuje „Anioł Pański” i różaniec Pana Jezusa. Z radiowego nabożeństwa popłyną słowa z kazania, że: „dasz Bogu ziarnko, a odda ci złote”. Napłynął obraz oddania nerki za pieniądze (sprzedania), ale za taki czyn nie otrzymasz już nic więcej. W ręku znalazły się dwa artykuły:
1. „Potrzeba ofiary” o bezinteresowności apostolskiej, a czuję się apostołem świeckim z zaznaczeniem, że ten, który głosi Ewangelię musi dać dowód poświęcania się.
2. „Szukał zawsze kontaktu z potrzebującymi” wspomnienie lekarki ks. Jerzego Popiełuszki dr Barbary Jarmużyńskiej-Janiszewskiej...należącej do grona jego przyjaciół. Działanie tego kapłana porównała do ewangelicznego Samarytanina i nie chodziło tutaj o wspieranie innych finansowe, ale bycie z nimi.
Dla siebie nigdy o nic nie prosił, a wszystkich pocieszał. Kiedyś przyjął jakiegoś człowieka, który mówił, że uciekł przed aresztowaniem. Przestrzegano go, że to mógł być nasłany ubek, na co odpowiedział, że potraktował go jako potrzebującego, a on „będzie się rozliczał ze swoich intencji”.
W czasie pobytu w szpitalu (był operowany z powodu nadczynności tarczycy) został zwolniony z wikariatu parafii na Żoliborzu. Bezpieka rządziła także (tak jest dotychczas) w Kościele Świętym, a w szkodzeniu doszli do perfekcji.
- Jurek, oni ci nie darują, oni cię zabiją...powiedział mąż lekarki.
- A wiesz, przez śmierć i pogrzeb można więcej powiedzieć niż za życia...odpowiedział spokojnie.
Podczas przepisywania tych słów przez moje ciało przepłynął dreszcz prawdy, w sercu pojawił się ucisk, a w oczach łzy. Poczułem jakby święty stał przy mnie…
Wyłoniła się intencja modlitewna, a zarazem żal, że przyjąłem dary od biednych mając w kieszeni pobraną właśnie pensję. Pan pomógł w sprawnym załatwieniu zastępstwa w oddziale wewnętrznym i w przychodni. Cały czas trwały telefony potrzebujących, a biedaczynie oddałem otrzymany schab i miód. Na ten czas spotkałem kolegę, który zapytał mnie prowokująco: co Duch Święty da mi do kieszeni?
Mimo niewolnictwa każdy mój krok jest śledzony (taki krzyż), a ty powiesz - jak zaprzedani władzy ludowej koledzy psychiatrzy, że jest to „urojenie prześladowcze”. Tylko choremu może nie podobać się władza, która chce tylko dobrze, a nic nie znaczy zabijanie kapłanów i wciąż wymyślanych „wrogów ludu”? Jerzy Urban określi to od szatana, że tacy „sami pchają się na śmierć”.
W chwilce przerwy padłem na leżankę lekarską (za parawanem) i na chwilkę zasnąłem, a jest bardzo wygodna (twarda z podkładem). Później radość sprawiły kwiaty na „moim” krzyżu, które pięknie zakwitły. Natomiast w nędznej budce zapaliłem lampkę Panu Jezusowi.
Na Mszy św. trwała senność i brak uniesienia w duszy, a dodatkowo zły podsuwał różne obrazy. Wszystko odsunęła Eucharystia, która daje moc...dopiero teraz pragnąłem zostać z Panem w ciszy, ale śpiewały dzieci oraz czekała na mnie żona.
Po powrocie do domu przywitał mnie niezastąpiony prezydent Lech Wałęsa z pomysłami od Edwarda Gierka, że niby rządzi (powołał radę ds. sportu, gdzie podczas obrad palono papierosy).
Wieczorem przeczytałem orędzie Pana Jezusa o nadchodzące Apokalipsie (przysłano „Echo Medjugorje”). W tym czasie syn żalił się na otrzymywane jedzenie („męczył żonę”), a dodatkowo przyjechała córka i przegoniono mnie z „jej” pokoju (nie mam własnego)...
Dziękuję Ojcze za ten dzień!
APeeL