Żona po przebudzeniu zapytała mnie czy zostało coś w butelce? Po sprawdzeniu stwierdziła, że "nie jestem człowiekiem".

    Zaczynam pracę niewyspany i trochę "chory", a to sprawia, że daleki od Boga. Na korytarzu zaczepiła mnie obca kobieta...zgodziłem się na jej przyjęcie. W trakcie badania zapytałem o dzieci i męża...

- Na szczęście nie mam, zmarł w upojeniu alkoholowym...odpowiada z radością.

- Nie wierzę w przypadki. Dlaczego pani dzisiaj trafiła do mnie? Czy pani wie jak on cierpiał i cierpi? Teraz jedynym ratunkiem dla jego duszy jest właśnie pani modlitwa, ale zaśmiała się!

- Proszę się nie śmiać, przecież pani się z nim spotka! Czy pani wie, że on teraz mówi przeze mnie i prosi o to panią. Nie wiem czy Bóg nie kocha go bardziej od pani cieszącej się z jego śmierci!
- Kto tam był?

- Co byłoby, gdyby pani zmarła teraz koło przychodni?

- Och, naprawdę nie pomyślałam..rzeczywiście! Właśnie przypomniało mi się zdarzenie z dalszej rodziny...

   Wszyscy wyszli do kościoła, a on pozostał i przygotowywał się do samobójstwa przez powieszenie. Przed założeniem pętli przeżegnał się i po wiedział: "Jezu pomóż". Coś uderzyło go z tyłu, upadł na twarz i cały był podrapany! Wszystko opowiedział i wrócił do Boga.

   Teraz dotykam brzucha młodej dziewczyny w czwartym miesiącu ciąży z rozstępami i zniszczoną skórą. W sercu pojawiła się więź z jej dzieciątkiem! Kobieta wcisnęła mi zmięty papierek na piwo, a ja miałem wielką chęć wręczyć jej nowiutki biały ręcznik. Nie wiedziałem co zrobić, a bardzo lubię obdarowywać ludzi...

- Przez tę chorobę Matka Boża pragnie, aby pani stała się malutka...do wzięcia na Jej Ręce!

- Przez swoją nadmierną opiekę ubliżała pani Matce Bożej, która nosiła pani dzieci cały czas! To wskazałem nadmiernie zatroskanej o swoje dzieci, a teraz o wnuczków!

   Inna, bezdzietna jest za aborcją. Mówiłem do niej mocnymi słowami, a w końcu zaleciłem, aby napisali list do ojca Pio z pytaniem: czy przysposobić dziecko?

   Poprosiłem Pana Jezusa o rozmowę o Nim, a właśnie weszła nauczycielka religii, która słuchała mnie z otwartym sercem. Stwierdziłem, że religia to nauka o Jezusie, Synu Boga Objawionego. Ona potwierdziła, że "Bóg jest Miłością". Ja powiedziałbym dzieciom, że Bóg jest naszym Prawdziwym Ojcem.

   Ostatniej pacjentce wręczyłem kawę i rozstaliśmy się w radości, a teraz na dalekim wyjeździe karetką jest okazja do odmówienie mojej modlitwy w której wołałem za rodziny dzieci nienarodzonych. Specjalnie pojechałem do odległego szpitala, gdzie na korytarzu chirurgii dziecięcej w wielkim szumie leżały małe ofiary: uderzenia w głowę po upadku oraz huśtawką, a także po potrącenie przez samochód i oparzeniu.

   Po powrocie w ciszy pokoju lekarskiego (nie było drugiego dyżurnego) i dalej czytałem o o. Pio, który mówił, że Pan Jezus błogosławi wszystkie nasze uczynki czynione dla bliźniego z miłości...

                                                                                                                       APeeL