Tej nocy, 67 lat temu przybyłem do „Obozu Ziemia”...zesłany w ramach odpowiedzialności zbiorowej rodu ludzkiego.
Jakiś teolog zaraz się obruszy, a ja dopowiem, że Bóg Ojciec uczynił to z wielkiej miłości do mnie i teraz czeka z utęsknieniem na mój powrót. Przodkowie zeszli z drzew, nadeszła „pełnia czasów” i tak samo stało się z Panem Jezusem, który przybył, aby wyciągnąć nas z tej opresji.
Pan Jezus żył 33 lat, a ja mam już 67. Nie przypuszczałem, że dobiję do tego wieku, ponieważ mam poreumatyczną wadę serca. Padłem na kolana i próbowałem coś powiedzieć, ale wypowiedziało się: „Panie Jezu! dziękuję Ci za n a w r ó c e n i e”.
Zapaliłem światło, aby to zapisać, a przede mną leży „Echo Medziugorja” z ostatnim Orędziem Maryi Królowej Pokoju z 25 października 2010:
„Drogie dzieci! Niech ten czas będzie dla was czasem modlitwy.
[...] wezwaniem, abyście zdecydowali się iść droga n a w r ó c e n i a [...]".
Podpisałem jeszcze akt intronizacji Chrystusa Króla, który przysłano z tym pismem: Jezu, jesteś moim Królem! Daj mi poznać wolę Twoją, Panie! Oto jestem.
Zdziwiony czytam opis osoby i losu, który dopięty jest do mojego imienia (urodziny i imieniny). Jestem człowiekiem pewnym siebie i nawet w statecznym wieku nie wyzbyłem się „walenia prawdą prosto w oczy".
Dlatego wpadam w tarapaty. Nabawiwszy się kłopotów, staram się znaleźć sposób na wydostanie się z nich. Mam poczucie odpowiedzialności. Nie zauważam, że lata lecą, bo stale czuję się młody. Jestem optymistą i mam naturę odważną, szczerą, niezwykle wnikliwą i chętnie radzę innym.
Patronem dnia dzisiejszego, a zarazem Dobrej Śmierci jest św. Andrzej Avellino, którego zwłoki zachowały się od momentu śmierci (1608 r). Ja zawsze proszę o śmierć dobrą (z wiatykiem) oraz godną (gromnica, modlitwa, ktoś bliski).
Jest wielka różnica pomiędzy życiem ludzi normalnych, którzy żyją z dnia na dzień i martwią się o jutro, a takim jak ja, który żyje danym dniem, ale jest zatroskany o w i e c z n o ś ć! Pamiętaj: nic nie planuj, ale to bardzo trudne i sam z siebie nie dasz rady. Siedziałem w nocy, a po przebudzeniu wiem, że mam być na nabożeństwie porannym.
Mój profesor św. Paweł Apostoł mówi jakim mam być: „[...] okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność. [...] Tt 3, 1-7
Dzisiaj siostra śpiewa dla mnie trzy różne pieśni o Panu Jezusie Dobrym Pasterzu, który mnie prowadzi, a utwierdził mnie także w tym Ps 23, 1-3. 5. 6
"Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie. [...] Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach [...]".
Pierwszy podszedłem do Komunii św., która błyskawicznie zgięła się na pół, a nawet złamała. Boję się cierpień, których charakteru nie mogę przewidzieć.
Czy wiesz jak zostałem zadziwiony. Prawie przed północą zacząłem układać książki, a przez to w moim ręku znalazł się „Dziennik n a w r ó c o n e g o” Piotra van der Meer’a de Walcherena, który od lat - tak jak ja - zapisywał codziennie wszystko godne zauważenia. Zdziwiony czytam moje spostrzeżenie, które napisał pod datą 20 marca 1909:
„[..] Mamy wielu przyjaciół, którzy są nam drodzy i którzy nas kochają. Ale tylko z jednym z nich, może najwyżej z dwoma, mogę się dobrze porozumieć. [...] oni także drżą w obliczu wielkiej tajemnicy, [...] patrzą ze zdumieniem w życie i dusze własne [...] w oczekiwaniu cudu. Reszta moich znajomych, tak samo jak ogół ludzi, zadowala się istnieniem spokojnym [...] i że nigdy nie myślą o tym, że zewsząd otaczają nas bezdenne otchłanie.
Gdy znajduję się w obecności takiego typa [...] nie rozumiem go [...] i on mnie nie rozumie [...]: on widzi wszystko w sposób bardzo zwyczajny, wszystko jest dla niego proste i pozbawione jakiejkolwiek tajemnicy, [...] jeśli ktoś nie jest do niego podobny, jest od razu szaleńcem i wariatem, [...] św. Franciszek [...] byłby lepiej zrobił obejmując i prowadząc sklep [...]”.
Dzisiaj Pan Jezus przechodził, a ja wybiegłem i wołałem z trędowatymi: "Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami". [...] widząc, że zostałem uzdrowiony, padłem na kolana chwaląc Boga donośnym głosem”. Łk 17, 11-19
”O! jakże szczęśliwy mój los”! APEL