Przebudziłem się o 3.00 i pomyślałem o moim przyjściu na ten świat...70 lat temu! Padłem na kolana i dziękowałem za wszystko, a szczególnie za ocalenie dla dawania świadectwa wiary.

    Poprosiłem, aby Pan Jezus sprawił pokój skołatanemu sercu. Tak się stało po odmówieniu koronki do miłosierdzia. W ręku znalazł się urywek zapisu z moimi pragnieniami duchowymi, które spełniły się po latach (03.12.1993), bo już wówczas widziałem siebie głoszącego chwałę Pana Jezusa zawsze i wszędzie.

    Nawet napłynął obraz zawieszania wotum MB Pocieszycielce Strapionych w Lewiczynie za nawrócenie i powrót do Boga Ojca!

    Wówczas, po Mszy św. z sercem zalanym radością Bożą trafiłem do przychodni. Jakże  rozradowała rozmowa o modlitwie ze staruszką oraz pomaganie biednym i potrzebującym.

    Jakby na zamówienie z radia płynęła piosenka miłosna: Ty i ja, ja i Ty, serca dwa. Moje serce zalała tęskna rozłąka, a myśli uciekły do  Pana Jezusa! 

    Jezu mój! Jezu! przez Twoje poniżenie i przez Twoją śmierć uzyskałem życie wieczne! Panie Jezu! Panie mojego serca i mojej duszy. Panie mojej wieczności! Teraz wiem, że Jesteś!

    Spraw Jezu, abym mógł świadczyć o Tobie. Spraw to! Spraw! Niczego więcej nie pragnę, ponieważ zguba dotyczy większości.

    Starszą panią ostrzegłem, że „tylko lekarz może ją zwolnić z uczestnictwa w niedzielnej Mszy świętej”. Schorowane  małżeństwo poprosiłem, aby każdy dzień swojego życia ofiarowali w jakiejś intencji (uświęcenie cierpienia), a 90-latkowi wyjaśniłem, że jest straszony śmiercią przez szatana.

     Łzy zalały oczy, nadal trwało uniesienie duchowe...dobrze, że nikt nie wchodził do gabinetu lekarskiego. Później okazało się, że na korytarzu intensywnie modliły się za mnie dwie pacjentki. 

    Pojechałem na wizytę domową, gdzie spotkałem się z trójką staruszków (90, 75 i 70 lat). Bardzo lubię takich chorych, bo często znają się na żartach. Okazało się, że 90-letnia babcia nie była w życiu u lekarza i tak jak poprzedni dziadek ma jeszcze krowy, a nawet konia! Trafiłem też do seniora, którego potrącił młody rowerzysta. Krzyki i lament, bo złamało się podudzie.

    Dzisiaj wyjaśniło się dlaczego wówczas Pan Jezus zetknął mnie z tymi ludźmi...sam stałem się dziadkiem! Mogę powiedzieć za dzisiejszym patronem Andrzejem Avellino, że błogosławiony, kto potrafi czekać.

   Na Mszy św. o 12.00 kapłan podziękował Bogu w moim imieniu...za łaskę wiary. Zastrzegłem, aby nie wołano przy okazji o zdrowie i inne głupoty.

   Dzisiaj mordowano za wiarę siedmiu braci, a oni kończyli życie w wielkim zawierzeniu Bogu. Zdziwionemu władcy powiedzieli, że „w Bogu pokładamy nadzieję”, bo przez „Niego będziemy wskrzeszeni”. 2 Mch 7, 1-2. 9-14

    Psalmista wołał do Boga (Ps 17): „Gdy zmartwychwstanę, będę widział Boga. /../ Wołam do Ciebie, bo Ty mnie, Boże, wysłuchasz /../ Strzeż mnie jak źrenicy oka, ukryj mnie w cieniu Twych skrzydeł”.

    A św. Paweł wskazał, że Bóg Ojciec pocieszy nasze serca i utwierdzi nas we wszelkim czynie i dobrej mowie. Ponadto sprawi, że zostaniemy wybawieni od ludzi przewrotnych i złych. 2 Ts 2 16-3,5

   Pan Jezus wskazał na ludzi „godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych”, bo nasz „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych /../”. Łk 20, 27-38

    Dziwne, bo 20 lat temu płynął Ps 27: „Pan moim światłem i zbawieniem moim /../ kogo miałbym się lękać? Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę?"

    Po latach siostra zaśpiewała: „Pan jest Pasterzem moim” oraz „My chcemy Boga”. Wracałem do domu śpiewając. Zobacz jak czuje się wiecznie młoda  d u s z a   w ciele 70-latka...   

                                                                                                      APEL