Poranna pogoda nie oznaczała radości w pracy, bo właśnie...

- przybył syn matki u której byłem pogotowiem (nie mój rejon)...wcześniej kolega z pogotowia nie zabrał jej nieprzytomnej z udarem mózgu, a mnie odmówiono przyjęcia do szpitala. Podczas wnoszenia do domu poprosiłem o pomoc Matkę Bożą, właśnie odzyskała przytomność.

- zgłosił się porzucony przez żonę dla chorej siostry i życia duchowego!

- trzeci wzywał do zmarłej matki (stwierdzenie zgonu).

    W nędznej chacie zmarła leżała nakryta białym prześcieradłem, a syn płakał wstydząc się łez. Podczas wypisywania karty zgonu wyjaśniłem mu, że jego matka jest, a to tylko rozstanie.

    Pojechałem też do pacjentki po udarze, która odzyskała świadomość ku radości rodziny. Przy okazji pomogłem jej synowej (ze Śląska), sprawdziłem wahadełkiem, że nie znosi wielu leków przeciwbólowych: ma przewlekłą dyskopatię, nieoperacyjną, a bóle są wynikiem przeciążenia sąsiednich krążków.

    Nagle moje serce zalała miłość do tych ludzi...aż zacząłem wołać: "Jezu mój! Matko moja!" Temu doznaniu towarzyszył Pokój Boży, a tego nie można przekazać! To nagłe nadprzyrodzone doznanie sprawiło odczyt intencji modlitewnej dnia.

    Na działce napłynął obraz płaczu Pana Jezusa na zmarłym Łazarzem. Na ten czas z radia płynął program o chorych na AIDS w którym była rozmowa ze zmarłym później. Także do jego duszy napłynęła Miłość Boża, a przy okazji wszechogarniająca do wszystkich żyjących i zmarłych.

    Podczas smutnej melodii popłakałem się z powodu zalewającego serce bólu, ponieważ świat potrzebuje miłości. Przypomniały się Słowa Pana Jezusa przekazane do mnie przez Vassulę Ryden: "wzrastaj Mój kwiecie". Tak jest naprawdę, bo mam wzrastać, ponieważ zatrzymanie się oznacza upadek. Potwierdzam to po latach (04.01.2021).

    Na Mszy św. stwierdziłem, że tak mało wiernych przychodzi na nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Nagle moje serce zostało ponownie przemienione po spojrzeniu na wielką figurę Pana Jezusa, a właściwie na Jego Serce. To oznaczało, że miłość, która płynie do wszystkich pochodzi z Serca Boga.

   Łzy wywołało wołanie proroka Ezechiasza do Boga (2Krl 19) o zmiłowanie nad Jerozolimą, o jej uchronienie. Natomiast Pan Jezus przestrzegał (Ewangelia: Mt 7,6.12-14): "Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują".

    Eucharystia była w intencji tego dnia z napływającymi obrazami: opiekujących się ciężko chorymi, matek czuwających nad dziećmi...szczególnie niepełnosprawnymi, zakochani oraz para staruszków z reklamy PZU. Pokój i miłość zalały serce: "tak tutaj dobrze". Zacząłem moją modlitwę, a ręku znalazł się obrazek Pana Jezusa z Sercem z bierzmowania syna.

    Teraz dziękuję za kolację i zimną wódkę, nie jest łatwo w pełni wrócić do Boga. Nie oglądam filmów, ale właśnie trafiłem na przedstawiający porwanie syna i walkę ojca z bandą o jego odzyskanie. Miłość i bandytyzm...tak było i będzie aż do końca świata. Ten świat musi upaść, a Nową Ziemię zapełnią wiedzący, że jest Bóg Ojciec i taki jak ja będzie mógł o tym mówić!

                                                                                                                  APeeL