W porannym pośpiechu Szatan powiedział: "dziś cię wykończę". W ten sposób dodatkowo straszył! Nie musi się ukrywać, bo znam jego działanie. Wie, że został zdeptany przez Pana Jezusa i nienawidzi mnie dodatkowo za kult maryjny! Kąsa jak pieski wczorajszą trójkę chłopców.
Teraz, gdy opracowuję ten zapis (03.01.2021) żona rozmawia telefonicznie ze swoją siostrą, która została uratowana przez operację ropniaka pęcherzyka żółciowego. Wszystko się udało, od razu uruchamiają chorych, a to przeciwdziała groźnym dla życia zakrzepom żylnym.
W nocy na kończącym się dyżurze w pogotowiu trafiłem do babuszki z udarem, którą kolega zostawił, a mnie też odmówili przyjęcia jej do szpitala...skazana na śmierć! Podczas wnoszenia jej do domu poprosiłem Matką Bożą o pomoc.
Na ten czas Pan Jezus mówił do mnie z "Prawdziwego życia w Bogu", że "może uczynić z mojej duszy Swój Pałac (...) przemienić moją duszę w Niebo w którym będzie uwielbiony", a to wynika z moich zapisków...z godziny na godzinę!
Pędziliśmy też z krwotokiem z przewodu pokarmowego u młodego człowieka. Przebiega to niewinnie, a jego życie jest na włosku, bo od 4 dni oddawał czarny stolec i wymiotował fusami.
Później pod pogotowie zajechał wielki zagraniczny wóz z "umierającą", która po zastrzyku wróciła do siebie. Wspólnie śmieliśmy się. Pan przysłał ich do mnie: mówię im o Bogu, pomocy z Nieba i prosiłem, aby rzucili palenie (zacząć od piątku, trzymać, dorzucić środę, itd) w intencji pokoju na świecie. Dodałem, że nie ma śmierci, czeka nas życie wieczne. Wskazałem, aby tego spotkania nie traktowali jako przypadkowe.
Trafiłem też do rybaka z objawami ostrego brzucha...leżał na wozie, nie mogli się dodzwonić i wezwać pogotowie, przekazali informację przez policję. Bardzo pragnę snu, a znowu jestem na kolejce, ponieważ kolega wyjechał z porodem. Mnie też zerwana do porodu...
Teraz muszę walczyć o zdrowie pacjentów w przychodni, gadam podenerwowany z babciami o zawrotach głowy (sam mam takie szczególnie po C2H50H), przesuwają się przeziębienia, nieżyty z dusznościami, kolka nerkowa, niejasne bóle kręgosłupa, a to kamień "przepychany" w moczowodzie.
Trafił się też napadu częstoskurczu, ale jeszcze nieczynne ekg. Kłopot, bo trzeba podać natychmiast lek dożylny i wysłać pacjenta do szpitala. "Spojrzał" obrazek MB stojący na szafce. Poprosiłem o pomoc i podałem.
Ponadto jest to dzień dla "urzędnika", bo firmy upadają, a "chorzy" proszę o zwolnienia lekarskie (zamiana urlopu bezpłatnego na zasiłek z ZUS-u). Ostania "chora" pożyczyła ode mnie sporą sumkę "na wieczne oddanie". Zepsuła radość z niesienia pomocy.
Na wieczornej Mszy św. miałem serce puste i przysypiałem...
APeeL