Obudziłem się i zrozumiałem, że bardzo trudno jest modlić się bez wezwania! Siostra Faustyna pisze, że nie opisuje świata zewnętrznego, ale  u mnie jest to mieszanka, ciekawsza dla zwykłych wiernych.

    Pan Jezus jej osoby za które się modliła, a które przyjęły św. Hostię! Czy ja też będę miał podobne sukcesy duchowe? Poza modlitwą bezpośrednio namawiam do Sakramentu Pojednania, a ciężko chorych do Ostatniego Namaszczenia.

   Szatan natychmiast zalewał mnie "dobrymi" myślami w których "mówię":

- pani chodzi do kościoła, a nie do Jezusa

- ile jest w pani pielęgniarki, a ile pracownika służb tajnych? Pani pilnuje, a czy wie pani, kto panią pilnuje?

- No, kto...no kto?

- Panią pilnuje Jezus i kocha bardziej ode mnie!

- Tak, ale ona nie wierzy w Boga...podpowiada inna pracownica.

- To nic, ważne, że Bóg w nią wierzy!

   Dziwne, bo właśnie pierwszej chorej, której niedawno zmarł mąż tłumaczyłem, że kościół to spotkanie z Jezusem, a nie z kapłanem! Natomiast nauczycielce biologi tłumaczyłem, że wszystko jest tajemnicą. Wskazałem na: "Niepokalane poczęcie"...cóż to dziwnego, gdy już możemy klonuje się ludzi!

- Całą pani rodzinę pragnie rozbić szatan, poruszacie się w ciemności...nie wierzy pani w siłę modlitwy i siłę Mszy Św.?

    Starsza pacjentka upadła podczas starań związanych z weselem córki i ma bóle w kręgosłupie. Pan wyraźnie mówi: córeczko zajmujesz się ziemią! Proszę przekazać nowożeńcom, aby nowe życie rozpoczęli od modlitwy na kolanach. Czy wie pani, że w Niebie będą klaskać!

- Och...to pani nie wie, że przepustką do Nieba jest Św. Hostia?

    Na zakończenie pracy napłynęła niewysłowiona słodycz, której nic nie dorówna! Natomiast na wizycie u starszej i przestraszonej pacjentki (nie wymaga leczenia farmakologicznego) tłumaczę, że słyszy bicie dzwonów, a nie ma w niej ufności Bożej, mimo, że jest wierzącą? Jej córce wskazuję na siłę modlitwy różańcowej!

    Teraz pogotowiem jestem u starowinki. Nad nią wisiał piękny obraz Matki Bożej! Wyrywa się okrzyk, że jest podobna do Matki! Babcia jest b. stara i brzydka, ma wystające zęby, ale rysy są podobne. Matka Boża ma piękne otwarte Serce. Wielki kontrast psychofizyczny, ale skąd to podobieństwo?

   Teraz wdałem się w dyskusję - kłótnię w sprawie dzieci nienarodzonych. Godzina zmagań z ludźmi, jakaś rozterka w sercu. Nie waham się, ale potrzebuję siły. Nie mogę przekonać pracowników "służby zdrowia", że my musimy głosić apoteozę życia, a nie zabijania! Usiadłem w ciszy odmawiając "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Mario"...

- Doktorze, w Imieniu Jezusa proszę pana, aby szedł pan prostą drogą. Jezus dał panu biały fartuch, wykształcenie, pan ma pouczać innych!

    Siostra Faustyna jest tak bliska mojemu sercu. Ona zwraca uwagę na fakt, że ludzi "uduchowionych" jest bardzo mało. Nie módl się o coś, ale dziękuj! Wszystko przyjmuj (Wola Boga) i bądź ufny do końca! Nie wysilaj się w wielomówstwie, bo sam z siebie jesteś nikim! Nie wiem, gdzie kończy się moja pycha z daru wiary, a gdzie zaczyna Jezus. Jezus jest w ciszy, ale ciągnie mnie do  n a u c z a n i a! To jasne, bo jest to przyjemność!

   Późnym wieczorem zawołałem: "Panie Jezu daj mi Anioła Milczenia!" Właśnie w tej chwili wraca dyskusja, której nie chcę. W ostrych słowach tłumaczę ponownie koledze, że jest apostatą i sytuacja jego jest gorsza niż łotra an krzyżu, bo "on nic nie wiedział o Zmartwychwstaniu, Duchu Św., Zbawieniu, a pan z Jezusem zetknął się w wieku 5 lat i co?"

     "Mario, Matko Boża daj wiarę tym pacjentom, którzy słyszą bicie dzwonów!

                                                                                                                      APeeL