Od wczoraj męczę się z wyjaśnieniem dlaczego żarówka światła drogowego wpadła do środka reflektora samochodowego. Nie wiedziałem, gdzie się udać...znajomy wulkanizator stwierdził, że wypadła sprężyna przytrzymująca (większy kłopot)... 

   Dodatkowo żona zauważyła, że kończy się ochrona Kasperskiego. Musiałem dojść, bo w moim komputerze miałem jeszcze 250 dni. Czas płynie szybko i na moim starym też się kończyła. Zagapisz się...kupuj nową licencję (300 zamiast 150 zł). Taki byłem pewny spokoju, a tu nagła zapłata. 

    Wychodząc na nabożeństwo do Najświętszej Krwi Pana Jezusa pomyślałem o intencji tego dnia. Zdziwiłem się, że przez tyle lat nie miałem takiej! Nawet przypomniał się czas przyłączenia mojego domu rodzinnego do sieci. Wyobraź sobie ówczesną radość. 

    Podczas ciszy po litanii wołałem przed Monstrancją za tych, którym z różnych przyczyn brakuje światła. W tym wypadku nie chodzi o Światło Boże, chociaż jest korelacja ze światłem lampy naftowej i świecy. 

    Na Mszy św. "Mojżesz wyciągnął rękę nad morze, Pan cofnął wody (...) i uczynił morze suchą ziemią. (...) Egipcjanie ścigali ich. Wszystkie konie faraona, jego rydwany i jeźdźcy weszli za nimi w środek morza. (...) A Pan rzekł do Mojżesza: Wyciągnij rękę nad morze, aby wody zalały Egipcjan, ich rydwany i jeźdźców (Wj 14,21-15,1)...

    Eucharystia przewijała się w ustach, a serce i duszę zalał pokój Boży. Po powrocie do domu prośba do św. Józefa sprawiała, że zajrzałem do reflektora...żarówka światła długiego nie ma żadnej sprężyny przytrzymującej, ale dwa zaczepy z których wypadła i spaliła się. Nawet mam takie i jutro sam zreperuję.

   Byłem pewny pomocy św. Józefa, wprost poczułem się "złotą rączką", ale następnego ranka zostanę zaprowadzony do zakładu, gdzie po wyjęciu reflektora i czterech godzinach mozolnej pracy ucznia wszystko stanie się jak nowe. Z serca go obdarowałem, a szef wskazał na zapłatę: co łaska. Tak właśnie przebiega pomoc Boża przynosząca obopólną radość, a ja dodatkowo uzyskałem Pokój Boży.

W ten sposób mogłem ofiarować ten dzień mojego życia, a namiastka cierpienia wyraźnie potwierdzała intencję modlitewną.  Znajdź się teraz na terenach po przejściu kataklizmów, a bliżej ofiar obecnych powodzi, gdzie brak światła i nie wiadomo, kiedy naprawią.

   Nie dziękujemy Bogu za dar posiadania światła, bo zawsze było i płacimy za wszystko elektrowni. Idąc dalej nie boimy się Boga, bo bajka o zagładzie Egipcjan "to było dawno i kogo to obchodzi", a "co będzie to będzie"...

APeeL

 

Aktualnie opracowane...

12.10.1990(pt) ZA TYCH, CO PCHAJĄ SIĘ NA AMBONY

     Przepisuję ten dzień (20.07.2021), a w "fajnej" telewizji wg Donalda Mniejszego (czyli TVN) promuje się rolnik z Marszałkowskiej kolega po fachu Władysław Kosiniak-Kamysz. Dodatkowo z włączonego radia pani mówi o staruszkach odkrywających pasje: jeden zaczął pisać wiersze i ma duży dorobek, babcia zaczęła tańczyć, a inna została modelką. "Masz robić to, co nie robiłeś, ale to trzeba odkryć"...

    Ty powiesz, że to nic złego, a ja odpowiem, że szatan ma wiele sztuczek, aby odciągnąć dobiegających do mety...od wiary, Boga i przygotowywania się do  życia wiecznego (duszy).

    Natomiast naszemu Słońcu Peru, Donaldowi Mniejszemu bezpieka robi "spędy" w rogach ulic, aby wykazać bezmiar zainteresowania jego kazaniami. Jedna babcia prawie płakała, bo jako Europejczyk pochylił się nad straszliwie dyskryminowanymi "spółkującymi inaczej". Wyganiają takich za miasto i kamienują, nie chcą dawać ślubów kościelnych, a przecież "Pan Jezus"...

    Wróćmy do tamtego dnia, gdy po północy modliłem się w fotelu i tak zasnąłem. Nie będę przepisywał snów, ale trafiłem do chorej na noszach, machnąłem ręką w sensie, że nie żyje, a ona podniosła głowę i powiedziała, że nie jest tak źle...

    Rano żona krzyczała na mnie po przeczytaniu mojej "Modlitwy za nasze miasto" z pytaniem czy napisałem to po pijaku: "co za pycha z pchaniem się na ambonę!" Ilu ludzi tworzy i zapisuje modlitwy...co złego może z tego powstać? Demon wie co robi, bo już od rana chce mnie zdenerwować. Jak się okaże, podsunął mi temat "służby bezpieczeństwa własnego", gdzie generałowie okazują się mordercami...ilu jest takich na dole?

   W wyobraźni znalazłem się też na zebraniu z władzą lokalną, gdzie krzyczałem do miejscowych prominentów: "nie chcemy pana i pana, nie chcemy was!" Dzisiaj jest na to słowo lesbijki Marty Lempart: "wy..dalać"!

    W tym czasie napłynęły delikatnie śpiewane słowa pieśni: "Baranku Boży obdarz nas pokojem" oraz "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Mario" jako początek mojej modlitwy. Zacząłem pracę z postanowieniem, że będę "tylko leczył", ale już pierwszej pacjentce niepewnej tamtego świata mówię:

    "Pan Jezus Jest", a przy próbie zapłaty...wskazałem jej, że mąż śpiewał mi po przyjęciu św. Hostii! "Czy pani wie, co to oznacza...jaką walutą można za to zapłacić? Pani tego nie pojmie, bo należy do ziemian...zarazem przepraszam panią za szczerość!"

- Mój mąż mówi do mnie tak samo!

   Czas szybko płynie i tuż przed północą Aznavour śpiewał piosenkę "Izabell", a serce zalewała tęskna miłość o której wie Bóg i Jezus. Z drugiej strony raduje nowa kuchnia. "Matko, Matko Prawdziwa dziękuję za wszystko". Jak piękne rzeczy są także tutaj! Myśl wróciła do rozmów z pacjentami.

- Mówi pani o zabijaniu (aborcji), że jest to "wolność kobiety"...

- Za córeczkę, której pani nie chciała teraz odda za nią życie!

     Na wizycie w glinianej chatce trafiłem na obraz Jezusa z Gorejącym Sercem, a w tym czasie moje serce objęło wszystkich słabych, cierpiących oraz złych do których ciągnie mnie najbardziej!

    Natomiast biednej, samotnej i schorowanej pacjentce powiedziałem, że Pan Jezus jest przy niej i przy wszystkich cierpiącymi oraz opuszczonych.

- Pani schorzenie jest bardzo ciężkie, ale inna moja pacjentka cierpi z tego powodu od urodzenia!

    W tym stanie sam zawołałem do Pana Jezusa, aby był przy mojej śmierci: "Jezu, proszę Cię bądź przy mojej śmierci...proszę bądź przy mojej śmierci!" Łzy płynęły z oczu, a przejeżdżając obok kościoła przeprosiłem Matkę Bożą, bo zamiast uczestniczyć w nabożeństwie różańcowym załatwiałem nowy telewizor...

                                                                                                                             APeeL

13.10.1990(s) Jezus, nadzieją dla umierających...

    Żona wymawiała mi (słusznie), że wczoraj piłem alkohol, a dzisiaj jadę do Komunii św. Z serca zawołałem: "Matko Dobra, Panno Czysta, Panno Najświętsza, Matko nasza", a książeczka do nabożeństwa otworzyła się na słowach: "Serce Jezusa nadziejo w Tobie umierających!"

- Hojny jesteś dla innych...mówi żona (nie podobał się telewizor, który przywiozłem i mam zamiar oddać go biednym).

- Hojny jest dla mnie Pan Jezus!

    Naprawdę odczułem tę hojność, bo w tym czasie smarowałem chleb masłem ze ściśniętym sercem i łzami w oczach. Jeszcze nie przebrałem się w pogotowiu, a już pacjentka coś załatwia i grzebie w portmonetce. Jakże nie lubię nachalności i wiary w pieniądze.

    Z telewizora kapłan z dziećmi omawiała (w "Ziarnie") ucztę na którą wzywa nas Pan Jezus i Bóg. Wszyscy byli ubrani w jednakowe szaty i z radością rozpylali dezodorant. Odwrotnością tego jest smród w piekle (wg relacji s. Menedez).

   Troszkę lżej mi na duszy, ale w smutku uciekłem do Matki Bożej, a w chwilowym śnie ujrzałem, że Matka Boża trzyma mnie na ręku jak małego Jezuska! Przebudziłem się z krzykiem: "Boże mój! Mój Boże!", a serce zalał a moc.

   Właśnie czytałem wzmiankę o Romanie Brandstaetterze ("Jezus z Nazaretu")...jakże sam chciałbym napisać taką książkę, ale wg własnych przeżyć. Rozpoczynam modlitwę przebłagalną za wszystkie "zezłoszczone" żony. "Ojcze nasz! Boże, Ojcze Wszechmogący zapal miłość w sercach złych żon...daj im Panie światło, spraw, ujrzały to, co jest dobre i radosne, wszystko, co im dajesz i przynosisz".

   Teraz stoję nad chłopcem, który ma złamanie całego podudzia z przemieszczeniem odłamów! Podałem mu narkotyk, a przez całą drogę w jego intencji odmawiałem część mojej modlitwy "przebłagalnej". 

   Na izbie przyjęć ortopeda jednym ruchem "nastawił" złamanie, chłopak prawie zemdlał. Chciałem mu podziękować w Imieniu Jezusa, ale bardzo zmęczony szybko wyszedł.

    Podczas powrotu kierowca przeklinał i dla zabawy kręcił kierownicą. Powiedziałem mu, że od Boga otrzymał dar wożenia chorych, pomagania i ich noszenia. Kiedyś ujrzy to w pełni.

    Z oddali usłyszałem krzyk wielkiego klucza gęsi...trudno było im pokonać silny wiatr. Przez ułamek sekundy znalazłem się wśród nich...jakże cierpi stworzenie, ale Boża Miłość wszystko przenika! Zarazem napłynęła tęskna miłość za Jezusem.

    Kolega włączył telewizor, ale ku mojej radości zepsuł się (mamy wspólny pokój lekarski). Wcześniej pytałem Pana Jezusa o wyjaśnienie: "co oznacza Ciało i Krew", a teraz napływa, że jest to prawdziwy pokarm i prawdziwy napój dla duszy.

- Nawróć się, przystąp do Sakramentu Pojednania!

- Nie mam grzechów!

- Ja natomiast jestem niegodnym kopnięcia śmierdzącym nędznikiem! Zobacz jaką łaskę mamy...leżymy na łóżkach, a jakie łóżko miał Jezus?

    Zerwano do porodu czyli do "przybysza"...tak nazywają noworodki w pogotowiu.

                                                                                                                                   APeeL